ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Alan Parsons Project ─ Live in Colombia w serwisie ArtRock.pl

Alan Parsons Project — Live in Colombia

 
wydawnictwo: earMUSIC 2016
 
Disc 1
1. I Robot
2. Damned If I Do
3. Don’t Answer Me
4. Breakdown
5. The Raven
6. Time
7. I Wouldn’t Want To Be Like You
8. La Sagrada Familia
9. The Turn Of A Friendly Card (Part One) // 10. Snake Eyes // 11. The Ace Of Swords // 12. Nothing Left To Lose // 13. The Turn Of A Friendly Card (Part Two)
Disc 2
14. What Goes Up
15. Luciferama
16.Silence And I
17. Prime Time
18. Sirius
19. Eye In The Sky
20. Old And Wise
21. Games People Play
 
Całkowity czas: 102:37
skład:
Alan Parsons (acoustic guitar, keys, and vocals), P.J. Olsson (lead vocals), Alastair Greene (guitar, vocals), Guy Erez (bass, vocals), Danny Thompson (drums, vocals), Tom Brooks (keyboards, vocals) und Todd Cooper (saxophone, guitar, percussion, vocals). Alejandro Posada conducts the Medellin Philharmonic Orchestra
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,1
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,2
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,3
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,0
Arcydzieło.
,1

Łącznie 7, ocena: Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
 
 
Ocena: 5 Album jakich wiele, poprawny.
04.07.2016
(Recenzent)

Alan Parsons Project — Live in Colombia

Dokształt koncertowy.

Semestr piąty – wykład pierwszy.

Jeśli ktoś myślał, że w tym roku dokształtu nie będzie, to … wiele się nie pomylił. Przyczyna była najbanalniejsza z banalnych – jakoś mi się nie chciało tego samemu ciągnąć. Jednak kilku moich kolegów zaoferowało mi swoją pomoc, dlatego w tym roku  wykłady dokształtowe też będą. Jak zwykle zajmiemy się różnymi wydawnictwami koncertowymi różnych wykonawców. Jakimi? Nie mam pojęcia. Plany pewne mamy, ale plany – planami, a ich realizacja, to już całkiem inna, nomen omen, broszka.  Powinno być, jak co roku, dwanaście do piętnastu wykładów i powinno to trwać gdzieś do końca września. Mam nadzieję, że w tym roku ten termin zostanie dotrzymany

Zwykle do dokształtu trafiają płyty, które polecamy, bo są świetne, albo  przynajmniej warto je znać. Po raz pierwszy będzie inaczej. „Live in Colombia” trafiło do dokształtu z kilku powodów, po pierwsze bo w pewnych kręgach jest o niej głośno, po drugie bo jest chwalona. Ale na pewno nie dlatego, że jest dobra, czy warto ją znać.

Pierwszy problem, to sprawa czysto formalna – jaki zespół ją nagrał i gdzie to umieścić. Jak wiadomo, Alan Parsons Project było studyjnym duetem (nigdy nie koncertowali!) stworzonym przez Alana Parsonsa i Erica Woolfsona, którzy do realizacji swoich pomysłów zatrudniali całe bataliony muzyków. APP zakończyło działalność na pod koniec lat osiemdziesiątych  świetną płytą „Gaudi” („Freudiana” to solowe dzieło Woolfsona, wyprodukowane przez Parsonsa), natomiast kilka lat później Alan Parsons rozpoczął swoją solową karierę, nagrał kilka płyt i zaczął normalnie koncertować. A to co mamy na „Live in Colombia” to właściwie Parsons z zespołem, plus orkiestra. Kiedyś jeszcze grał z muzykami, którzy występowali na płytach APP, ale od wielu lat pracują u niego zupełnie inni ludzie, bez stażu w APP. Nazwa Alan Parsons Symphonic Project ma o tyle uzasadnienie, że bazowym pomysłem było przedstawienie tej wspaniałej muzyki APP w wersji jeszcze bardziej rozbudowanej, bo z orkiestrą. Czyli można powiedzieć – ani Parsons solo, ani tym bardziej APP – dlatego APSP. Jednak ze względu, że nie należy mnożyć bytów ponad konieczność, na potrzeby naszego portalu umieścimy to w szufladce z innymi płytami APP i chyba nikt nie będzie miał do nas żadnych pretensji.

