Dokształt koncertowy - nieregularnik wakacyjny.
Odcinek czwarty.
Wiadomo – występy na żywo to sól rocka.
Wiosną 1979 roku Kate Bush odbyła swoja pierwszą i jedyna trasę koncertową, znaną pod nazwą (nieoficjalną) "The Tour of Life". Było to 28 koncertów w całej Europie, ale głównie w Wielkiej Brytanii. Cztery miesiące, sześć dni w tygodniu, po kilkanaście godzin – tyle czasu zajęło przygotowanie tego spektaklu. Wróć! Tyle czasu zajęły próby, żeby panna Bush uznała, że jest to na tyle gotowe, żeby bez wstydu pokazać ludziom. Jeszcze pod koniec lata tego roku pojawiła się EPka "On Stage" z czterema utworami zarejestrowanymi w londyńskim The Hammersmith Odeon 13go maja. Dwa lata później ukazała się kaseta video zawierajaca również materiał z tego koncertu (tyle, że więcej). W 1994 po praz pierwszy te nagrania pojawiły się na płycie CD, ale była to część boksu, w skład ktorego wchodziła też kaseta video lub płyta wizyjna, tzw. laser disc (protoplasta dzisiejszego DVD). O ile kasetę video można jeszcze gdzieniegdzie trafić za horrendalne pieniądze (50 – 60 funtów), to już płyta CD funkcjonuje na zasadzie skrzyżowania świętego Graala z Yeti - wszyscy o niej mówią, ale nikt nie widział. Prawie nikt. Ja widziałem. Nawet miałem w ręcach. Kolega Magister Tarkus dał mi przez chwilę potrzymać. Tyle, że on też nie ma całego boksu, bo właściciel sklepu gdzie nabywał te delicje, podzielił zestaw i kasetę VHS i płytę sprzedawał osobno. Natomiast „Live at The Hammersmith Odeon” nigdy nie ukazało się legalnie na DVD i wszystkie takie wydawnictwa to piraty. Z tym, że nie znam fana Kate Bush, który by tego nie widział.
Jak widać z zamieszczonej poniżej pełnej set-listy, płyta i kaseta zawierają raptem połowę koncertu i nawet trudno powiedzieć, czy tą lepszą czy gorszą. Osobiście wolałbym zamiast „Oh England…” na przykład „Symphony In Blue”, a zamiast… nie, już nie ma więcej „zamiast”. Szkoda, że „Live At The Hammersmith Odeon” nie jest jeszcze z dwadzieścia minut dłuższe. A najlepiej, żeby była to rejestracja całego koncertu. Może się jeszcze doczekamy? Może są jeszcze jakieś taśmy? Na razie sama artystka traktuje ten koncert bardzo po macoszemu – to, że do tej pory nie ukazało się legalnie na DVD jest tego najlepszym przykładem. Nie wiem, co jest tego powodem. Może dlatego, że perfekcjonistka Kaśka, nie była do końca zadowolona z tych przedstawień? W każdym razie sporo wolnej kasy pozostaje u fanów do zagospodarowania – tylko się schylić.
Pierwszy raz oglądałem to już bardzo dawno, pod koniec lat osiemdziesiątych i już wtedy zrobiło to na mnie kolosalne wrażenie. Z miejsca uznałem, że niewiele podobnych wydawnictw może mu „podskoczyć”. A kiedy wróciłem do tego po latach, jeszcze się w tej opinii utwierdziłem, chociaż na pewno jest ona mocno „skażona” bałwochwalczą niemal czcią, jaką oddaję Kate Bush.
