ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Neal Morse Band, The ─ The Great Adventure  w serwisie ArtRock.pl

Neal Morse Band, The — The Great Adventure

 
wydawnictwo: Radiant Records 2019
 
Act I:
Chapter 1 (12:50)
1. Overture
2. The Dream Isn't Over
Chapter 2 (23:48)
3. Welcome To The World
4. A Momentary Change
5. Dark Melody
6. I Got To Run
7. To The River
Chapter 3 (17:59)
8. The Great Adventure
9. Venture In Black
10. Hey Ho Let's Go
11. Beyond The Borders

Act II: Chapter 4 (18:13)
1. Overture 2
2. Long Ago
3. The Dream Continues
4. Fighting With Destiny
5. Vanity Fair
Chapter 5 (30:57)
6. Welcome To The World 2
7. The Element Of Fear
8. Child Of Wonder
9. The Great Despair
10. Freedom Calling
11. A Love That Never Dies
 
Całkowity czas: 103:37
skład:
Neal Morse - Vocals, Guitar, Keyboards
Mike Portnoy - Drums, Vocals
Randy George - Bass
Eric Gillette - Guitar, Vocals
Bill Hubauer - Keyboards, Vocals
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,1
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,4
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,0
Arcydzieło.
,0

Łącznie 5, ocena: Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
 
 
Ocena: 8 Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
04.02.2019
(Recenzent)

Neal Morse Band, The — The Great Adventure

Niespełna trzy lata po naprawdę bardzo udanym The Similitude of a Dream powraca The Neal Morse Band. I to powraca z kontynuacją literackiej historii zawartej na tym dwupłytowym koncepcie. Przypomnijmy, że ów koncept został luźno oparty na słynnym dziele Johna Bunyana Wędrówka Pielgrzyma. To wejście do tej samej niejako rzeki jest także ponowieniem całej muzycznej konstrukcji, według której zbudowane było The Similitude of a Dream. Zatem dokładnie ten sam kwintet, w bliźniaczą niemalże oprawę graficzną, upakował jeszcze raz na dwóch dyskach ponad sto minut muzyki (tu o 3 minutki mniej) wpisane w 23 muzyczne tematy (czyli o jeden więcej), podzielone na pięć rozdziałów.

Takie konsekwentne trzymanie się przez artystę pewnych przemyślanych założeń zawsze budzi szacunek, ale już bardzo wierne powtarzanie muzycznych rozwiązań, czasami wzbudza kontrowersje. I tu na The Great Adventure dokładnie tak jest. Album zarówno pod względem brzmieniowym, jak i aranżacyjnym jest wręcz bliźniaczą kopią poprzednika. Poużywać sobie zatem mogą ci, których nużą opasłe muzyczne tomiszcza Morse’a z łatwymi do odgadnięcia rozwiązaniami.

Jednak ci, którzy lubią kompozytorską erudycję Morse’a i kochają takie progresywno – symfoniczne granie o chrześcijańskim przesłaniu z pewnością się tym albumem nie zawiodą. Bo choć to momentami granie pełne absolutnie przewidywalnych rozwiązań, to jednak wykonane na bardzo wysokim technicznym poziomie. Każdy z panów po raz kolejny pokazuje tu swój kunszt. Powie ktoś: zatem mamy tu kolejne dzieło pełne przerostu formy nad treścią? Nic z tych rzeczy, gdyż muzycy bronią się po raz kolejny całą masą dobrze zbudowanych kompozycji o świetnej melodyce.

Mamy tu zatem ciągłe żonglowanie kontrastem poprzez zderzanie mocnych, rozkrzyczanych gitarowych riffów uzupełnianych intensywną grą perkusyjną Portnoya (Welcome To The World, The Great Adventure, Fighting With Destiny, The Element Of Fear) z niezwykle uduchowionymi, nostalgicznie brzmiącymi fragmentami (The Dream Isn't Over, A Momentary Change, Long Ago, The Great Despair). Do tego jest u nich to nieodzowne bawienie się różnorakimi konwencjami. Jest miejsce na prog, hard rock, blues, czy muzyczną burleskę (Vanity Fair). Jest też wreszcie ich znak rozpoznawczy - fantastyczne, wielogłosowe harmonie, tak silnie odwołujące się Beatlesowskich figur. Znajdziemy je choćby w Welcome To The World, To The River, The Great Adventure i Vanity Fair. Kwintet ponadto zdaje sobie doskonale sprawę z tego, że aby wciągnąć słuchacza w płytę, należy go skutecznie „atakować” nośnym melodycznym motywem, który co rusz powraca i… z każdym kolejnym razem wydaje się znajomy i jeszcze bardziej atrakcyjny. I tak tu jest, z tym że panowie potrafią go podać za każdym razem w innym aranżacyjnym anturażu.

Najlepsze momenty płyty to już wspomniane The Dream Isn't Over, Welcome To The World, A Momentary Change, The Great Adventure, Beyond The Borders, Long Ago, The Dream Continues, Vanity Fair i The Great Despair zwieńczony najpiękniejszym na całym albumie solowym popisem gitarowym, w sam raz na podgrzanie atmosfery koncertu przed samym jego finałem. Finałem ze wzniosłym i wymownym już w samym tytule A Love That Never Dies. No właśnie. Jestem przekonany, że i ten album fantastycznie obroni się w koncertowej wersji, o czym już niedługo przekonamy się, po raz kolejny zresztą, w warszawskiej Progresji. Czekam na to z niecierpliwością.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.