Piątek z Agronomem – odcinek XXI.
Przymusowa przerwa w działalności Jethro Tull trochę się przeciągnęła. Za to kiedy Ian Anderson wziął się znów do pracy, wynagrodził setnie fanom długie oczekiwanie. Najpierw 11 września 1987 pojawił się na rynku „Crest Of A Knave” – album co najmniej równie dobry co „The Broadsword And The Beast”, nieco mniej elektroniczny, za to bardziej rockowy. Album tyleż udany, co pechowy: wszak to za niego panowie otrzymali nagrodę Grammy jako „najlepszy wykonawca hardrockowo-metalowy”, ku rozżaleniu Larsa Ulricha i kompanów z Metalliki i setnemu rozbawieniu publiczności. I – nie czarujmy się – większość tzw. zwykłych fanów rocka kojarzy „Herb Łotra” i samo Jethro Tull właśnie z nieszczęsnym Grammy. Mimo kontrowersyjnej nagrody i problemów z głosem Andersona (efekt uboczny operacji – wyraźnie zmniejszyła mu się skala, co jeszcze sobie poprawił paleniem papierosów) album sprzedawał się dobrze. Tymczasem wielkimi krokami zbliżała się okrągła rocznica powstania Jethro Tull i wydania debiutanckiej płyty. Z tej okazji Ian przygotował dla fanów prezent co się zowie. 27 czerwca 1988 na rynku pojawił się okazały, trzypłytowy (w wersji CD) zestaw rarytasów, odrzutów, sesji radiowych i nagrań koncertowych z dwudziestu lat działalności zespołu, adekwatnie zatytułowany „20 Years Of Jethro Tull”.
Zaczyna sie od kilku występów dla BBC. Najpierw 22 września 1968 i czadowa, dynamiczna wersja „Piosenki dla Jeffreya”. Również z roku 1968, tym razem 5 listopada, pochodzi równie ekspresyjnie zagrana „Love Story” i klasyczny blues „Stormy Monday Blues”, w którym stylową partię gitary Ian ciekawie dobarwia partią fletu; natomiast w „Fat Man” (22 czerwca 1969) udanie zachowano specyficzną, orientalną aurę znaną z nagrania studyjnego; również „Bouree” i „A New Day Yesterday” z tego samego dnia zagrano z dużym pietyzmem wobec oryginału. Z kwietnia 1977 pochodzą natomiast: brutalnie wyciszony „Cold Wind To Valhalla” i „Minstrel In The Gallery” (również przykrojony do samego akustycznego wstępu), natomiast 10 lutego zarejestrowano bardzo fajną wersję „Velvet Green”.
Dalej mamy porcję studyjnych ciekawostek; na początek czarowne jak zawsze „Grace” ze zwiewną partią skrzypiec Pata Hallinga. Mocno kontrastuje z tą delikatną balladą elektroniczny, nowocześnie brzmiący początek „Jack Frost And The Hooded Crow” – ale to pierwszy z serii odrzutów z sesji do „The Broadsword And The Beast”, fajny utwór, w którym przeplatają się ze sobą syntezatory, efektowne popisy na flecie i typowe dla Barre’a gitarowe partie; do tego co nieco typowych dla Iana kombinacji z rytmiką, zmian tempa i nastroju… Bardziej jednolicie, bardziej rockowo brzmi oparty na gitarowym riffie „I’m Your Gun”, w którym Barre i Pegg wdają się w efektowny gitarowo-basowy duet. Nowocześnie, syntezatorowo, wręcz co nieco w duchu „Under Wraps” brzmi „Down At The End Of Your Road”. „Coronach” – renesansowy w duchu, ładnie zorkiestrowany, zgrabnie podszyty nowoczesnym brzmieniem – to już czasy „Herbu Łotra”: utwór ten pochodzi z serialu „The Blood Of The British”, wydany został na singlu (firmowanym: Jethro Tull And David Palmer) w roku 1986. Potem skaczemy aż do roku 1975: „Summerday Sands” – subtelnie zaaranżowany, z gitarą akustyczną na pierwszym planie, orkiestracjami i ładnie dopełniającą całość gitarą elektryczną, to strona B singla „Minstrel In The Gallery”. Potem