Trzecie wydawnictwo w serii „Immersion” obejmuje płytę w dorobku Pink Floyd niezwykle istotną – Watersowskie magnum opus, „The Wall”. W eleganckim pudełeczku – obok szklanych kuleczek i podstawek pod szklanki – znów mamy reprodukcję biletów i stage passów z trasy Promującej album, szalik, grafiki Storma Thorgersona, zdjęcia, reprodukcję oryginalnej wkładki do wydawnictwa winylowego (wielka plansza z nabazgranymi na tle muru tekstami i rysunkami Scarfe’a) i dwa albumy ze zdjęciami i rysunkami. Do tego siedem płyt – w tym sześć CD, tym razem zapakowane każda w osobną papierową kopertę.
W tym momencie pojawiają się pierwsze wątpliwości edytorskie: „The Wall”, w którego materię wpleciono przecież całe mnóstwo efektów dźwiękowych, zdecydowanie zasługuje na wydanie DVD-Audio z przestrzennym miksem. Tymczasem, w przeciwieństwie do poprzednich dwóch boksów, płyta DVD zawiera tylko i wyłącznie materiał wizualny. Z drugiej strony, ptaszki ćwierkają, że trwają prace nad osobnym wydaniem „The Wall” w wersji DVD-Audio… Mówi się trudno. Co więc mamy na płytach?
Pierwsze dwa krążki to zremasterowany na nowo w roku 2011 „The Wall”. W porównaniu z poprzednim remasterem brzmi nieco czyściej, efekty dźwiękowe wypadają bardziej przestrzennie. Następne dwie płyty to – również zremasterowane na nowo – „Is There Anybody Out There?”. Czyli kontynuujemy koncepcję z pierwszego boksu serii – płyta studyjna, potem późniejsza wersja koncertowa. Biorąc pod uwagę, że „Is There…” skompilowano z najlepszych (ponoć) fragmentów nagrań z dość krótkiej trasy promującej „The Wall”, trudno mieć do wydawcy pretensję, że powtórzył znany już materiał live – poza tym, biorąc pod uwagę charakter tych koncertów, nawet gdyby wersję koncertową skompilowano z innych wykonań tych utworów, różnice byłyby nieznaczne. „Is There…” w wersji AD 2011 brzmi jakby nieco surowiej, bardziej dynamicznie, mocniej; zwłaszcza, podobnie jak w przypadku nagrań koncertowych z 1974, uwypuklono partie gitary basowej. Przy braku drastycznych zmian – jest to bardzo interesujące wydawnictwo koncertowe.
Następne dwie płyty to w całości materiał z pracy nad albumem – wczesne wersje demo Watersa, różne wczesne zespołowe podejścia do części utworów, a na koniec – taśmy demo Davida Gilmoura. Najpierw mamy dość dziwny pomysł: fragmenty pierwotnych nagrań demo Rogera, zmontowane w kilkunastominutowy dźwiękowy kolaż. Co w tych strzępach mamy ciekawego? “Another Brick In The Wall Part 2” zaczyna się basowym pulsem syntezatorów, do tego ma inny tekst (śpiewany w pierwszej osobie, inna jest druga linijka) Wczesna wersja „Hey You” kończy się zaś basowym motywem syntezatora, który potem zostanie efektownie przetworzony w gitarowy mostek Gilmoura, zaś w tej wczesnej wersji bardzo przypomina główny motyw z „Another Brick In The Wall Part 2” właśnie. Początek „Is There Anybody Out There?” wypada zupełnie inaczej niż w wersji studyjnej, za to druga część z gitarą klasyczną przypomina już tą powszechnie znaną. Zupełnie inne tekst i muzykę ma „Run Like Hell”.
Dalej mamy różne nagrane przez cały zespół w trakcie pracy nad albumem wersje robocze. Po puszczonym z taśmy nagraniu Very Lynn jako wstępie, „Another Brick In The Wall Part 1” zaczyna się syntezatorowymi, zimnymi pejzażami, po czym rozwija się w zgrabny zespołowy utwór, z podkładami Hammonda i syntezatorów, z monotonnym pulsem sekcji i zupełnie – znów – innym tekstem, z ładnym fortepianowym finałem Wrighta. Gitarowy motyw Gilmoura otwierający „The Thin Ice” przypomina melodię „Outside The Wall”. W „Teacher Teacher” łatwo rozpoznać zalążki „The Hero’s Return”. „Another Brick In The Wall Part 2” jeszcze bez dyskotekowego pulsu i ze śpiewanym w liczbie pojedynczej tekstem lekko tylko przypomina doskonale znany utwór. „Young Lust” zaczyna się w sposób nieco zbliżony do wersji końcowej, brzmi jednak oszczędniej, a wykrzykiwany tekst zastępuje swoista melorecytacja, co przypomina fragmenty płyty „The Pros And Cons Of Hitch-Hiking”. W „Mother” od samego początku mamy dość majestatyczny, kroczący rytm sekcji i mocno zmienioną ostatnią zwrotkę. Za to „Don’t Leave Me Now” jest już bardzo zbliżony do wersji znanej z „The Wall”. Bardzo dużą niespodzianką jest zespołowe demo „Sexual Revolution” – nie tylko dlatego, że mamy tu Pink Floyd grający fragment „The Pros And Cons Of Hitch-Hiking”, ale też z uwagi na samo brzmienie tego fragmentu – surowy, oszczędny riff gitarowy, Gilmour szyjący w unisono z gitarą basową Watersa, organy w podkładzie – całkiem stylowy, fajny blues-rock. „Another Brick In The Wall Part 3” melodycznie zbliżony jest do wersji demo części 2.
