ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Sabaton ─ Swedish Empire Live w serwisie ArtRock.pl

Sabaton — Swedish Empire Live

 
wydawnictwo: Nuclear Blast Records 2013
dystrybucja: Warner Music Poland
 
1. (Introduction) [15:50]
2. The March To War [01:20]
3. Ghost Division [04:03]
4. Uprising [05:36]
5. Gott Mit Uns (Eng.) [04:36]
6. Cliffs Of Gallipoli [05:50]
7. Lion From The North [06:24]
8. Price Of A Mile [07:15]
9. Into The Fire [03:30]
10. Carolus Rex (Eng.) [07:10]
11. Midway [05:19]
12. White Death [04:42]
13. Attero Dominatus [04:28]
14. Art Of War [05:52]
15. Primo Victoria [05:15]
16. 40:1 [09:45]
17. Metal Crue [08:12]
18. Panzer Battalion [10:20]
DVD Extra: 19. The Great Orchestra Of Christmas Charity [04:45]
 
Całkowity czas: 121:17
skład:
Joakim Broden. Par Sundstrom. Chris Rorland. Thobbe Englund. Robban Back.
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,2
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,1
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,3
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,0
Arcydzieło.
,0

Łącznie 6, ocena: Album jakich wiele, poprawny.
 
 
Ocena: 5 Album jakich wiele, poprawny.
20.11.2013
(Recenzent)

Sabaton — Swedish Empire Live

Sabaton ma w naszym kraju sporo fanów i często i chętnie wpada na koncerty nad Wisłę; w roku 2012 doczekał się zaproszenia na Przystanek Woodstock. Dwugodzinny koncert został zarejestrowany i w rok później srebrna płytka (lub płytki, bo edycje są różne) „Swedish Empire Live” trafiło na rynek.

Zrobione jest to wszystko profesjonalnie. Oprawa wizualna sceny, efekty pirotechniczne, praca kamer – tutaj w sumie ciężko byłoby się do czegoś przyczepić: solidna, fachowa robota. To samo można powiedzieć o samym Sabatonie: panowie się nie oszczędzają, grają z poświęceniem i zaangażowaniem, widać, że mają spore umiejętności techniczne, że dają ze siebie wszystko – zwłaszcza wokalista, ani przez chwilę nie pozostający w miejscu. Do tego jeszcze różne smaczki: a to wielka biało-czerwona flaga rozwijana wśród publiczności, a to kilkaset tysięcy gardeł śpiewające Mazurka Dąbrowskiego, a to różne zagajenia Brodena („…jeszcze jedno piwo?!”). I w sumie dzięki temu da się te dwie godziny w miarę bezboleśnie przetrwać do końca na trzeżwo, za jednym podejściem.

Bo od pierwszej minuty słychać: owszem, grać panowie potrafią, ale komponować (jeszcze) nie. Niby powybierali tu najlepsze utwory ze swoich płyt, ale to ciągle jest kostropaty, rzemieślniczy, przeciętny power metal, jakiego powstało już masę i jakiego powstanie jeszcze drugie tyle. Nawet jeżeli panom uda się stworzyć zalążek jakiejś fajnej kompozycji (a chwilami takowe nieśmiało wychylają łeb - ot, chyćby "Lion From The North"), zaraz muszą to zmiażdżyć tonami patosu, którego, w przeciwieństwie choćby do Helloween, Rhapsody (Of Fire), Gamma Ray, Avantasii… do dobrych zespołów powermetalowych po prostu, nie potrafią utrzymać w karbach, nie potrafią zrównoważyć czadem. Tego patosu, nawet jak na power-metal, jest tu za dużo: od początku do końca jest to pomieszanie iście wagnerowskiego monumentalizmu i powermetalowych schematów (te wspólne kiwki gitarzystów z nóżkami na odsłuchach, od lat powielane w nieskończoność przez wszystkich imitatorów Judas Priest) z solenną szkolną akademią ku czci jakby rodem wprost z byłego systemu (jest przecież nawet wielka flaga i hymn, tylko kwiatów i dzieci w strojach ludowych do kompletu brakuje…) – bardzo doskwiera brak jakiejś chwili odprężenia, luzu, brakuje dystansu, sieriozne, sztywne, nadęte to wszystko straszliwie. Zresztą, za dużo patosu nawet jak na power metal, to tak jakby stwierdzić: za dużo głupoty nawet jak na komisję Macierewicza. Aż za wymowne.

Niestety – Sabaton to ciągle powermetalowa druga liga, i to bardziej Barnsley niż QPR. I albo wreszcie panowie wezmą się do roboty i nagrają dobrą, słuchalną od początku do końca płytę, albo za paręnaście lat będą o nich pamiętać tylko zagorzali pasjonaci gatunku, a sami zainteresowani będą tyrać w szkołach albo na budowach, od czasu do czasu przy wieczornym piwku wspominając, jak to kiedyś grali w zespole. I w niczym nie zmieni tego nachalna promocja i zasponsorowana przez wydawcę wkładka w ponoć jedynym piśmie rockowym nad Wisłą (zresztą, obecnie to bulwarowe połączenie tabloidu z kryptoreklamą, niczym usłużna panna chętnie udzielające swych wdzięków każdemu, kto odpowiednio sypnie groszem, a po dawnej wielkości to już nawet wspomnienie nie pozostało. R.I.P.). We wkładkowym tekście panowie proponują: weź zimne piwo i rozkoszuj się oglądaniem. Widać, że chłopaki oglądały „Magnum Force” i wiedzą, że prawdziwy mężczyzna musi być świadom swych ograniczeń. Bo na trzeźwo, cholera, jednak dość ciężko dotrwać do końca tej płyty.


 

W podstawowej wersji DVD dodatków jest niewiele. Wprowadzenie (panowie dojeżdżają na koncert i instalują się na scenie; przeplatane jest to luźnymi wypowiedziami muzyków) i krótki filmik-laurka o WOŚP dla zachodnich słuchaczy.
 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.