ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Niemen, Czesław ─ Katharsis w serwisie ArtRock.pl

Niemen, Czesław — Katharsis

 
wydawnictwo: Polskie Nagrania "Muza" 1976
 
1. Odkrycie nowej galaktyki /sen tryumfalny/ (Niemen) [02:12]
2. Mleczna droga /podróż ku krańcom nieskończoności/ (Niemen) [03:15]
3. Planeta Ziemia /siła przyciągania, brama w obłokach, lądowanie, pejzaż ziemi, zachwyt, zwiastowanie/ (Niemen) [06:47]
4. Fatum /niewzruszone prawo przemijania/ (Niemen) [02:24]
5. Pieczęć /reprodukcja biologiczna, walka o byt, próżność i euforia uprzywilejowanych/ (Niemen) [02:50]
6. Z listu do M. (Niemen) [04:48]
7. Próba ucieczki /nadzieja w komunikacji kosmicznej/ (Niemen) [02:37]
8. Katharsis /wieczna tęsknota duszy – powrót w rejony centralnej galaktyki/ (Niemen) [04:48]
9. Epitafium /Pamięci Piotra/ (Niemen) [04:05]
Bonus CD: 10. Dorożką na Księżyc /po odwiedzinach srebrnego globu; czerwony Mars – kusząco mruga okiem…/ (Niemen) [05:21]
 
Całkowity czas: 39:21
skład:
Czesław Niemen – śpiew, efekty naturalne, akustyczne i syntetyczne, instrumenty perkusyjne, 12-strunowa gitara „U”, Mellotron 400, syntezatory: Minimoog i Synthi EMS.
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,2
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,1
Album jakich wiele, poprawny.
,2
Dobra, godna uwagi produkcja.
,2
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,9
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,2
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,2
Arcydzieło.
,3

Łącznie 23, ocena: Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
 
 
Ocena: 6 Dobra, godna uwagi produkcja.
01.11.2014
(Recenzent)

Niemen, Czesław — Katharsis

To była zwykła, wczesnojesienna niedziela, słoneczny, całkiem ciepły dzień. Akurat wróciłem z meczu, komputer odpaliłem właściwie głównie po to, żeby przejrzeć pocztę. Z ciekawości zajrzałem na fejsa i… stamtąd strzeliło. Jak w „Czasie ołowiu” – jakbyś nagle zaczął tonąć. Szok pomieszany z kompletnym niedowierzaniem i wściekłą gonitwą myśli.

Nie czytuję kolorowych gazetek i głupawych serwisów, więc wiedziałem tylko, że ma problemy ze zdrowiem, żadnych szczegółów. A te nie brzmiały dobrze. W końcu coś tam o onkologii wiem, a przynajmniej powinienem. Rak trzustki – to nigdy nie rokuje za dobrze, wyjątkowo podstępne i złośliwe to diabelstwo. I już. Ktoś, kto zawsze był, kto co i rusz gdzieś tam się pojawiał, czy na małym, czy na dużym ekranie, nagle przestał być, już na zawsze.

„Katharsis” poznałem, jak inne płyty Niemena, jako jedną z części boxu „Od początku”. Na początku nie podeszła mi ta płyta ani trochę. Zaskakiwała skrajna asceza dźwiękowa, oparcie całości o proste, syntezatorowe brzmienia i nieskomplikowane rytmy i basowe figury. Wszak był to rok 1976 – porównując z tym, co w tym samym czasie z syntezatorami potrafili zrobić Vangelis czy Klaus Schulze, „Katharsis” jawiło się jako dzieło archaiczne, jakby przeniesione wprost z roku 1968. I raczej nie była to kwestia braku dostępu do nowoczesnych instrumentów – wszak Niemen zawsze potrafił zdobyć technologiczne nowinki (pod koniec lat 60. zdołał ściągnąć z Kopenhagi organy Hammonda), a Vangelis na prostych, wczesnych syntezatorach nagrał „Heaven And Hell” – ani braku oswojenia z nowymi brzmieniami (bo Czesław z dużym smakiem korzystał z Mooga na wcześniejszym o rok „Aerolicie”).

Teraz myślę, że tej płyty trzeba słuchać w odpowiednich warunkach. Wtedy, kiedy nie sposób pozbierać myśli, a umysł próbuje zmierzyć się z faktem, że coś się nieodwołalnie skończyło. Że ktoś, kto był zawsze, odszedł. Wtedy zimne, oszczędne, elektroniczne dźwięki idealnie dopełnią się z uczuciem pustki, nieobecności, z bólem odejścia. Wtedy lodowato chłodne, przejmująco lodowate brzmienie melotronu stanie się doskonałym wyrażeniem smutku i bólu. Wtedy rozumiesz, skąd ta dziwna asceza, szokujący wręcz minimalizm brzmieniowy. Tak ma być. Ta płyta – skomponowana i nagrana po nagłej śmierci zaledwie 22-letniego perkusisty Piotra Dziemskiego, z którym Czesław Niemen, zafascynowany olbrzymim talentem młodego muzyka, planował nagrać płytę w duecie – powstała w takich właśnie warunkach, bólu, cierpienia, bezcelowego oburzenia na dziwne, okrutne, śmiejące się ludziom w twarz Fatum. Gdy nagle, niespodziewanie kogoś zabrakło. Przejmująco zimne, jedyne w swoim rodzaju elektroniczne requiem, próba zmierzenia się z faktem, że z kimś trzeba się pożegnać już na zawsze. Ta płyta na pewno nie przynosi pocieszenia – jedynie pogłębia nastrój przygnębienia. Tak ma być, ta muzyka ma być przerażająco wręcz zimna, oszczędna do bólu, monotonna. Czasem i w tym można odnaleźć piękno… Wtedy, w październikowy wieczór, te dźwięki brzmiały jak nigdy wcześniej.

Jakie imię
nosi
ten
co
w półuśmiechu
myśli
w zaledwie rozpoczętej
pieśni
w półkroku drogi
przeciął
nić
uwitą
z miłości...

Czyim
kaprysom
w ofierze
zawlekliśmy Ciebie
na stos pogrzebny
i w pejzażu cmentarnym
stoimy osłupieni
nad nowo wyciosanym
krzyżem
Świętemu prawu
świętych czynów
urąganiem
zwracam się
do ciebie
c y w i l i z a c j o
pełna pychy
opiekunko
co ty uczynisz
jakim narzędziem
wyrwiesz
ostrze bolesne
z serc
bijących
w żałobne dzwony
jak jeszcze długo
skrzypiący frazes
takie jest życie
jedynym będzie
usprawiedliwieniem
niedorzecznej
śmierci
Człowieka

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.