ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Red Masque, The ─ Mythalogue w serwisie ArtRock.pl

Red Masque, The — Mythalogue

 
wydawnictwo: Beta-Lactam Ring Records 2013
 
1. The Blessing
2. The Wendigo
3. The Sirens and the Snakes
4. The Dark Salt Sea
5. The Curse
6. The Minotaur
7. The Labyrinth
8. The Song for Icarus
9. The Ruins of the Palace of Minos
10. Polyphemus (Live - bonus)
11. The Hallowed (Bonus)
 
Całkowity czas: 57:58
skład:
Lynnette Shelley - głos, perkusja
Brandon Ross - bas, klawisze
Nicholas Gianetti - gitary
Steve Craig - perkusja
 
Brak ocen czytelników. Możesz być pierwszym!
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Brak głosów.
 
 
Ocena: 8 Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
06.05.2013
(Recenzent)

Red Masque, The — Mythalogue

Philly jest przydomkiem amerykańskiego miasta o rewolucyjnej tradycji. Pełna jego nazwa to oczywiście Filadelfia, położona nad Delaware, z której pochodzi, grający avant progressive rock, kwartet The Red Masque. TRM jest grupą o zdecydowanie bezkompromisowej i niezłomnej karierze, której początki sięgają roku 1999. Poruszająca się niepewnym krokiem po zachodniej scenie muzycznej, TRM znana była wówczas pod żartobliwie brzmiącą nazwą – Brandy of the Damned. Jednakże nazwa ta nie etykietowała długo skromnych poczynań Filadelfijczyków, gdyż już w lutym 2001 ostatecznie przybrano, charakterystyczne do dziś, szkarłatne miano The Red Masque. Obecny skład zespołu, który tworzy dwoje protoplastów, Lynnette Shelley i Brandon Ross, oraz dwóch nowicjuszy, Nicholas Gianetti i Steve Craig, ustalił się dopiero w dziesiątym roku działalności TRM. Prawdopodobnie utrwali się przy okazji ciepłego przyjęcia wydanego z początkiem maja albumu Mythalogue i przypieczętuje definitywnie swój przyszły sukces oczekiwaną jak zbawienie przez muzyków propozycją trasy koncertowej po Stanach. Po raz pierwszy w historii zespołu, ich długogrająca płyta została wydana przez portlandzką wytwórnię Beta-lactam Ring Records. Wszystkie wcześniejsze dokonania Filadelfijczyków opatrywane były zgoła nic nie mówiącymi nikomu etykietami.

Zainicjowana niedawno współpraca pomiędzy TRM i BlRR, którego ojcem założycielem i niepodzielnym patronem pozostaje od kilkunastu lat Chris McBeth, otwiera nowe możliwości przed zespołem. Po pierwsze, odkrywa się na nowe środowisko słuchaczy, oddanych wyznawców ciemnej strony księżyca, wielbicieli odważnych eksperymentalnych brzmień bez skrajnie nadmuchanych treści, mówiących o elfach i tym podobnych dziwolążnych borostworach. (Shelley – autorka tekstów – czerpie literackie pomysły z mitologii i celtyckiego folkloru, o których śpiewa zaaferowanym głosem a'la Grace Slick). Pozbawione cienia patosu i strachu przed kolejną redefinicją rocka progresywnego muzyka kwartetu musi zawstydzać współczesnych sobie wykonawców wzbudzającego od zawsze dużo kontrowersji gatunku. Po drugie, ukazuje drugie oblicze wokalistki Lynnette Shelley w nad wyraz oryginalnej autokreacji obiecującej artystki wizualnej. Jej niepowtarzalna grafika zdobi okładkę Mythalogue, jak również większość wcześniejszych płyt TRM.

W warstwie muzycznej album znacznie różni się od bezdusznych i zwyczajnie nudnych wydawnictw hermetycznego nurtu neoprogrocka, zaskakując oryginalnym i świeżym spojrzeniem na ikony rocka progresywnego lat siedemdziesiątych, King Crimson i Van der Graaf Generator, będące od dawna jednymi z najciekawszych fenomenów współczesnej muzyki rozrywkowej. W odróżnieniu od całej masy neoprogresywnych artystów, grających chyba już wyłącznie dla własnej przyjemności, TRM jawi się w swym śmiałym i, co ważne, owocnym drążeniu spuścizny mistrzów gatunku jako mimowolny kontestator antykwarycznych, czerstwych brzmień, wyrosłych z bezkrytycznego i bezrefleksyjnego hołdowania tradycji rocka progresywnego. Na nowym albumie Shelley/Ross/Gianetti/Craig nie sypią cytatami fragmentów utworów zasłużonych tytanów rocka, jak robili to niektórzy artyści, nagrywający w pierwszej połowie lat 90. bardzo udane zresztą płyty (Pendragon The World i Window of Life oraz Anekdoten Vemod). Zamiast tego, dzielnie, lecz też nie bez twórczego mozołu, budują szaloną wizję własnego stylu opartego na surowych, „trzewnych” brzmieniach, obleczonych w znajomy szkarłat gitarowych riffów, które z powodzeniem mogłyby wyjść spod palców Roberta Frippa. Co więcej, snują posępne akordy, nawiązując, świadomie bądź nie, do minorowej atmosfery Plagi latarników VdGG.

Niespokojna, dysonansowa, momentami wręcz demoniczna muzyka na nowym krążku filadelfijskiej formacji krzepi me progresywne ucho z podobną intensywnością, co ubiegłoroczne Viljans Öga Änglagård czy dwuletni Comm The Tangent. To co jednak stanowi o niepowtarzalnej sile wydawnictwa Mythalogue, zamyka się w jego szorstkim, niebanalnym brzmieniu, odmiennym niż wszystko inne, co leży na półce z artykułami neoprogresywnego sortu. Mythalogue jest piątą, nie licząc debiutanckiej EP'ki, płytą The Red Masque, ale tak naprawdę pierwszą z prawdziwego zdarzenia, nagraną dla BlRR w połowie 2012, posiadającą porządny mastering Boba Drake'a i unikatowy artwork autorstwa Lynnette Shelley. Ściągająca uwagę niczym potężny śpiew hebanowego zegara na dworze księcia Prospero, przyprawia o niejeden dreszcz swym kostropatym, obleczonym w szkarłat brzmieniem. Najwyższy czas założyć czerwoną maskę...

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.