ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Morrison, Van ─ Duets: Re-Working The Catalogue w serwisie ArtRock.pl

Morrison, Van — Duets: Re-Working The Catalogue

 
wydawnictwo: Sony Music Entertainment 2015
 
1. Some Peace Of Mind Van Morrison & Bobby Womack 5:15
2. If I Ever Needed Someone Van Morrison & Mavis Staples 3:49
3. Higher Than The World Van Morrison & George Benson 3:48
4. Wild Honey Van Morrison & Joss Stone 6:22
5. Whatever Happened to P.J. Proby Van Morrison & P.J. Proby 3:42
6. Carrying A Torch Van Morrison & Clare Teal 4:52
7. The Eternal Kansas City Van Morrison & Gregory Porter 4:10
8. Streets of Arklow Van Morrison & Mick Hucknall 4:57
9. These Are The Days Van Morrison & Natalie Cole 3:51
10. Get On With The Show Van Morrison & Georgie Fame 4:41
11. Rough God Goes Riding Van Morrison & Shana Morrison 4:23
12. Fire In The Belly Van Morrison & Steve Winwood 6:40
13. Born To Sing Van Morrison & Chris Farlowe 3:59
14. Irish Heartbeat Van Morrison & Mark Knopfler 5:14
15. Real Real Gone Van Morrison & Michael Bublé 4:00
16. How Can A Poor Boy? Van Morrison & Taj Mahal 6:34
 
Całkowity czas: 76:24
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,1
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,0
Arcydzieło.
,0

Łącznie 1, ocena: Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
 
 
Ocena: 7 Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
29.04.2015
(Recenzent)

Morrison, Van — Duets: Re-Working The Catalogue

„Artyści w moim wieku nagrywają zwykle   albumy z coverami, albo duety. Nowy materiał… może sprzeda się z dziewiętnaście sztuk” – David Crosby o „Croz” (płycie z materiałem premierowym).

Van Morrison albo to słyszał, albo nie słyszał. W każdym razie zrobił tak, jak „radził” Crosby artystom  w wieku circa about siedem dych. Duety ze swoimi na nowo obrobionymi piosenkami. A ci drudzy w duetach no to sama śmietanka – patrz na track-listę. Kogo tam nie ma? Chyba tylko Lady Gagi. Nie, to nie żart. Po tym co ostatnio zrobiła z Tonnym Bennetem, to spokojnie i z Morrisonem mogła zaśpiewać jakąś piosenkę – bez żadnej obciachu. Krótki rzut okiem na zaproszonych gości i można się zorientować, że Van nie ma zamiaru kombinować niczego nowego, czego by już wcześniej nie robił. Cała plejada znanych i nieco mniej znanych postaci z kręgu jazzu, bluesa, rocka i soulu – czyli  będzie to co było na płytach Morriosna  od „zawsze” – mieszanka tych wszystkich stylów.

 Nagrywanie swoich własnych piosenek na nowo jest procederem znanym i powszechnym. Pierwszy raz z czymś takim spotkałem się trzydzieści lat temu – była to płyta Hammilla „The Love Songs” – wyszło rewelacyjnie. Potem był min. Hackett i jego „Genesis Revisited” – też wyszło znakomicie. Była też Kate Bush i „Director’s Cut” i znowu Hackett – „Genesis Revisited II” – te, to lepiej, żeby się nie ukazywały. Jeszcze w takie rzeczy, z różnym skutkiem zresztą bawiły się miedzy innymi Camel, Strawbs, Twisted Sister i Bóg wie kto jeszcze.

Jeżeli chodzi o Duety Vana Morrisona to uczucia mam bardzo mocno ambiwalentne. Z jednej  strony rzecz zgrabna, sympatyczna, dobrze zrobiona i fajnie słuchalna. Z drugiej – taka emerycka – bo taka gładka, spokojna, jakby bez jaj. A na pewno bez tej charakterystycznej dla muzyki Morrisona szlachetnej chropowatości i surowości. Tym razem swoim nazwiskiem sygnuje muzykę zbyt łatwą i zbyt lekką. Trochę też i hispterską, bo na tyle łatwą, że byle snob może szpanować, że on teraz słucha Morrisona. Którego jeszcze tydzień temu od Morriseya nie odróżniał. A płyta bardzo popularna – w Wielkiej Brytanii pierwsza piątka na listach.

Takich kilka spostrzeżeń: Im numer starszy, tym jego wersja z Duetów wypada słabiej i prawie wszystkie duety z wokalistkami wypadają gorzej niż  te z facetami - z wyjątkiem „Rough God…” zaśpiewanego z córką Shaną.  I jeden, jedyny wyjątek, kiedy ta nowsza wersja jest lepsza od oryginału –  „Streets  of Arklow”, zaśpiewane w duecie z Mickiem Hucknallem – właśnie on  jest tu „wartością dodaną”. Na porównywalnym poziomie są  - „Whatever Happened to P.J. Proby” – i oryginał, i nowa wersja raczej przeciętne, i te nagrane ze starymi wyjadaczami, jak Farlowe, Winwood, Fame (tu może trochę  przestylizowane na wczesne lata sześćdziesiąte), Taj Mahal i Knopfler. Może te wykonania  nie dorastają do oryginałów, ale próbują i mimo wszystko wnoszą coś nowego.

No to za co siedem gwiazdek? Bo to dobra płyta. Nawet jeżeli wersje pierwotne lepsze, to z tego – absolutu nie da rady poprawić, a większość tych utworów to klasyka muzyki rozrywkowej i to taka nie do wyjęcia. Druga rzecz – Duety przybliżają Morrisona masom. Pisałem tam coś o hipsterach, ale mam nadzieję, że to raczej znajdzie się kilku młodych, kumatych ludzi, którzy dzięki temu krążkowi odkryją Vana dla siebie. A po trzecie – dobrze się tego słucha.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.