Pomysł, żeby zagrać  na koncercie utwory APP razem z orkiestrą trzeba uznać za dobry, natomiast jego realizacja pozostawia już sporo do życzenia. Pierwsza moja myśl po wysłuchaniu tego, była taka:  - Cover band gra numery APP. Tak  mi zostało i w zasadzie w tym zdaniu zawiera się cała recenzja. Nie czuję tu ducha tamtych płyt. Co z tego, że jest orkiestra, wtedy też często bywała. Na aranżacjach Woolfson z Parsonsem nigdy nie oszczędzali. „Live in Colombia” najbardziej przypomina ścieżkę dźwiękową do szkolnego wypracowania na temat  „Za co kochamy Alan Parsons Project”, wykonaną przez samych uczniów – poprawne, staranne, dokładne i  świetnie brzmi, ale nic więcej. Mocniejszego bicia serca nie powoduje. Przelatuje przeze mnie ta muzyka jakoś tak szybko, nie pozostawiając po sobie prawie nic – to „prawie” to „Turn of The Friendly Card” – suita   w całości, naprawdę bardzo dobrze zagrana, ze szczególnym uwzględnieniem fragmentów instrumentalnych, gdzie orkiestra przedstawiła się z jak najlepszej strony. Magia pojawia się też na chwilę w „Old And Vise”. Oprócz tego „Luciferama” i „I Robot” – znowu, że to utwory instrumentalne, gdzie zespół został mocno wsparty przez orkiestrę.  I tyle. Trochę mało na jak na prawie dwie godziny muzyki. Z drugiej strony – wstęp do „Raven” moim zdaniem podpada pod kilka paragrafów, bo tak koszmarnie to skaszaniono ... „Don't Answer Me” na granicy wokalnych fałszów – nikt z zespołu nie jest tego w stanie zaśpiewać w odpowiedniej tonacji i wszyscy piali zarzynając głosy na niedostępnych im wysokościach. „Prime Time” zagrane zbyt hałaśliwie, bo to bardzo delikatny utwór i tam nie ma co wywijać wiosłem, a w „La Sagrada Familia” klawiszowiec podrabiał trąby na syntezatorach – ciekawe po co, jak była orkiestra? 

Może gdyby udało się zmontować skład, który faktycznie grał na tamtych płytach, albo przynajmniej pozbierać tamtych wokalistów, to byłoby lepiej?(*) Z różnych powodów było to raczej trudne, a nawet pewnie w wielu przypadkach i niemożliwe. No ale jest jak jest.

Nie można powiedzieć, że jest to zła płyta, raczej niepotrzebna. Tak jak na przykład „The Snow Goose II”, „Director's Cut”, „Genesis Revisited II” i jeszcze wiele podobnych płyt, gdzie zasłużeni wykonawcy próbują wycisnąć coś ze swoich klasycznych numerów, a efekt końcowy jest dyskusyjny. Ja rozumiem, ze może się podobać, bo muzyka APP też może się podobać, ale wersje studyjne są lepsze  – nie muszę mieć „Live in Colombia”. To jest płyta do postawienia półkę i zapomnienia o niej, kiedy tylko nieco spowszednieje.

Może się przydać  tylko jako „Alan Parsons Project dla początkujących”, bo jest o niej dosyć głośno i może dlatego trafi się trochę słuchaczy, dla których ten krążek będzie pierwszym spotkaniem z APP.

Jest też oczywiście wersja z obrazkami – DVD, Blue-Ray do wyboru, ale jest to bardzo statyczne przedstawienie – na  zdjęciu z okładki dzieje się niewiele mniej. Jeszcze bardziej nie warto.

Ocena – taka między pięć a sześć gwiazdek – niech będzie pięć z plusem.

(*) - Można powiedziec, że jest nawet lepiej - jest taka płyta, wydana w 1994 "Live", znana też pod tytułem "The Very Best of Live" - tyle, ze nagrano ja bez orkiestry.

Teraz pytania:

 

  1. Przez APP przewinęło się mnóstwo muzyków, często bardzo znanych, min. liderzy dwóch bardzo znanych zespołów i oba te zespoły występowały w Polsce – o kogo tu chodzi? (3 pkt)
  2. Parsons oprócz pracy w APP zajmował się również realizacją płyt innych wykonawców. Właściwie słowo „również” średnio tu pasuje, bo Parsons zyskał sobie sławę najpierw jako producent i inżynier dźwięku, a dopiero potem powstało APP. I często się zdarzało, że artyści, którym produkował płyty, grali potem w APP i na odwrót. Jednym z takich muzyków był (…),   ma on na swoim koncie wielkiego, wielkiego hita ze swojej debiutanckiej płyty, który co ciekawe jest  kwintesencją stylu APP, do tego swego rodzaju manifestem. Dla niepoznaki płyta ma dosyć bojowy tytuł, a muzyk na okładkowym zdjęciu wygląda dosyć groźnie. (5 pkt)
  3. Pierwszą płytę APP poświęcono Edgarowi Allanowi Poe, ostatnią – Antonio Gaudiemu. Jest jeszcze jedna płyta, której z tytuł można skojarzyć z bardzo konkretną osobą ze świata kultury i sztuki. Jaka to płyta i kto to? (3pkt)

 

Odpowiedzi na razie nie wysyłać nigdzie. Notować na karteczkach. Podczas ostatniego wykładu naszego wakacyjnego dokształtu koncertowego podam odpowiedni e-mail. Wygra ten, kto zgromadzi najwięcej punktów. Za miejsca na pudle też będa nagrody.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.