wracamy do 1982: „Too Many Too”, całkiem udany, choć dość rzemieślniczy utwór z syntezatorowymi fanfarami i elektronicznym tłem, to znów odrzut z sesji „Broadsword”. Znów skok w tył: „March The Mad Scientist”, typowa dla Iana forma: oszczędna ballada wykonana przy wtórze gitary akustycznej, oraz instrumentalny „Pan Dance” – utrzymane w duchu muzyki dawnej, skoczne akustyczne granie, pochodzą z siedmiocalowej płytki „Ring Out Solstice Bells” z 1976. Z tego samego roku pochodzi odrzucony z „Too Old…” „Strip Cartoon” – bardzo w klimacie tej płyty, zaczynający się dość spokojnie, akustycznie, ale z czasem nabierający ekspresji za sprawą tak Barre’a, jak i organowych wstawek Evana. Dalej mamy „King Henry’s Madrigal” – szalony renesansowy rock (ładna gitarowa linia, masywne dźwięki basu, do tego flet, dzwoneczki, skoczny rytm…) – z roku 1979, z płytki promującej „Stormwatch” (znalazły się tam jeszcze „Home”, „Warm Sporran” i „Solstice Bells”). Podobne w klimacie, acz ze środkiem ciężkości co nieco bardziej przesuniętym w stronę rocka i ładnymi partiami wokalnymi (Ian plus Maddy Prior), jest „A Stitch In Time” z 1978 (płytka promująca „Bursting Out”, strona B: „Sweet Dream”). Na koniec pierwszej płyty wykonujemy skok w początkowy okres działalności grupy. „17” (solidne, typowo rockowe, wywiedzione z bluesa granie oparte na ekspresyjnej gitarowej partii fajnie dobarwionej fletem) to strona B singla „Sweet Dream” z 1970 (tu w okrojonej wersji: pierwotna miała 6 minut; „A Stitch In Time” też nieco przykrojono); wcześniejszy o rok „One For John Gee” Abrahamsa (rzecz w klimacie „This Was”: jazzujące blues-rockowe granie plus efektowne popisy na flecie) uzupełniał na singlu „Piosenkę dla Jeffreya”; zaś „Sunshine Day” (rzecz zupełnie nietypowa jak na Jethro Tull, dynamiczna, przebojowa piosenka w stylu psychodelicznego pop-rocka) i „Aeroplane” (lekko psychodelizujące, co nieco doprawione blues-rockiem granie; jedyny zarejestrowany utwór Jethro z gitarzystą Martinem Smithem) (oba: 1968) to pamiętny, pechowy singel grupy Jethro Toe.
Drugą płytę otwiera „Lick Your Fingers Clean” (1971): porcja bardzo dynamicznego, czadowego rockowego grania wzbogaconego szalonymi popisami na flecie, która nie znalazła się na „Aqualungu” głównie z uwagi na tematyczną zwartość tejże płyty. Potem dostajemy fragmenty nieszczęsnych sesji w Chateau d’Herouville latem 1972. Najpierw kolejna w dorobku Jethro ładna akustyczna ballada („Scenario”). Potem żwawe rockowe granie ze skokami dynamiki i gitarowo-fortepianowo-fletowymi unisonami („Audition”). I porcja dynamicznego tullowego rocka na finał („No Rehearsal”). Następnie skaczemy w drugą połowę dekady: „Beltane” (1977) to całkiem przyjemny fragment folkującego rocka, choć niestety co nieco ustępuje zawartości „Pieśni z Boru”. Natomiast „Crossword” to udany, solidny utwór z okresu „Stormwatch”: dość prosty, żwawy rytm, wyeksponowana, mocna linia basu (śp. John Glascock), organowo-gitarowe duety… O pięć lat wcześniej powstał dość podobny doń „Saturation”; natomiast „Jack-A-Lynn” (spokojny, balladowy, głównie akustyczny początek, płynnie przechodzący w nowocześnie brzmiące, dynamiczne rozwinięcie) „Motoreyes”, „Overhang” i „Rhythm In Gold” (rockowe granie z wyeksponowanymi syntezatorami i podbitą w miksie gitarą basową, dynamiczne, ale nie pozbawione zmian tempa i nastroju), to już rok 1982 i „The Broadsword…”.
