ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Within Temptation ─ The Silent Force w serwisie ArtRock.pl

Within Temptation — The Silent Force

 
wydawnictwo: Sony BMG 2004
 
1. Intro 01:58
2. See Who I Am 04:51
3. Jillian (I'd Give My Heart) 04:47
4. Stand My Ground 04:28
5. Pale 04:28
6. Forsaken 04:54
7. Angels 04:00
8. Memories 03:51
9. Aquarius 04:47
10. It's the Fear 04:07
11. Somewhere 04:13
 
Całkowity czas: 46:24
skład:
Sharon den Adel - Vocals
Stephen van Haestregt - Drums
Martijn Spierenburg - Keyboards
Jeroen van Veen - Bass
Ruud Jolie - Guitars (lead)
Robert Westerholt - Guitars
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,1
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,1
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,0
Arcydzieło.
,1

Łącznie 3, ocena: Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
 
 
Ocena: 5 Album jakich wiele, poprawny.
18.02.2014
(Recenzent)

Within Temptation — The Silent Force

Kontynuując podróż po dyskografii Within Temptation - po przełomowym dla zespołu albumie "Mother Earth", muzycy wzięli sobie trochę wolnego, pokończyli studia, wydali 4 single, 1 EP, 3 DVD i jeden album live. To wszystko w okresie 2000-2004. W Polsce panowała wtedy Małyszomania, Within Temptation zbierali zaś pieniążki, miedzy innymi na produkcję nowej płyty. Zmienił się także skład, doszli perkusista, a także gitarzysta i klawiszowiec (grają do dziś). Wydany 15 listopada 2004 roku "The Silent Force" to produkcja, która po raz kolejny pokazała zmianę stylu i charakteru muzyki tego holenderskiego zespołu. Tym razem była to zmiana w kierunku twórczości dynamicznej, bogatej w wielowarstwowe symfonie, chóry, hollywoodzkie wypolerowane brzmienie rockowego instrumentarium - a to wszystko posklejane na komputerze w 11 utworów.
 
Tak jak w przypadku "Mother Earth" pomysły na kompozycje sypały się jak z rękawa (1-2 dni i nagrane), tak przygotowany z wielkim rozmachem "The Silent Force" (z towarzyszeniem orkiestry symfonicznej i 80-osobowego chóru z Moskwy) dopracowywany i edytowany był w studio zapewne przez wiele wieczorów. Płyta zawiera zarówno kompozycje starające się brzmieć mocno, gitarowo ("See Who I Am", "Jillian", "Stand My Ground") jak i sporą ilość orkiestralnych ballad ("Pale", "Memories", "Somewhere"). Reszta mieści się gdzieś pomiędzy, będąc utrzymanymi w średnich tempach popowymi symfoniami. 
 
Główne zarzuty jakie można mieć do tej produkcji:
a) standardowo dla WT świetne kompozycje ("Stand My Ground", "Somewhere") przeplatają zupełnie średnie i mdłe ("Pale", "Memories", "Aquarius"). Zespół skupił się na balladowych tempach, jednak zamiast tworzyć klasyczne, podręcznikowe ballady (do czego mają naturalny talent - patrz album "Mother Earth"), nagrali pozujące na nowoczesne, bogato brzmiące, nostalgiczne hymny, w rzeczywistości będące ciągnącymi się jak flaki z olejem potworkami, do których orkiestra pasuje jak pięść do oka. 
 
b) monstrualny przerost formy nad treścią - jest to jeden z najbardziej przeprodukowanych albumów jakie znam. Orkiestra, dodatki, elektroniczne ozdobniki, sample, chórki - tego wszystkiego jest w nadmiarze, może jeszcze nie tak głośno, nachalnie i szybko jak np. na albumie "Hydra", ale w miejscach zupełnie niespodziewanych i nielogicznych - tak jakby zwykłą kanapkę doprawić łyżeczką każdej przyprawy dostępnej w domu, od soli zaczynając, na gałce muszkatołowej kończąc. Czasami odnoszę wrażenie, jakby do suwaków w studio dorwało się oszołomione tym wszystkim dziecko, chcąc koniecznie przetestować każdy możliwy preset i efekt. Zespół chyba nie miał jeszcze odpowiedniego doświadczenia w dopasowaniu klocków "orkiestra" i "rock", bo wyszło średnio, czasami wręcz jak remiks oryginalnego materiału. Kompozycje z "The Silent Force" nawet grane na żywo prezentują się o wiele lepiej niż oryginały. Zostały po prostu nieco przerobione i odsączone z loopów (powtarzanych z uporem maniaka prawie w każdej piosence) i efektów. Posłuchajcie takiego "Somewhere" - czy to wszystko co dzieje się w tyle jest naprawdę potrzebne? Wystarczyłby głos Sharon i prosty instrument akompaniujący.
 
c) Właśnie. Sharon. Ten niezwykły talent i muzyczna osobowość, stracił połowę swojej wartości na tych wszystkich zabiegach opisanych powyżej. Miękka, orkiestralna, popowa produkcja jak z bajek Disneya odarła jej głos z naturalności, agresywności, mocy, głębi i wyrazistości. Przez większość albumu słyszymy odpowiednio podrasowany i przerobiony głos Sharon, albo jako bombastyczne duble/frazowanie, albo pełne pogłosu, delaya i innych efektów jednostajne smęcenie. Bezsensowne poprawianie czegoś, co poprawy nie potrzebuje - zupełnie jak Monica Bellucci photoshopa. Choć trzeba przyznać, że taki styl śpiewu wpisuje się w cały klimat "The Silent Force" - mdły, powtarzalny, sztuczny, bajkowy. 
 
d) W tamtym okresie zespołowi nieco odbiło także jeśli chodzi o promocję, marketing i formę wydawniczą. "The Silent Force" pojawił się w trzech wersjach (w tym także 5.1, co w tamtych czasach było rzadko spotykane), doszło także wiele bonus tracków i materiałów dodatkowych, zamieszczanych we wszelkich możliwych kombinacjach. Pojawiły się 3 single, 4 teledyski i DVD z trasy (niezłe). Pewnie nie narzekałbym na to, gdyby materiał miał wyższą wartość artystyczną. Niestety ładne opakowanie nie zastąpi dość ubogiej zawartości. Gdyby nagrać ten materiał jeszcze raz od zera w dniu dziesiejszym, mogę się założyć, że wyszłoby o niebo lepiej. Choć głównym problemem są po prostu słabe kompozycje.
 
Mimo tych wszystkich zarzutów, "The Silent Force" otworzyło dla WT wrota do rzeszy nowych fanów, głównie płci pięknej w wieku gimnazjalnym. Dwa miesiące od premiery płyta osiągnęła status złotej w Niemczech, Holandii i Belgii. W połowie 2005 roku złotą płytę przyznano także w Finlandii, zaś w 2008 roku w Portugalii. W samej Europie sprzedano ponad 500,000 egzemplarzy płyty. Popularność nie współmierna do poziomu, jaki ten krążek reprezentuje. 
 
 
 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.