ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Niemen, Czesław ─ Katharsis w serwisie ArtRock.pl

Niemen, Czesław — Katharsis

 
wydawnictwo: Polskie Nagrania "Muza" 1976
 
1. Odkrycie nowej galaktyki /sen tryumfalny/ (Niemen) [02:12]
2. Mleczna droga /podróż ku krańcom nieskończoności/ (Niemen) [03:15]
3. Planeta Ziemia /siła przyciągania, brama w obłokach, lądowanie, pejzaż ziemi, zachwyt, zwiastowanie/ (Niemen) [06:47]
4. Fatum /niewzruszone prawo przemijania/ (Niemen) [02:24]
5. Pieczęć /reprodukcja biologiczna, walka o byt, próżność i euforia uprzywilejowanych/ (Niemen) [02:50]
6. Z listu do M. (Niemen) [04:48]
7. Próba ucieczki /nadzieja w komunikacji kosmicznej/ (Niemen) [02:37]
8. Katharsis /wieczna tęsknota duszy – powrót w rejony centralnej galaktyki/ (Niemen) [04:48]
9. Epitafium /Pamięci Piotra/ (Niemen) [04:05]
Bonus CD: 10. Dorożką na Księżyc /po odwiedzinach srebrnego globu; czerwony Mars – kusząco mruga okiem…/ (Niemen) [05:21]
 
Całkowity czas: 39:21
skład:
Czesław Niemen – śpiew, efekty naturalne, akustyczne i syntetyczne, instrumenty perkusyjne, 12-strunowa gitara „U”, Mellotron 400, syntezatory: Minimoog i Synthi EMS.
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
 
 
Ocena: 6 Dobra, godna uwagi produkcja.
01.11.2014
Piotr „Strzyż” Strzyżowski (Recenzent)

Niemen, Czesław — Katharsis

To była zwykła, wczesnojesienna niedziela, słoneczny, całkiem ciepły dzień. Akurat wróciłem z meczu, komputer odpaliłem właściwie głównie po to, żeby przejrzeć pocztę. Z ciekawości zajrzałem na fejsa i… stamtąd strzeliło. Jak w „Czasie ołowiu” – jakbyś nagle zaczął tonąć. Szok pomieszany z kompletnym niedowierzaniem i wściekłą gonitwą myśli.

Nie czytuję kolorowych gazetek i głupawych serwisów, więc wiedziałem tylko, że ma problemy ze zdrowiem, żadnych szczegółów. A te nie brzmiały dobrze. W końcu coś tam o onkologii wiem, a przynajmniej powinienem. Rak trzustki – to nigdy nie rokuje za dobrze, wyjątkowo podstępne i złośliwe to diabelstwo. I już. Ktoś, kto zawsze był, kto co i rusz gdzieś tam się pojawiał, czy na małym, czy na dużym ekranie, nagle przestał być, już na zawsze.

„Katharsis” poznałem, jak inne płyty Niemena, jako jedną z części boxu „Od początku”. Na początku nie podeszła mi ta płyta ani trochę. Zaskakiwała skrajna asceza dźwiękowa, oparcie całości o proste, syntezatorowe brzmienia i nieskomplikowane rytmy i basowe figury. Wszak był to rok 1976 – porównując z tym, co w tym samym czasie z syntezatorami potrafili zrobić Vangelis czy Klaus Schulze, „Katharsis” jawiło się jako dzieło archaiczne, jakby przeniesione wprost z roku 1968. I raczej nie była to kwestia braku dostępu do nowoczesnych instrumentów – wszak Niemen zawsze potrafił zdobyć technologiczne nowinki (pod koniec lat 60. zdołał ściągnąć z Kopenhagi organy Hammonda), a Vangelis na prostych, wczesnych syntezatorach nagrał „Heaven And Hell” – ani braku oswojenia z nowymi brzmieniami (bo Czesław z dużym smakiem korzystał z Mooga na wcześniejszym o rok „Aerolicie”).

Teraz myślę, że tej płyty trzeba słuchać w odpowiednich warunkach. Wtedy, kiedy nie sposób pozbierać myśli, a umysł próbuje zmierzyć się z faktem, że coś się nieodwołalnie skończyło. Że ktoś, kto był zawsze, odszedł. Wtedy zimne, oszczędne, elektroniczne dźwięki idealnie dopełnią się z uczuciem pustki, nieobecności, z bólem odejścia. Wtedy lodowato chłodne, przejmująco lodowate brzmienie melotronu stanie się doskonałym wyrażeniem smutku i bólu. Wtedy rozumiesz, skąd ta dziwna asceza, szokujący wręcz minimalizm brzmieniowy. Tak ma być. Ta płyta – skomponowana i nagrana po nagłej śmierci zaledwie 22-letniego perkusisty Piotra Dziemskiego, z którym Czesław Niemen, zafascynowany olbrzymim talentem młodego muzyka, planował nagrać płytę w duecie – powstała w takich właśnie warunkach, bólu, cierpienia, bezcelowego oburzenia na dziwne, okrutne, śmiejące się ludziom w twarz Fatum. Gdy nagle, niespodziewanie kogoś zabrakło. Przejmująco zimne, jedyne w swoim rodzaju elektroniczne requiem, próba zmierzenia się z faktem, że z kimś trzeba się pożegnać już na zawsze. Ta płyta na pewno nie przynosi pocieszenia – jedynie pogłębia nastrój przygnębienia. Tak ma być, ta muzyka ma być przerażająco wręcz zimna, oszczędna do bólu, monotonna. Czasem i w tym można odnaleźć piękno… Wtedy, w październikowy wieczór, te dźwięki brzmiały jak nigdy wcześniej.

Jakie imię
nosi
ten
co
w półuśmiechu
myśli
w zaledwie rozpoczętej
pieśni
w półkroku drogi
przeciął
nić
uwitą
z miłości...

Czyim
kaprysom
w ofierze
zawlekliśmy Ciebie
na stos pogrzebny
i w pejzażu cmentarnym
stoimy osłupieni
nad nowo wyciosanym
krzyżem
Świętemu prawu
świętych czynów
urąganiem
zwracam się
do ciebie
c y w i l i z a c j o
pełna pychy
opiekunko
co ty uczynisz
jakim narzędziem
wyrwiesz
ostrze bolesne
z serc
bijących
w żałobne dzwony
jak jeszcze długo
skrzypiący frazes
takie jest życie
jedynym będzie
usprawiedliwieniem
niedorzecznej
śmierci
Człowieka

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS ArtRock.pl na Facebook.com
© Copyright 1997 - 2025 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.