Mamy tu też improwizowany, oparty na kroczącej linii basu Johna Glascocka zgrabnie rozwijanej przez organy i gitarę i ciekawie uzupełnianiej i kontrapunktowanej fletem, bluesowy instrumental. O folkowych korzeniach Jethro bardzo pięknie przypomina zaś „Part Of The Machine” (1988) – zaczynający się akustycznie, spokojnie, stopniowo rozwijający się w bardzo efektowny rockowy utwór z fletowymi szaleństwami i nieustannie zmieniającym się tempem i nastrojem całości. W podobnym klimacie utrzymany jest „Mayhem Maybe” z 1982 (z partią wokalną dograną w 1988). „Kelpie” zaś (1979) to skoczny jethrotullowy folk-rock. Do tego przemiksowane, okrojone do samej gitary akustycznej, głosu i okazjonalnych perkusjonaliów „Under Wraps #2”, „Only Solitaire”, „Salamander” i również przedstawione w oszczędnej postaci, z mocno okrojoną orkiestracją (i niestety trochę przez to pozbawione uroku pełnej wersji) „Moths”. Jest jeszcze balladowa miniaturka „Nursie” z czwórki „Life Is A Long Song” z 1971 (i z pełnej edycji albumu „Living In The Past”).
Trzecią płytę otwiera singlowy „Witch’s Promise” – stylowe, nastrojowe tullowanie z fletem, renesansowymi akcentami, wyeksponowaną gitarą akustyczną i czarownie wypełniającym tło melotronem – to też było na „Living…” Po „Bungle In The Jungle” następuje potężna porcja nagrań koncertowych (pomiędzy nie powstawiano parę studyjnych fragmentów: „Cheap Day Return”, „Life Is A Long Song”, „One White Duck” i singlowy, odmienny mix „Teacher”). Niektóre całkiem świeże, z roku 1987 i składu koncertowego z Donem Aireyem obsługującym klawiatury. Pięknie płynie sobie chyba jeszcze bardziej straitsowskie niż na płycie studyjnej „Farm On The Freeway” i ładnie unowocześnione „Living In The Past” (25 listopada). Do tego trochę kameralnie, oszczędnie zagranych staroci, jak „Wond’ring Aloud” i „Dun Ringill” oraz (już w całozespołowym wykonaniu, o pełnym brzmieniu) „Songs From The Wood” i zgrabnie skrócone do fragmentów pierwszej części „Thick As A Brick”, w których to starociach (zwłaszcza „Songs…”) niestety chyba najbardziej słychać, jak zmienił się głos Andersona – chyba że tego dnia był w nie najlepszej formie (29 października).
Są też fragmenty koncertu z 8 kwietnia 1982 – 2 dni przed premierą „The Broadsword And The Beast”. „Sweet Dream” zyskało nowoczesne, syntezatorowe brzmienie, ale Barre po staremu grzeje na gitarze hardrockowe rytmy i podkłady, a Dave Pegg udowadnia, że jako basista tylko nieznacznie ustępuje nieodżałowanemu Johnowi Glascockowi. Nieco mniej nowocześnie, stylowo wypada instrumentalna wiązanka „Pibroch” i „Black Satin Dancer”. Z nowych (wtedy) rzeczy jest „Fallen On Hard Times”, jest też „Clasp” (tu jako „The Clasp”) – dynamiczny, wciągający, na swój sposób tajemniczy, co nowoczesna syntezatorowa aranżacja jeszcze podkreśla. Do tego zagrane z należytym ogniem i biglem, bez przesadnego unowocześniania „Aqualung” i „Locomotive Breath” (z nietypową, gitarowo-syntezatorową kodą). Minus tych nagrań? Spora część została wyciszona (coby na srebrnej płytce zmieściło się jak najwięcej).
W roku 1988 był to cymes, co się zowie; obecnie jest to bardziej ciekawostka, jako że wiele nagrań z zestawu pojawiło się jako dodatki do kompaktowych remasterów katalogowych albumów Jethro (a sesje z Zamku Katastrof doczekały się znacznie obszerniejszej prezentacji). Tym niemniej jest to zestaw godny uwagi każdego fana Tull.