ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Dream Theater ─ A Dramatic Turn Of Events w serwisie ArtRock.pl

Dream Theater — A Dramatic Turn Of Events

 
wydawnictwo: Roadrunner Records 2011
 
1. On The Backs Of Angels [08:45]
2. Build Me Up Break Me Down [06:59]
3. Lost Not Forgotten [10:11]
4. This Is The Life [06:57]
5. Bridges In The Sky [11:01]
6. Outcry [11:24]
7. Far From Heaven [03:56]
8. Breaking All Illusions [12:25]
9. Beneath The Surface [05:26]
 
Całkowity czas: 77:05
skład:
James LaBrie – Lead Vocals; John Petrucci – Guitars, Backing Vocals; Jordan Rudess – Keyboards, Continuum; John Myung – Bass; Mike Mangini – Drums, Percussion
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,5
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,1
Album słaby, nie broni się jako całość.
,1
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,5
Album jakich wiele, poprawny.
,6
Dobra, godna uwagi produkcja.
,9
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,20
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,60
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,46
Arcydzieło.
,13

Łącznie 167, ocena: Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
 
 
Recenzja nadesłana przez czytelnika.
Ocena: 8 Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
14.09.2011
(Gość)

Dream Theater — A Dramatic Turn Of Events

Po trwającej od tamtego roku telenoweli zapoczątkowanej odejściem Mike'a Portnoya z kapeli, następnie castingu na nowego perkusistę i długiego ukrywania jego tożsamości ( i tak większość wiedziała, że to Mike Mangini) doczekaliśmy się nowego albumu Dream Theater. Po bardzo dziwnym, nieokreślonym, ale na swój sposób przyzwoitym "Black Clouds & Silver Linnings" oczekiwałem czegoś innego. Co zatem otrzymaliśmy ?
 
Kilka miesięcy temu dane nam było usłyszeć pierwszy singiel z ADTOE zatytułowany "On The Backs of Angels" i to właśnie ten utwór rozpoczyna najnowszy album Dream Theater. Świetny, tajemniczy wstęp płynnie przechodzi w genialne, symfoniczne wejście i stopniowo utwór zyskuje na dynamiczności. Do tego dochodzi hitowy refren i ładna linia wokalna. Ten utwór każdy fan powinien znać już na pamięć. Co nas czeka dalej ? Lekko industrialny wstęp, wchodzi potężny, lekko połamany, dynamiczny riff i już wiemy że "Build Me Up Break Me Down" to jeden z tych utworów, który na długo pozostanie nam w pamięci. Zdziwiło mnie, że James LaBrie potrafi nadal wyciągać tak wysokie dźwięki, bo swoim wokalem nie imponuje już od dłuższego czasu tak jak chociażby kiedyś na "Images &  Words", czy "Awake". Potem mamy całkiem miły, również dynamiczny, ale już mniej zaskakujący "Lost Not Forgotten" z troszkę irytującym, szybkim refrenem. "This Is The Life" to pierwsza balladka na albumie. Bardzo ładnie zaśpiewana z imponującą sekcją basową i świetną solówką Johna Petrucciego. Potem znowu dostajemy "kopa" i słyszymy mroczny, symfoniczny wstęp "Bridges In The Sky", gdzie prócz dynamicznej zwrotki i bardzo melodyjnego refrenu dostajemy bardzo złożony, instrumentalny fragment przepełniony przyjemnymi smaczkami i popisówkami duetu Rudess-Petrucci. Na Outcry mamy ukłon w stronę nowoczesności i da się słyszeć na wstępie miły, industrialny motyw. To jeden z lepszych utworów na płycie mający kompozycję dynamiczniejszej ballady, który momentami przypominał mi genialnego "A Change of Seasons" pomieszanego z klimatem "Falling Into Infinity". Potem znowu zwolnienie i wchodzi ładna ballada "Far From Heaven", która nie jest tak przesadnie cukierkowa jak chociażby "Wither" z wcześniejszego albumu. Zbliżamy się powoli do końca i słyszymy najlepszy utwór na ADTOE, czyli "Breaking All Illusions". Piękne akordy na klawiszach, genialny bass, ładna linia wokalna i świetny instrumetalny fragment naładowany ogromną ilością precyzyjnie zagranych dźwięków i akordów. To jest bezapelacyjnie kolejne w ich dorobku, muzyczne arcydzieło. Na koniec mamy całkiem przyjemną, ale delikatnie usypiającą balladę "Beneath The Surface", której równie dobrze mogłoby już nie być.
 
Co do brzmienia. Jedną z poważniejszych wad "A Dramatic Turn Of Events" jest niestety Mike Mangini. Nie chodzi o jego umiejętności, bo bębniarzem jest bardzo dobrym, tylko głównie o zagrane przez niego sekcje, ułożone przez Johna Petrucciego. Zalatują troszkę suchotą, momentami wydają się bezpłciowe, bez wyrazu i słychać to głównie na niektórych przejściach i perkusyjnych "połamańcach". Liczę tylko, że na następnych albumach Mike będzie miał więcej do powiedzenia. Jak wypada reszta zespołu ? Jak zwykle: doskonale. Po odejściu Portnoya perkusja przeszła na drugi plan, przez co Petrucci i Rudess w końcu się spełnili. Zalewają nas złożonymi, ale nie przesadzonymi dźwiękami, riffami i świetnie zaaranżowanymi, granymi na zmianę solówkami. Nie należy zapominać o równie genialnym Johnie Myungu, którego kosmiczne wręcz umiejętności gry na basie nie były zbytnio słyszalne na wcześniejszych albumach. Teraz z czystym sumieniem mogę powiedzieć: w końcu go słychać ! LaBrie wypadł wyjątkowo dobrze, w paru utworach (chociażby wcześniej wspomnianym "Build Me Up Break Me Down") bardzo mile mnie zaskoczył.
 
"A Dramatic Turn Of Events" to dobry album i pozycja obowiązkowa dla każdego fana Dream Theater. To album inny, niż pozostałe, znacznie trudniejszy w odbiorze od  wcześniejszego "Black Clouds & Silver Linnings". Jest mniej melodyjny, ale bardziej nastawiony na złożone kompozycje i na początku trudny do przyswojenia. Muzycy bawią się brzmieniem, dodając elementy symfoniczne, elektroniczne, a nawet jazzowe i muszę przyznać, ze wychodzi im to całkiem sprawnie. Zresztą co się dziwić – to przecież profesjonaliści. We wcześniejszym akapicie troszkę ponarzekałem na Mangini'ego, co nie oznacza, że na ADTOE wypadł źle. To, że jest godnym następcą Portnoya udowodnił na koncercie w Katowicach. Na albumie niestety jest tylko tłem, ale jestem pewien że to się w przyszłości zmieni. Pozostaje tylko pytanie: czy mamy do czynienia z czymś świeżym w ich twórczości ? Nie jest to, ani skok w przód, ani w tył. To delikatny skok w bok, lekka zmiana konwencji, brzmienia i stylu idąca we właściwym, ale trochę innym niż zazwyczaj kierunku.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.