ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Pallas ─ The Dreams of Men w serwisie ArtRock.pl

Pallas — The Dreams of Men

 
wydawnictwo: InsideOut Music 2005
dystrybucja: Mystic
 
1. Bringer of Dreams/ 2. Warriors/ 3. Ghostdancers 4. Too Close to The Sun/ 5. Messiah/ 6. Northern Star/ 7. Mr. Wolfe/ 8. Invicible/ 9. The Last Angel
 
Całkowity czas: 73:09
skład:
Ronnie Brown - keyboards/ Colin Frazer - drums, percussion/ Niall Mathewson - guitars/ Greame Murray - bass, vocals/ Alan Reed - lead vocals
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,1
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,1
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,4
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,7
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,14
Arcydzieło.
,29

Łącznie 56, ocena: Absolutnie wspaniały i porywający album.
 
 
Ocena: 8 Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
13.01.2006
(Recenzent)

Pallas — The Dreams of Men

Są takie zespoły, do których muzyki nie można podchodzić obiektywnie. Choćby był to największy gniot, to i tak staniemy w obronie naszych ulubieńców. Na widok jakiegokolwiek wydawnictwa idoli w sklepie sikamy po nogach. Kibicujemy im od lat, każda nowa płyta jest dla nas wydarzeniem roku. Tak, już chyba się domyślacie. Pallas jest dla mnie takim zespołem. Ale ja nie mam problemów - nigdy nie musiałem się za Szkotów wstydzić. Nigdy mnie nie zawiedli. A teraz osiągnęli kolejny poziom. Najwyższy. Pallas, to obok takich gigantów jak Marillion, IQ, Arena, Pendragon, czy Yes, jeden z najważniejszych i chyba obecnie najciekawszych zespołów parających się Neo-Progresem lub progresem symfonicznym. Wspaniała muzyka, typowo brytyjska (zespół pochodzi ze Szkocji), w stylu IQ czy Areny, z dodatkiem romantyzmu Marillion i symfoniki Yes. Twórczość Pallas charakteryzuje czysty, świetny wokal Alana Reeda, znakomita produkcja i brzmienie, oraz bardzo dużo wpadających w ucho, dojrzałych zagrywek i melodii. Już w 2001 roku dali o sobie znać szerszej publice za sprawą obsypanej wszelkimi nagrodami 'The Cross And The Crucible'. Nie zapominając o poprzednich, równie udanych, płytach Pallas, trzeba przyznać, że produkcja z 2001 była prawie ideałem. Postawiła poprzeczkę bardzo wysoko i nikt nie sądził, że po 4 latach (pełnych 'live’ów', DVD i innych smaczków) dane nam będzie sięgnąć jeszcze wyżej.

Pallas nagrał po raz kolejny płytę bardzo dojrzałą, mądrą i niebanalną. Samo obcowanie z tą muzyką uszlachetnia. 9 utworów, prawie 73 minuty muzyki - pamiętliwi pewnie mi wypomną, że nie lubię długasów - owszem! Ale takiej sztuki nigdy dość! Nie jestem typem, który słucha jednej płyty kilka razy z rzędu, ale z 'Dreams Of Men' było inaczej. Każdy utwór wciąga na swój sposób, przy czym całość jest niesamowicie spójna. Najbardziej lubię na albumie symfoniczne smaczki i dodatki. Także floydowskie gitary stanowią bardzo mocny punkt - nieszablonowe, rozpływające się jakby do nieskończoności, płynące przez naszą głowę. Do tego niesamowity wokal Alana Reeda i 'najlepsza w południowej ćwiartce' sekcja Colina i Greame'a. Instrumentalnie nic do zarzucenia, tak samo kompozycyjnie. 'Bringer of Dreams' doskonale nas wprowadza w to misterium. Pulsujące rytmy, ciekawe refreny, zmiany tempa i emocje! 4 lata przerwy chyba dobrze zrobiły chłopakom, bo świeżość bije z każdego kawałka z taką mocą, jak z egzemplarza gazety prosto z drukarni.

Nie ma sensu, żebym opisywał każdy utwór po kolei, bo musiałbym pisać całą noc. Wolniejsze, nastrojowe wulkany uczuć mieszają się z szybszymi, bardziej przebojowymi kawałkami (sentyment do roku 1984?). Weźmy choćby taki rozmarzony, chóralny, metaforyczny 'Ghostdancers' (gwóźdź programu) a przed nim zawadiackie 'Warriors'. Opus magnum to 12 minutowe 'Too Close To The Sun'. Kolejny raz gra metafor, słowne mistrzostwo połączone z instrumentalnym artyzmem. Nie wyobrażam sobie, żeby oni byli w stanie nagrać jeszcze lepsze utwory. Nawet dwa długasy na koniec, 'Invincible' i 'The Last Angel' nie zanudzają nawet przez chwilę. Bardzo dobry album!

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.