ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Allen, Daevid & Mikrokozmik ─ Sacred Geometry 4 w serwisie ArtRock.pl

Allen, Daevid & Mikrokozmik — Sacred Geometry 4

 
wydawnictwo: No Meat Productions 2011
 
1. Forever Glorious [13:12]
2. Resurrection of the Sun God [7:41]
3. Infinite Possibilities [8:48]
4. Ley Ohlam [6:48]
5. Karuna [8:46]
6. Duality [6:12]
7. Stv 02 [4:05]
 
Całkowity czas: 57:46
skład:
Mark Robson - fortepian
Gilli Smyth - kosmiczny szept
Steve Hillage - gitara elektryczna
Daevid Allen - glissando
Krshna Sundari - flet
Jean-Philippe Rykiel - yamaha CS01
Harry Williamson - gitara akustyczna
Micro Cosmicos - syntezatory i produkcja
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,1
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Niezła płyta, można posłuchać.
,0
Dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,0
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,1
Arcydzieło.
,3

Łącznie 5, ocena: Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
 
 
Ocena: 8++ Arcydzieło.
13.03.2012
(Recenzent)

Allen, Daevid & Mikrokozmik — Sacred Geometry 4

Na okładce charakterystyczna mandala, a wewnątrz podobnie ozdobiony graficznie krążek CD z równie pięknymi, harmonijnymi dźwiękami, co przytoczony na froncie wydawnictwa artystyczny motyw geometryczny. Sacred Geometry IV, jak sam tytuł wskazuje, jest już czwartą z kolei próbą kolektywu Daevida Allena (aka Gong) szukania wewnętrznej jedności ze wszechświatem, oświecenia.

Podobnie jak w poprzednich trzech przypadkach tak i teraz wyszła mu spod pióra bardzo spójna, muzyczna „medytacja”, na którą składa się – jak można się łatwo domyśleć – siedem bardzo zbliżonych do siebie pod względem nastroju kompozycji o obsesyjnie psychodelicznych barwach. Celowo nie nazywam muzyki zawartej na krążku jakąś konkretną odmianą rocka, gdyż pojawienie się na niej dwóch wyśmienitych gitarzystów – Daevida Allena i Steve'a Hillage'a – nie obwieszcza zrazu ciężkiego w kosmiczne riffy grania, wręcz przeciwnie daje możliwość zanurzenia się w świętej przestrzeni atłasowych dźwięków brzmiących równie czarodziejsko jak pieśni Orfeusza, których słucha się z równie nabożną atencją. Jeśli ktoś niepoważny oczekiwałby na poważnie powrotu Arzachela (efemeryczna grupa muzyczna z jednym albumem w rodowodzie przypadającym na czerwiec 1969 roku nagranym z udziałem ex-Uriela i Steve'a Hillage'a), a wraz z nim hard-rockowych gitar to jedyne co usłyszy to chyba swój własny jęk zawodu w konfrontacji z tym „satynowym” wydawnictwem predestynującym raczej do miana najlepszej płyty roku ubiegłego w kategorii feather metal, gdyby oczywiście takowa istniała.

Sacred Geometry IV obfituje w rozmaite efekty dźwiękowe, z których najciekawszymi są kosmiczny szept Gilli Smyth, kwilące radośnie glissanda Daevida Allena oraz po raz pierwszy w historii tego projektu niemniej nieziemska niż eteryczny głos „wiedźmy” Yoni (Gilli Smyth w przyp. red.) gitara Steve'a Hillage'a. Jego niezwykle efektowna gra, opiera się na tzw. delayu (opóźnieniu) czyli powtórzeniu po wielokroć dźwięku aż ten zapętlony wygaśnie. Ponadto, na uwagę zasługują partie hinduskiego fletu bambusowego tnące przestrzeń między źródłem dźwięku, a punktem ich odbicia tj. słuchaczem ze świstem przelatujących nad głową aeroplanów.

A skoro jesteśmy przy wyliczaniu najciekawszych momentów albumu, to niewątpliwym rarytasem w tej feerii skrzących się glissand, gitarowych ech i spirali elektronicznych pętli, jakie można na nim usłyszeć, jest użycie w utworze „Infinite Possibilities” sampla, który, jak prądem razić, przywołuje na myśl dokonania najbardziej renomowanej elektrowni niemieckiej, Kraftwerk (por. „Radio Sterne” Radioaktivität).

Zaproszenie mistrza space-gitary, Steve'a Hillage'a, do udziału w tym „szamańskim” przedsięwzięciu, mającym na celu wywołać u słuchacza ekstazę oczywiście, po uprzednim wprowadzeniu go w trans, skutkuje potężniejszym niż dotychczas ze strony międzygalaktycznego guru – Daevida All(i)ena – odlotem, którego efektem są piramidalne wizje białych szczytów ujęte w eterycznym locie nad tym wypukłym pępkiem świata jakim są Himalaje. Jeśli po wysłuchaniu płyty nie doznacie państwo olśnienia, a na całym ciele nie wystąpią dreszcze zachwytu wielkości Everestu to będzie znaczyć, iż koryfeusz tego całego psychodelicznego cyklu stracił kontakt z rzeczywistością znikając za kulisami invisible temple.

 
ArtRock.pl na Facebook.com
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.