Znacie ten zespół? Jeśli nie, to warto nadrobić zaległości, bo GIAA to jeden z czołowych obecnie przedstawicieli dość niszowego poletka jakim jest mieszanka instrumentalnego post-rocka, eksperymentalnej elektroniki i atmosferycznej psychodelii. Pochodzą z Irlandii, a "Origins" to ich szósty album.
Nowy krążek (zresztą z poprzednimi było dość podobnie), to mieszkanka i eksperymenty dźwiękowe, całość jednak nie odbiega w jakieś abstrakcyjne rejony - słychać tu przede wszystkim zabawy z efektami gitarowymi i elektronicznymi samplami wplecionymi w szkielet klasycznych rockowych rytmów. Zresztą sami muzycy pochwalili się, że ich głównym narzędziem przy tworzeniu materiału były poniższe zabawki:
Trzeba przyznać, że udało się z tego wycisnąć wiele ciekawych kombinacji dźwiękowych. Jest troszkę psychodelii, trochę elektro zahaczającego o ambient, nieco space-rocka, progresu i klasycznych brzmień. Faktura, tło, przestrzeń stanowi tutaj często ważniejszą treść niż melodie, refreny, regularne struktury (występują rzadko). Takie "Weightless" to dość zgrabne połączenie nowoczesnego ambientu spod znaku The Sight Below z post-rockowym graniem w tle (stłumiona perkusja, delaye i reverby gitarowe, brak wokalu, repetycje charakterystyczne dla muzyki minimal). Dość fajnie musi to brzmieć na żywo, kiedy te wszystkie improwizacje zostaną wzbogacone przez wizualizacje graficzne i koncertowy flow. Oczywiście, muzyka ta choć ciekawa, nie jest jakimś wybitnym odkryciem, ale wszystkie osoby z otwartym muzycznym umysłem miło spędzą 54 minuty nad tą nieszablonową układanką.