W ciągu swojej kariery Pink Floyd ukazało się kilka składanek. Wszystkie jednak były w mniejszym bądź większym stopniu przypadkowe, w każdym przypadku repertuar był dość chaotyczny. Z „Echoes” było inaczej: repertuar w całości wybierali muzycy zespołu (choć i tak spiritus movens całego przedsięwzięcia okazał się inżynier dźwięku James Guthrie), co przy poprzednich albumach w zasadzie nie miało miejsca, poza tym miał on obejmować cały studyjny dorobek zespołu od pierwszego singla „Arnold Layne” aż po „The Division Bell”. Do tego całość miała trwać ponad dwie i pół godziny, a poszczególne nagrania połączono ze sobą w jedną całość.
I tak te dwie i pół godziny to było, jak się okazało, niewystarczające. Zabrakło na składance utworów z obu płyt soundtrackowych (a perełek tam nie brakowało), zabrakło też fragmentów „Ummagummy” i „Atom Heart Mother” (co akurat nie dziwi, biorąc pod uwagę niechętny stosunek muzyków do tych płyt). A i tak niektóre kompozycje trzeba było poskracać. „Echoes” okrojono prawie o jedną trzecią, „Marooned” skrócono do głównej frazy gitary… Najmniej porżnięto „Sheep”, gdzie skończyło się na nieco wcześniejszym wyciszeniu kompozycji. Nieco bardziej drastycznie wyciszono „High Hopes”.
Zabrakło też większej ilości ciekawostek. Rzeczy wcześniej niepublikowanych, innych wersji nagrań, wersji singlowych, radiowych… Za rarytas robi tutaj „When The Tigers Broke Free” – po raz pierwszy wydany na CD utwór z singla promującego „The Final Cut”, pochodzący z filmu „The Wall”. Pozostałe kompozycje są fanom dobrze znane.
Trochę szkoda też, że nikomu nie chciało się ułożyć kompozycji w kolejności chronologicznej. W efekcie niektóre kompozycje zestawiono ze sobą wręcz absurdalnie: „Arnold Layne” wciśnięto pomiędzy kompozycje z 1987 i 1975 roku, do których pasował jak świni siodło; podobnie potraktowano „High Hopes”, upchnięte pomiędzy „Jugband Blues” i „Bike”. Zresztą z obu tych utworów można było bez bólu zrezygnować, zwłaszcza „Bike” wyjątkowo boleśnie rozbija podniosły nastrój „High Hopes”… Na „The Final Cut” też znalazłoby się parę lepszych kompozycji niż „The Fletcher Memorial Home”. Poza tym, wybór nagrań nie budzi zastrzeżeń.
Jeśli chcesz mieć w kolekcji tylko jeden album Pink Floyd (są tacy ludzie?), to ta składanka całkiem dobrze oddaje fenomen tego zespołu i zmiany jego brzmienia i stylistyki, stanowi bardzo dobre zaproszenie do zapoznania się z poszczególnymi płytami. Dla fana jest bardzo ciekawym uzupełnieniem kolekcji i w sumie niczym więcej. Fani czekają wciąż na zachomiczone gdzieś w archiwach sesje dla radia BBC, odrzuty i alternatywne wersje różnych znanych utworów, a także – na sensowne opracowanie singlowej dyskografii zespołu. Komplet wczesnych singli wylądował na płytce kompaktowej jako element dużego zbioru „Shine On”; w 1997 ukazała się płytka z monofonicznymi wersjami trzech pierwszych singli; tu i tam na składankach można trafić pojedyncze nagrania i to tyle. A przecież na małych płytkach ciekawostek jest co niemiara: alternatywne miksy „Arnold Layne”, „See Emily Play”, „Flaming”, „Paintbox”, „It Would Be So Nice”, „Julia Dream”, „Point Me At The Sky” i „Careful With That Axe Eugene”; amerykańskie single „Flaming”, „Remember A Day”, „Let There Be More Light” (skrócone i w wersji monofonicznej), „One Of These Days”, „Fearless” (też okrojone i mono), „Money” (też w różnych miksach i wersjach), „Comfortably Numb”, „Run Like Hell”; wczesna wersja „Candy And A Currant Bun” z innym tekstem; nie wydane „Scream Thy Last Scream” (z Nickiem Masonem jako głównym wokalistą!) i „Vegetable Man” (też w kilku wersjach); włoska koncertowa czwórka „Pink Floyd In Concerto”; amerykańska promocyjna EP reklamująca „The Dark Side Of The Moon”; włoski singel „Have A Cigar”; brazylijska mała płytka z „Pigs”; skrócone „Young Lust” z włoskiej edycji singla „Another Brick In The Wall Part Two”; singlowa, nie wydana wersja „Money” z 1981; „Bring The Boys Back Home” w wydłużonej wersji z singla „When The Tigers Broke Free”; singlowe wersje „Not Now John” i z tej samej małej płytki pełna wersja „The Hero’s Return Parts 1&2”. O singlach kompaktowych od roku 1987 począwszy nie mówiąc: radiowe, skrócone wersje „Learning To Fly”, „One Slip”, „The Dogs Of War”, „On The Turning Away”, “Take It Back”, “Keep Talking”, “Lost For Words”, “High Hopes”, pełna wersja “Take It Back”, koncertowe wykonania „One Slip”, „Run Like Hell”, „On The Turning Away”, “Astronomy Domine”, “One Of These Days”, “Wish You Were Here”, “Coming Back To Life”… Oj, nazbierało się tego. Na razie zarabiają na tym piraci, bo bootlegów z tymi nagraniami jest mnóstwo. Cóż, pozostanie mieć nadzieję, że także singlowy dorobek Pink Floyd doczeka się kiedyś rzetelnego wydania.