Przy okazji łódzkiego festiwalu Soundedit'13 miałem przyjemność zapoznać się z muzyką Billa Laswella do kultowego filmu Koyaanisqatsi. Po tym, co zobaczyłem, wyrobiłem sobie bardzo pozytywne zdanie o ambiencie wykonywanym na żywo. Podczas swojego występu Laswell tak mądrze zsynchronizował dźwięk z obrazem, że otrzymaliśmy niezwykle przekonujący, jeśli nie wręcz imponujący przekaz. Odpowiednio oprawiona i nacechowana muzyka otoczenia stała się jednorazową ilustracją, zwalniającą moją wyobraźnię od pracy na pełnych obrotach. Czułem się jak podczas kasowego seansu w dobrym kinie. Nie bez powodu o tym piszę właśnie przy okazji recenzowania jednego z tytułów z szerokiego katalogu płyt z muzyką ambient.
Aerial Roots nagrano między czerwcem a grudniem 2008 roku w Chicago, rodzinnym mieście basisty i kompozytora C.J. Boyda. Artysta odwiedził w miniony piątek Bydgoszcz, w której zagrał jedyny w naszym kraju koncert promujący na nowo stary materiał z wydanej w ekopacku płyty Aerial Roots. Pozbawiona wizualnej oprawy muzyka musiała się podobać, skoro sam wykonawca był zachwycony swoim występem w bydgoskim Mózgu, określając go jako fantastyczny.
Aerial Roots wypełnia w całości muzyka otoczenia oparta na szarpanych frazach gitary basowej i kontrabasu, nieraz kilkakrotnie zapętlonych, okraszonych głosem, niekiedy gwizdem lub niewyszukaną grą na harmonijce ustnej. Wobec zewsząd otaczającego człowieka szumu, ta z pozoru mało wysublimowana muzyka spełnia rolę zatyczek do uszu, tak że okno duszy otwiera się coraz szerzej i szerzej, a to na świat zamyka z hukiem. Oczywiście, muzyka na płycie tego artysty-włóczęgi zza oceanu nie ma wprawdzie w sobie nic z religijnej zadumy, co nie znaczy, że po pierwszych trąceniach strun elektrycznego basu C.J. Boyda – jak mawiał za życia pewien niezależny redaktor muzyczny – od razu nie robi się lepiej na duszy i dookoła. Przyjrzyjmy się jej zatem nieco bliżej. „Everytime I Don the Ski Mask” zaczyna się odrobinę w stylu Terry'ego Rileya z tęczowego okresu, „Pensive Pez” ma postrockowe ambicje, a „We Know Time” nie odbiega daleko od założeń koncepcyjnych dwóch poprzednich.
Aerial Roots stanowi jeden ciąg dźwięków, swoistą flow music, zakłóconą jedynie przez cięcia wynikające z podziału na trzy oddzielne kompozycje. Tytułowe korzenie powietrzne zostały ciekawie ujęte na dość mrocznym, zdobiącym okładkę płyty zdjęciu. Być może jednak właśnie odkryłem jakieś parareligijne znaczenie w kontekście samej nazwy płyty. (Pochodzący z tropikalnych regionów Azji figowiec pagodowy, mający takowe korzenie, jest nazywany w Buddyzmie drzewem oświecenia). Nagrana przez C.J. Boyda i zmiksowana przez Evana Hydzika w jego własnym domu, Aerial Roots powinna się spodobać miłośnikom twórczości Billa Laswella czy Terry'ego Rileya, nawet jeśli nie dołączono do niej ułatwiających odbiór trójkolorowych przeźroczy. Uszy do góry! Uprzedzenia na bok!