Czy Mystery nagrało kolejny, absolutnie przewidywalny album? Tak. Czy zatem Kanadyjczycy dalej epatują epicko brzmiącym rockiem progresywnym o symfonicznym rozmachu? Tak. Hmm… brzmi trochę zaczepnie i krytycznie? Może i tak, ale pozwólcie, że odpowiem na jeszcze jedno pytanie: czy formacja sprezentowała fanom jeszcze jeden piękny, melodyjny i wzruszający album? Oczywiście że tak. I w zasadzie w tych kilku linijkach można zamknąć recenzję tego wydawnictwa, które miłośnicy zespołu powinni brać w ciemno i natychmiast zamawiać w dobrych sklepach muzycznych. Inaczej pewnie jest ze słuchaczami nieprzepadającymi za taką estetyką, oni najpewniej dawno już skończyli czytać te słowa.
Cóż, Michel St-Père i jego drużyna po raz kolejny nie zawiedli i zaoferowali przemyślany pod każdym względem i przygotowany z pietyzmem krążek. Poczynając od ciekawej okładki, czyli pracy autorstwa Julie de Waroquier, zatytułowanej Bad News, poprzez grubą książeczkę, a na dobrych lirykach i ujmujących dźwiękach kończąc. Gdyby ktoś włączył album i zaczął równocześnie przeglądać wspomnianą książeczkę mógłby pomyśleć, że ma do czynienia z kolejną koncertówką. Bo w broszurce są praktycznie same koncertowe fotki, a pierwszy utwór zaczynają oklaski publiczności. Ale nic z tych rzeczy, to celowy zabieg zespołu, chcącego podkreślić pewną ciągłość. Krążek inaugurują po prostu ostatnie dźwięki albumu Second Home.
Trudno tu cokolwiek wyróżniać, album jest spójny i bardzo równy. Praktycznie w każdej kompozycji znajdziemy popisowe solówki gitarowe Michela St-Père, niezwykłej urody pejzażowe, klawiszowe tła, harmoniczne rozwiązania wokalne, czy śpiewającego w emocjonalny, uczuciowy sposób Jeana Pageau. Odnosząc się do poprzednich albumów licytować się tylko można, na której z płyt są bardziej przejmujące melodie. Ale to przecież kwestia gustu. Miłośnicy rozbudowanych form muszą się pokłonić przed otwierającym album Looking For Something Else, w którym mamy bardzo transowy jak na Mystery motyw, nadający tej kompozycji dodatkowego feelingu. Z kolei kończący krążek Chrysalis, również trwający ponad kwadrans, ma ponoć swoje korzenie ćwierć wieku temu, kiedy St-Père stworzył jego zręby. A skoro o starszych tu rzeczach mowa, piąty w zestawie Dare to Dream, napisany przez wokalistę Jeana Pageau, też powstał kilka lat temu i rozważano jego dołączenie do albumu Delusion Rain. Zaintrygować może też utwór Where Dreams Come Alive z jazzowymi drobiażdżkami, pierwsza w historii Mystery kompozycja napisana przez drugiego gitarzystę (ale i klawiszowca) Sylvaina Moineau.
Płyta jest muzycznie wyważona, słuchacze znajdą na niej i cięższe riffowe granie (Come To Me) ale i ujmujące ballady (How do you Feel?). Do tego artyści nie przeholowali z długością, dzięki czemu płyta fanów proga z pewnością nie znudzi. Ładna płyta. Pozostaje tylko czekać na ich przyszłoroczne koncerty w naszym kraju z tym materiałem.