To mój absolutny rekord, bowiem pięciominutowego materiału jeszcze w naszym serwisie nie recenzowałem. No cóż, kiedyś musi być ten pierwszy raz… A tak zupełnie serio – to całkiem oficjalny singielek, wydany przez Mystic Production i spakowany do gustownej tekturki. Swoją premierę miał 21 września tego roku podczas warszawskiego koncertu formacji w ramach festiwalu "Emocje i Taniec". Wtedy to każdy nabywca biletu, mógł owe wydawnictwo otrzymać przy wejściu, później ta limitowana płytka dostępna była podczas koncertowych wojaży kapeli po Europie, ale i po naszym kraju.
To wydawnictwo zapowiadające trzeci – po krążkach Aura i Earthshine – studyjny album Tides From Nebula. Jeszcze przed upublicznieniem Hollow Lights Maciej Karbowski – gitarzysta i klawiszowiec formacji – pisał: Atmosfera podczas pracy nad nim była rewelacyjna, a chyba to się najbardziej liczy przy pisaniu muzyki – szczerość i radość tworzenia. I to wszystko w tym utworze słychać. To szczególnie w pierwszej części utwór bardzo optymistyczny w swoim wyrazie, luźny i lekki, by nie powiedzieć… popowy! Tym razem nie wita nas żar postrockowego zgiełku, bowiem pierwsza minuta kompozycji uderza raczej gitarą The Edge’a i echem muzyki Irlandczyków z U2. Dopiero w drugiej minucie dostajemy gitarowe plamy delikatnie pachnące muzyką Dalekiego Wschodu. I tak naprawdę wreszcie w trzeciej minucie pojawia się tak charakterystyczna instrumentalna gitarowa ściana, kojarzona z postrockiem. Końcówka numeru przynosi błogie uspokojenie, ponownie odwołujące się do wschodnich dźwięków. Warto dodać, że panowie po raz kolejny potrafili ubrać swoją kompozycję w ciekawą, zapamiętywalną i chwilami przejmującą melodykę.
Mała to rzecz, ale cieszy. Jest z pewnością kolejnym udanym krokiem na drodze tej ambitnie rozwijającej się formacji. No a poza tym pokazuje, że artyści nie stoją w miejscu. Bo odchodzą tu od oniryczności Earthshine i zmierzają do… To pewnie pokaże kolejny krążek.