ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Ultravox ─ Lament w serwisie ArtRock.pl

Ultravox — Lament

 
wydawnictwo: Chrysalis Records 1984
 
1. White China (3.52)
2. One Small Day (4.33)
3. Dancing with Tears in My Eyes (4.40)
4. Lament (4.42)
5. Man of Two Worlds (featuring Gaelic vocals by Mae McKenna) (4.28)
6. Heart of the Country (5.07)
7. When the Time Comes (4.58)
8. A Friend I Call Desire (5.13)
 
Całkowity czas: 37:38
skład:
Warren Cann - drums, backing vocals
Chris Cross - bass, synthesizer, backing vocals
Billy Currie - keyboards, violin
Midge Ure - guitar, lead vocals
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,1
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,1
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,5
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,10
Arcydzieło.
,10

Łącznie 27, ocena: Absolutnie wspaniały i porywający album.
 
 
Recenzja nadesłana przez czytelnika.
Ocena: 8++ Arcydzieło.
15.07.2012
(Gość)

Ultravox — Lament

Po trzech zjawiskowych i nowatorskich płytach, Ultravox nagrał drugą z kolei po "Vienna" płytę wybitną, pozbawioną słabych momentów - "Lament". O ile „Quartet” był albumem bardziej optymistycznym, radośniejszym od „Rage In Eden”, o tyle „Lament” to powrót do ciemniejszych zakamarków duszy.

Rozpoczyna się wręcz dyskotekowo. Bowiem „White China” to niezwykle nośny, przebojowy (szczególnie w refrenie), ale bardzo „podelektronizowany” utwór. Aranżacyjne smaczki, których nie tylko w tym utworze sporo, głównie w warstwie rytmicznej przypominają to, co koledzy z Depeche Mode robili właśnie na „Some Great Rewards” z tego samego roku. Ciekawe kto kim się inspirował? Następnie mamy singlowy „One Small Day”, również megaprzebojowy (ale nie aż tak jak następny utwór). Świetny refren, rockowa, gitarowa zwrotka. No i najbardziej znany wycinek twórczości Ultravox – „Dancing with Tears in My Eyes”. Mechaniczny rytm, przepiękny refren, mający w sobie właśnie tę kwintesencję New Romantic – piękno i wyzwolenie emocji, podane w jakże elegancki sposób. I tutaj warto wspomnieć o tym, jak ważnym instrumentem w tej muzyce są keyboardy. Kilka dźwięków, które wręcz wywołują ciary na plecach. Kompozycja „Lament” przynosi bardziej nastrojowy klimat, zachowuje popowy charakter, oczywiście mamy świetnie zaśpiewany przez Ure’a, kojący  refren. „Man of Two Worlds” zachowuje podobny charakter, z tą różnicą, że Ure’owi towarzyszy wokalistka Mae McKenna, m.in. dla sympatyków rocka progresywnego znana z okolic zespołu Camel. Zaśpiewała na albumie „Harbour of Tears” z 1996 r. Ten duet na „Lamencie” wypadł urzekająco.

No i gwóźdź programu – „Heart of the Country”. Najbardziej mroczny i przemawiający do wyobraźni. Znów w zwrotce słychać Depeszów AD 1984. Śliczna końcówka, symfoniczny rozmach, jak zwykle świetna partia skrzypiec Billy’ego Curriego, grobowo-piękny wręcz motyw klawiszowy. Cudowny utwór, po którym trzeba sobie zrobić przerwę, by ochłonąć.

„When the Time Come” zachwyca mroczno-melancholijnym klimatem, natomiast jeszcze mroczniejszy „A Friend I Call Desire” ma coś z U2, ale bardziej jest to Ultravoxowy twór niż U2.

„Lament” to płyta przebojowa. Na pewno zespół nikogo na tym albumie nie kopiuje. Być może słychać inspiracje innych czołowych brytyjskich zespołów tamtego czasu, ale Ultravox to na tyle kreatywny i ambitny zespół, że wątpię, aby chciał iść na łatwiznę. Oczywiście w tym czasie musieli zmienić swoje podejście do komponowania, zrobić lifting swojego stylu, aby ta płyta nie przypominała nic, co zrobili wcześniej. I tak też jest. To inna płyta od poprzednich. Jest jednak od początku do końca znakomita, a należy pamiętać, że na „Rage In Eden” i „Quartet” jednak zdarzały się słabsze utwory. Jedna z najważniejszych płyt lat 80. Ba! Rockowych w ogóle!

Po wydaniu „Lament” Ultravox był u szczytu sławy. Panowie mogli osiągnąć taki status jak U2 czy Depeche Mode i w mojej ocenie zaprzepaścili swoją szansę. Wybrali najgorszą z możliwych dróg. Ure rozpoczął karierę solową i zaniedbał macierzysty zespół. Ultravox po wydaniu „U-Vox” w 1986 roku wypadł z muzycznej ekstraklasy, stracił orientację w terenie i zamilkł na kilka lat, wydając w latach 90. nie dorównujące poprzednim wydawnictwom płyty, „Revelation” oraz „Ingenuity”. Dopiero teraz, po wydaniu świetnego, choć gorszego od „Lament” czy „Vienny” „Brylanta”, powrócił w świetnym stylu. Nikt się takiego wejścia smoka nie spodziewał. Ale cóż z tego? Panowie mają swoje lata, nowej publiczności im raczej nie przybędzie, chcą zacząć od początku. Życzę im wszystkiego dobrego, ale jak będzie?

I właśnie na tym polega porażka Ultravox – musi zacząć wszystko od początku.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.