ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Redemption ─ Long Night's Journey Into Day w serwisie ArtRock.pl

Redemption — Long Night's Journey Into Day

 
wydawnictwo: Metal Blade Rec. 2018
 
1. Eyes You Dare Not Meet in Dreams (5:23)
2. Someone Else's Problem (7:02)
3. The Echo Chamber (8:15)
4. Impermanent (5:11)
5. Indulge in Color (7:52)
6. Little Men (6:33)
7. And Yet (3:47)
8. The Last of Me (3:47)
9. New Year's Day (5:57)
10. Long Night's Journey Into Day (10:30)
11. Noonday Devil (5:01)
12. Someone Else's Problem (Radio Edit) (4:56)
 
Całkowity czas: 75:33
skład:
Tom Englund - vocals
Nick van Dyk - guitars
Sean Andrews - bass
Chris Quirarte - drums

With:
Chris Poland - guitar
Simone Mularoni - guitar
Vikram Shankar - keyboards
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,1
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,0
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,1
Arcydzieło.
,0

Łącznie 2, ocena: Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
 
 
Ocena: 8+ Absolutnie wspaniały i porywający album.
06.08.2018
(Recenzent)

Redemption — Long Night's Journey Into Day

Amerykanie z Redemption powrócili do dwuletniego cyklu wydawania swoich albumów. Bo dwa lata upłynęły od pojawienia się na rynku bardzo udanego The Art Of Loss. Zresztą kapela od 15 lat, czyli od premiery debiutanckiego krążka, nie schodzi poniżej pewnego, dosyć wysokiego poziomu. Inną sprawą jest fakt, że muzycy przez te lata niewiele mieszali w oferowanej przez siebie stylistyce. Grają czysty, wręcz podręcznikowy, mocny, okraszony soczystymi riffami, progresywny metal. Zwykle bez skoków w bok w inne muzyczne szuflady. Rozbudowane, obarczone dużym ciężarem, muzyczne formy, pełne zmian tempa, solowych, technicznych popisów, ale i melodyjnego szlifu.

Nie inaczej jest i tym razem. Z jednym, dość istotnym „ale”. Niebagatelną rolę w kreowaniu ich całościowego brzmienia miał wokalista Ray Alder. Jeden z najbardziej cenionych i charakterystycznych głosów progmetalu, także frontman legendarnego Fates Warning. Miał, bo już na tym albumie nie śpiewa. Zmiana wokalisty ma zawsze dla zespołu kluczowe znaczenie. Podobnie jest i tu. Warto jednak dodać, że Alder ma tu równie cenionego następcę – samego Toma Englunda z Evergrey. Szwed ma bardzo klimatyczną barwę głosu i w naturalny sposób wpłynęło to na obraz Long Night's Journey Into Day. Muzyka Redemption zyskała jeszcze więcej mroczności i przestrzeni, choć sam Englund zdaje się śpiewać nieco inaczej (mniej dramatycznie), niż w macierzystej formacji. Odnoszę też wrażenie, że to chyba najbardziej atrakcyjny melodycznie album w całej historii Redemption.

Dowodem na to jest już otwierający płytę Eyes You Dare Not Meet In Dreams, szybki, agresywny, z kapitalnym riffem, mocnym refrenem, fajnymi perkusyjnymi łamańcami i popisem na gitarze. Kolejny utwór, Someone Else's Problem, nieprzypadkowo doczekał się na końcu płyty krótszej, radiowej edycji, bo też jest cholernie nośny. I tak mogę się tylko powtarzać, bo The Echo Chamber jest trwającym ponad osiem minut inteligentnym, progmetalowym majstersztykiem, z pięknym, zaśpiewanym harmonicznie, tematem przewodnim. Impermanent ma dużo patetyczności w zwolnionym refrenie. Ale takiej naprawdę przejmującej. Zaintrygować może balladowy i ciemny And Yet, w którym Redemption jest chyba najbliżej Evergreya. Zresztą, w następnym The Last of Me szatkujące riffy też nie są wcale dalekie od dark progressive metalu Szwedów. Zaskakuje wybór coveru, absolutnego klasyka U2, bliskiego sercu Polaków, New Year’s Day. Kurczę, nigdy bym nie pomyślał, że Amerykanie tak mogą grać! Opus magnum albumu wydaje się najdłuższy w zestawie (ponad dziesięciominutowy) utwór tytułowy. Zaczęty klimatycznie, rychło nasiąka skradającą się w riffach agresją i atakuje solowymi, technicznymi zagrywkami. Kończący całość Noonday Devil jakoś już mnie nie porusza i niepotrzebnie wydłuża do sporych i tak rozmiarów płytę.

Cóż, oprócz będącego w wysokiej formie Englunda warto docenić pracę wszystkich grających tu wioślarzy, Nicka Van Dyka, Chrisa Polanda i Simone Mularoniego. Najlepsza płyta Redemption? Nie boję się odpowiedzieć twierdząco. I jeden z mocnych faworytów do miana progmetalowej płyty roku.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.