ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Camel ─ Moonmadness (US cover) w serwisie ArtRock.pl

Camel — Moonmadness (US cover)

 
wydawnictwo: Decca-Deram 1976
 
1. Aristillus (1:59)
2. Song Within a Song (7:18)
3. Chord Change (6:48)
4. Spirit of the Water (2:09)
5. Another Night (7:00)
6. Air Born (5:04)
7. Lunar Sea (9:14)
 
Całkowity czas: 39:32
skład:
- Doug Ferguson / bass, lead vocal on 2 ; - Andy Ward / drums, percussion, voice on 1 ; - Peter Bardens / keyboards, vocal on 4 ; - Andy Latimer / guitars, flute, recorder and vocal on 2, 5 and 6
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,1
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,2
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,14
Arcydzieło.
,8

Łącznie 25, ocena: Absolutnie wspaniały i porywający album.
 
 
Brak oceny
Ocena: * Bez oceny
18.03.2011
(Recenzent)

Camel — Moonmadness (US cover)

Piatek z wielbłądem, czyli czterdzieści lat minęło.

Okładka amerykańskiego wydania “Moonmadness” jest dużo fajniejsza, niż oryginalna, europejska. Ten wielbłąd w skafandrze kosmicznym jest po prostu uroczy. Trzeba przyznać, że tym razem Jankesi błysnęli inwencją. Swego czasu miałem amerykańskiego winyla i myślałem, że w ogóle właśnie taka jest okładka „Moonmadness”.

Po takiej płycie jak „The Snow Goose” trudno się spodziewać, że zespół znowu będzie bił rekord świata. Nie było co tworzyć Śnieżnej Gęsi 2, bo mógłby by się to skończyć sromotną porażką. „Moonmadness” jako następca takiego dzieła jak „The Snow Goose”, był bardzo rozsądnie pomyślany – odskok trochę w bok, wypuścić trochę powietrza, zrobić coś prostszego, o mniejszym ciężarze gatunkowym. Z pewnością się to udało – powstała całkiem równa i dobra płyta, bez szczególnych wzlotów(jak na Camel), a o żadnych upadkach też mowy nie ma. Ale czy zaraz „Moonmadness” to skok w bok? Raczej powrót na utarte szlaki. To „The Snow Goose” było skokiem w bok. „Moonmandess” doskonale pasuje stylistycznie do „Camel” i „Mirage”. Jednak coś w zespole zaczyna się zmieniać i to niekoniecznie na lepsze. Już na samym początku mogą drażnić klawisze w „Aristullusie” – ostre, głośne, nachalne, na granicy przesteru. I w ogóle jeśli chodzi o instrumenty klawiszowe, to słychać, że Bardens się nieco „przezbroił” – dużo śmielej niż poprzednio sięgnął po syntezatory i to coraz nowsze, o takim mocno syntetycznym brzmieniu. „Aristillus” na pewno jest tego przykładem, tak jaki i finałowe „Lunar Sea”, które w zasadzie niezbyt przystaje do tego, co wtedy Camel grało. Bardziej przypomina to Alan Parsons Project (ale APP wtedy dopiero debiut kończyło nagrywać). Cała ta płyta brzmi nieco inaczej niż wcześniejsze – przede wszystkim głośniej, a te klawisze nie tylko w „Aristillusie” sprawiają wrażenie bardziej agresywnych, jakby chciały zdominować resztę instrumentów. Na pewno brakuje tu subtelności i delikatności poprzednich płyt. Jakby gdzieś naruszono bardzo delikatną równowagę. Czy to tak wyszło, czy było to wynikiem stałej i nieustającej rywalizacji Latimer – Bardens?

Faktycznie, w porównaniu z „The Snow Goose” to na „Moonmadness” na większe wzruszenia nie mamy co liczyć, ale i tak jest na niej kilka bardzo zacnych utworów – na pewno znajdzie się w tym towarzystwie wspomniany „Lunar Sea” ze swoim syntezatorowo – kosmicznym klimatem, a także rozbudowane „półballady” z bardzo dobrymi solówkami Latimera - „Air Born” i „Song within A Song” – moim zdanie dwa najlepsze utwory z całego albumu, a ten drugi to jeden z moich ulubionych utworów Camel. Bardziej rockowe „Chord Change” i „Another Night” podobają mi się już mniej i sporo czasu minęło zanim je zaakceptowałem. Z dwóch miniatur, które skomponowali Bardens i Latimer o wiele lepiej wypada „Spirit of The Water” – uroczy muzyczny drobiazg zaśpiewany przez „puchę” przez samego autora.
Mimo pewnych zastrzeżeń, płyta bardzo udana, praktycznie nie ustępująca dwóm pierwszym (bo „The Snow Goose” to całkiem inna sprawa).

„Moonmadness” była ostatnią płytą nagrana w oryginalnym składzie. Nadchodzą czasy Rycha Sinclaira i Caramel. Ale o tym za tydzień.
 

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.