W następnej kolejności mamy wczesną wersję całej pierwszej strony oryginalnego longplaya. „In The Flesh?” brzmi tu bardziej surowo, nie ma nadających klimat organów uzupełniających masywne riffy gitary; tekstowo, mamy tu prawie cały początek „In The Flesh”, tyle że z „Pink stayed home in his bed”. Płacz dziecka w otwarciu „The Thin Ice” brzmi wręcz panicznie, przerażająco. „The Happiest Days Of Our Lives” zdominowała brudna, sprzęgająca się gitara elektryczna.
Szósta płyta przynosi znów porcję zespołowych nagrań demo. Z co istotniejszych ciekawostek: „The Doctor” to wczesna wersja „Comfortably Numb”: już z TĄ melodią, z TYM refrenem, ale z zupełnie inną, gorszą tekstowo zwrotką. „Run Like Hell”, bez charakterystycznej partii Gilmoura, z zakręconymi syntezatorowymi tłami, wypada mocno dyskotekowo. „The Trial” zaśpiewany jest delikatniej, zamiast orkiestrowego tła ma syntezatorowe brzmienia. „Outside The Wall” zbudowano na marszowym pulsie werbli i zimnym syntezatorowym tle, które nagle puentuje instrumentalna wersja „The Thin Ice”.
Potem mamy kolejną wersję „Outside The Wall” – z monotonnym biciem serca w tle, z harmonijką, z ciut innym tekstem, z kobiecym głosem dublującym partię Watersa. Całość przechodzi w rockowy „It’s Not Too Late”, z partiami syntezatora chwilami przypominającymi zorkiestrowaną wersję, jaka kiedyś kończyła film „Pink Floyd The Wall”.
Kolejny set nagrań dodatkowych to duży fragment strony B oryginalnej płyty. Najciekawiej wypada alternatywna wersja „One Of My Turns”: jest tu dużo więcej kwestii groupie, całość zaś jest zagrana wyłącznie z akompaniamentem syntezatora. Na sam koniec mamy dema Davida Gilmoura: znaną już z bootlegów gitarową melodię, z której wyłoniła się ostateczna wersja „Comfortably Numb”, i hałaśliwy gitarowy fragment, który znakomicie uzupełnił „Run Like Hell”: z trochę nijakiego fragmentu, jaki mamy wcześniej na tej samej płycie, to właśnie charakterystyczna partia gitary „zrobiła” dramatyczny, dynamiczny utwór, jaki znamy z wersji finalnej.
Co na płycie DVD? Fragment rejestrowanych z myślą o kinowej prezentacji koncertów w londyńskim Earl’s Court – krótki, bo ograniczający się jedynie do „The Happiest Days Of Our Lives”. Choć przez lata sami najbardziej zainteresowani zgodnie twierdzili, że to rejestracja nie nadająca się do publikacji z uwagi na wady techniczne (ruchy wyglądały jak kręcone przez zupę), wstydu nie ma – sądząc z tego półtoraminutowego skrawka, całość jak najbardziej kwalifikuje się do wydania. Cyfrowo odczyszczony teledysk do „Another Brick In The Wall Part 2”. Osiemnastominutowy wywiad z Geraldem Scarfe’em, prezentującym swoje rysunki dla projektu “The Wall” oraz storyboardy z okresu pracy nad filmem. I rzecz najcenniejsza – 51-minutowy film dokumentalny „Behind The Wall”, pochodzący z roku 2000. Wypowiada się obszernie cała czwórka muzyków (głównie rzecz jasna Waters), są wypowiedzi Jamesa Guthriego, Alana Parkera, Boba Geldofa… Jest o osobie Syda Barretta, o pamiętnym koncercie w Montrealu, o pracy nad płytą, o koncertach i o filmie „Pink Floyd The Wall”. Bardzo interesujący, choć może średnio odkrywczy materiał (o! jednak Roger z czasem przekonał się do filmu Parkera?).
Jedynym spośród boksów Immersion nie budzącym zastrzeżeń pozostaje ten pierwszy – z „Ciemnej Strony”. „The Wall” jest od strony zawartości wyraźnie pełniejszy niż „Wish You Were Here”, mamy tu kolejno album oryginalny, wersję live i obszerny zestaw wczesnych wersji i szkiców. Mimo wszystko trochę szkoda, że zabrakło miejsca dla wersji DVD-Audio, że panowie jednak nie skorzystali z okazji i nie wydali wreszcie całości materiału z Earl’s Court. A już szczytem marzeń byłaby płyta z filmem „Pink Floyd The Wall”… Tym niemniej, „The Wall Immersion Box Set” to świetna edycja wybitnej i bardzo ważnej płyty. Jak najbardziej godna polecenia.