Przełomowy album Yes. To na nim zespół ostatecznie zamienił się z chłopaczków kombinujących w klimatach beatlesowsko-byrdsowskich w rasowy band progresywny. Na pewno duży wpływ miało wyrzucenie z zespołu Petera Banksa i zastąpienie go człowiekiem, który wkrótce stanie się jednym z symboli Yes i progresywnej gitary w ogóle – Steve’em Howe’em. Jon i Chris znaleźli nie tylko doskonałego technicznie gitarzystę, ale także zdolnego kompozytora, a przede wszystkim – człowieka, który patrzył w tym samym kierunku, co oni. Po raz pierwszy w historii zespołu kompozycje były naprawdę zespołowe, po raz pierwszy też Yes porwał się na dłuższe, bardziej rozbudowane formy. W imponującym dynamiką Yours Is No Disgrace zespół zastosował technikę wielokrotnego przetwarzania tego samego motywu, która później została doprowadzona do perfekcji na Close To The Edge. Podobnie ekonomicznie skomponowany jest kończący album Perpetual Change – ten ponad ośmiominutowy utwór tak naprawdę składa się z raptem dwóch elementów: zwrotki Inside out, outside in (wyjątkowo zresztą uroczej) oraz innej zwrotki And there you are... połączonych kilkoma również powtarzającymi się motywami instrumentalnymi. Taka ekonomia środków stała się wkrótce znakiem firmowym Yes i właśnie dzięki umiejętnemu jej stosowaniu stali się wkrótce absolutnymi mistrzami świata w kategorii pt. suita art-rockowa.
Z kolei Starship Trooper to pierwsza w historii Yes kompozycja wieloczęściowa – powstała z połączonych piosenek Andersona i Squire’a i popisowej solówki Howe’a na koniec.
Osobiście nie przepadam za czwartą na płycie dłuższą kompozycją – I’ve Seen All Good People, ale to właśnie ona stała się radiowym przebojem w niezależnych stacjach i w znacznym stopniu przyczyniła się do wypromowania albumu. Co więcej, stała się (podobnie jak Starship Trooper i Yours...) żelaznym punktem repertuaru koncertowego Yes – na najbliższe cztery dekady.
Album uzupełnia akustyczny popis Howe’a The Clap (chochlik dodał na okładce albumu The i tak zostało) i nieco zakręcona kompozycja Andersona The Venture.
The Yes Album stanowi pożegnanie (jak się miało okazać – nie ostateczne) Yes z Tonym Kayem. Klawiszowiec nie akceptował kierunku rozwoju zespołu, nie chciał - czego oczekiwała od niego reszta zespołu – grać na moogu i melotronie, więc tak jak Peter Banks został poproszony o odejście. Ostatni element układanki wskoczył na właściwe miejsce.