Najbardziej adekwatnym określeniem w stosunku do tego, co dzieje się na scenie Hammersmith Odeon jest określenie muzyczny spektakl. Bo to nie jest tylko koncert, gdzie wokalistka wraz z zespołem towarzyszącym wychodzi na scenę i wykonuje kolejne piosenki. Tutaj mamy muzyczny teatr – stroje, scenografia, tancerze. Każda piosenka to osobna scenka z własną choreografią, własnym scenariuszem, a także własnymi kostiumami (do każdej piosenki inny). Czasami jest to kombinezon pilota, jak w „Oh England My Lionheart”, czasami zwiewne tiulowe (?) szatki jak w „Wuthering Heights”, prosta czarna sukienka („Hammer Horror” – ale to nie jest rejestracja „na żywo”), albo męski płaszcz i kapelusz. Gwóźdź programu to inscenizacja (bo tak to raczej wypada nazwać) do „James And The Cold Gun”, ale w zasadzie wszystko co najważniejsze dzieje się kiedy piosenka już się kończy, a Alan Murphy wymiata solo wieczoru. W tym czasie Kaśka, występująca w bardzo obcisłym kowbojskim stroju, wdaje się w strzelaninę i rozwala jakichś dwóch podejrzanych typów. Najlepszy moment koncertu pod każdym względem, bo ta westernowa scena jest wyjątkowo efektowna, a do tego w tej wersji „James And The Cold Gun” trwa prawie dziewięć minut, dzięki fantastycznej, ponad pięciominutowej solówce gitarowej, która w wersji studyjnej została zbrodniczo wyciszona po kilkunastu sekundach (można ten fragment na youtubie znaleźć).
Strona wizualna trochę przytłacza muzyczną, bo bardziej skupiamy się na tym co widać, niż na tym co słychać, a dopasowane kostiumy Kate Bush też mają na to wpływ. Ale jeśli przestawimy się na odbiór audio, czyli albo wyłączymy obraz w telewizorze, albo wrzucimy do odtwarzacza płytkę CD i będziemy się mogli skupić na samej muzyce, zorientujemy się, że pod tym względem też jest rewelacyjnie. Kaśka potwierdza wszystkie swoje wokalne walory, do tego towarzyszy jej grupa naprawdę znakomitych muzyków i te wszystkie utwory na scenie jeszcze trochę zyskały w porównaniu do wersji płytowych, a wydłużone wersje „Kite” i „James And The Cold Gun” są tego najlepszym przykładem. Chyba duże znaczenie ma fakt, że na scenie mamy dużo skromniejszy niż na płytach (brak orkiestry), a do tego rockowy skład, bo muzycy z zespołu też raczej o rockowym rodowodzie i wiedzą, żeby muzyka na koncercie żyła, to jednak trzeba trochę docisnąć ten pedał do podłogi.. Dlatego cały ten materiał zagrany na żywo wypada dużo dynamiczniej niż w studiu. Normalnie rewelacyjnie wypada. Cały koncert, pod każdym względem, wizualnie i muzycznie, to dla mnie czysta, żywa poezja, po prostu sky is the limit, a wyżej tylko kosmos. Odlatuję przy nim bez pomocy środków dopingujących
Nie wiadomo dlaczego była to pierwsza i zarazem ostatnia trasa koncertowa w karierze Kate Bush. Wszyscy zainteresowani gubią się w domysłach, a sama zainteresowana raczej na ten temat się niezbyt chętnie wypowiada. Przypuszcza się, że mogą być dwa główne powody – pierwszy to śmierć szefa ekipy oświetleniowej Billa Duffielda w wypadku tuż przed rozpoczęciem trasy, a drugi – perfekcjonizm panny Bush – wszystko miało być dopięte na ostatni guzik, wszystko miało być pod jej absolutna kontrolą. A wiadomo, że na koncertach bywa z tym różnie. No to Kaśka, jako osobnik bezkompromisowy po prostu już więcej nie koncertowała. Dobrze, że przynajmniej nam zostało „Live at The Hammersmith Odeon”.
Pełny program koncertów “The Tour of Life”:
"Moving"
"The Saxophone Song"
"Room for the Life"
"Them Heavy People"
"The Man with the Child in His Eyes"
"Egypt"
"L'Amour Looks Something Like You"
"Violin"
"The Kick Inside"
Intro: John Carder Bush reading poem
"In the Warm Room"
"Fullhouse"
"Strange Phenomena"
"Hammer Horror" (not performed live)
"Kashka From Baghdad"
Intro: Kate leading chant
"Don't Push Your Foot on the Heartbrake"
"Wow"
"Coffee Homeground" (with extended intstrumental introduction)
"In Search of Peter Pan"
Intro: John Carder Bush reading poem
"Symphony in Blue" (contains elements of "Gymnopédie 1" by Erik Satie)
"Feel It" (with intstrumental introduction)
"Kite"
"James and the Cold Gun"
"Oh England My Lionheart"
Intro: John Carder Bush reading poem
"Wuthering Heights"