ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Santana ─ Abraxas w serwisie ArtRock.pl

Santana — Abraxas

 
wydawnictwo: Columbia 1970
dystrybucja: Sony Music Polska
 
1. Singing Winds Crying Beasts (Carabello) [04:51]
2. Black Magic Woman/Gypsy Queen (Green, Szabo) [05:19]
3. Oye Como Va (Puente) [04:17]
4. Incident At Neshabur (Gianquinto, Santana) [04:58]
5. Se A Cabo (Areas) [02:50]
6. Mother’s Daughter (Rolie) [04:25]
7. Samba Pa Ti (Santana) [04:45]
8. Hope You’re Feeling Better (Rolie) [04:10]
9. El Nicoya (Areas) [01:30]
Bonus Tracks: 10. Se A Cabo (Areas) [03:47]
11. Toussaint L’Ouverture (Santana, Rolie, Areas, Brown, Carabello, Shrieve) [04:52]
12. Black Magic Woman – Gypsy Queen (Green, Szabo) [04:57]
 
Całkowity czas: 51:15
skład:
Carlos Santana – Lead Guitar, Vocals. Gregg Rolie – Keyboards, Lead Vocals. Dave Brown – Bass Guitar. Mike Shrieve – Drums. Jose Areas – Timbales, Congas. Mike Carabello – Congas. Thanks To: Rico Reyes – Vocal, Percussion. Alberto Giainquinto – Piano. Steven Saphore – Tabla.
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,2
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,3
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,5
Arcydzieło.
,50

Łącznie 60, ocena: Arcydzieło.
 
 
Ocena: 8++ Arcydzieło.
31.12.2013
(Recenzent)

Santana — Abraxas

Sylwester z ArtRockiem – odcinek VI, ostatni. Czyli coś miłego i niebanalnego do słuchania w ostatni wieczór roku.

Jak powiedział sam Carlos: Wraz z „Abraxas” ludzie odkrywali gorącą miłość na tylnych siedzeniach samochodów – więc płyta na ostatni dzień roku jak znalazł (chociaż, mimo łagodnej zimy, w samochodzie byłoby chyba co nieco za zimno, więc raczej polecam przynajmniej jakąś wygodną kanapę).

Mimo niezbyt obiecującego startu (jeden z promotorów po zaliczeniu koncertu zespołu powiedział Santanie, żeby nie porzucał pracy przy zmywaniu naczyń, bo nigdy nie osiągnie sukcesu na rockowej scenie), zespół Santana – początkowo psychodeliczny jam-band, grający kombinację psychodelii i muzyki latynoamerykańskiej z jazzową domieszką – bardzo szybko rozwinął skrzydła. Owacyjnie przyjęty, świetny koncert na Woodstock (pomimo że Carlos był tak zaćpany, że na scenę trzeba było go zaprowadzić, bo sam nigdy by tam nie trafił), bardzo udana i bardzo dobrze się sprzedająca debiutancka płyta z sierpnia 1969… No to teraz trzeba podtrzymać dobrą passę, co nie jest takie łatwe (wszak mówi się o tzw. syndromie drugiej płyty). Owoc sesji z przełomu kwietnia i maja 1970 trafił na rynek we wrześniu tegoż roku, opatrzony tytułem „Abraxas” i opakowany w efektowną (przywodzącą co nieco na myśl „Kurewskie Nasienie”) okładką z obrazem „Zwiastowanie” Matiego Klarweina. I okazał się jeszcze lepszy niż debiutancka płyta.

Na „Abraxas” Carlos Santana i kompani zaprezentowali dojrzałą, bardziej jednorodną odmianę muzyki, jaką zaproponowali na debiucie: mieszankę rocka, psychodelii, latynoskich brzmień i rytmów i jazzu; do tego zaproponowali słuchaczowi szereg niezwykle udanych, porywająco zagranych kompozycji (tak swoich, jak i przeróbek). I tak powstało jedno z rockowych arcydzieł lat 70.

Swoją drogą, trzeba było mieć jaja, żeby tak zacząć płytę: „Singing Winds Crying Beasts” to dość odjechana forma, z jazzowym wstępem fortepianu, rozimprowizowanymi partiami fortepianu elektrycznego, gitarowymi dodatkami i szalejącymi perkusjonaliami, amorficzna, dla przypadkowego słuchacza dość trudna w odbiorze. I w pewnym momencie zaczyna się organowy motyw z „Gypsy Queen”, płynnie przechodzący w bluesową piosenkę fascynująco przeniesioną do muzyki latynoamerykańskiej: „Black Magic Woman” zawiera w sobie sporo z oryginału (zwłaszcza w co nieco bluesującej gitarowej solówce), ale zarazem pulsuje wręcz tanecznymi rytmami rodem z Ameryki Środkowej. Nawet gdy znów przechodzi w „Gypsy Queen”, a Carlos zamienia w swoim graniu elementy bluesa na elektryczny jazz, całość nadal brzmi jak z jakiejś szalonej zabawy gdzieś w małym meksykańskim mieście. Do tego różne niuanse aranżacyjne (posłuchaj, co robi Rolie na fortepianie elektrycznym: w „Woman” delikatny, nastrojowy, dopełniający całe nagranie, w „Queen” grający agresywne, rytmiczne partie). A potem jest równie pięknie. Efektowne mambo „Oye Como Va” Tita Puente z przeplatającymi się solówkami gitary i organów, zbiorowymi partiami wokalnymi i wszechobecnym, pulsującym rytmem. Rozpędzony „Incident At Neshabur”, łączący znów latynoskie rytmy z jazz-rockiem, pełen ciągłych zmian tempa i nastrojów, z efektownie zaplatającymi się popisami gitar, organów i akustycznego fortepianu (na którym gra sam autor tegoż utworu, Alberto Gianquinto), nagle się w pewnym momencie zatrzymuje, przechodząc w subtelną gitarową miniaturkę (coś a la „Song Of The Wind” z późniejszej o dwa lata płyty „Caravanserai”), ładnie prowadzącą do nastrojowego, jazzującego finału z wyeksponowanym fortepianem. I tak kończy się pierwsza strona czarnej płyty.

Drugą stronę otwiera latynoski rock „Se A Cabo”. W „Mother’s Daughter” Gregg Rolie wyprawia się na tereny hardrockowe, z organowymi popisami, co nieco zachrypniętym, stylowym śpiewem samego autora i bardziej surowo brzmiącą, typowo rockową gitarą; w „Hope You’re Feeling Better” dorzuca do tego jeszcze funkujący rytm. Dla równowagi, Carlos proponuje uroczą, gitarową instrumentalną kompozycję z pięknie płaczącą, melodyjną gitarą, z rodzaju tych, jakie już wkrótce będą jego znakiem firmowym („Samba Pa Ti”). I na sam koniec miniatura jakby z jakiegoś rytuału, z grupowym śpiewem i perkusyjnymi szaleństwami. Zremasterowaną wersję CD uzupełniają jeszcze trzy nagrania z koncertu w Royal Albert Hall 18 kwietnia 1970 – wyróżnia się „Toussaint L’Ouverture”, świetny przykład jam-bandowych korzeni zespołu Santana: otwarta, rozimprowizowana forma, w której każdy z muzyków ma pole do popisu.

Nic się ta płyta nie starzeje. Bo arcydzieła się nie starzeją.


 

Od przyszłej soboty rusza sequel - "Karnawał z ArtRockiem".
 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.