Ćwiara minęła!
Strzyżu się obija. Zajmuje się jakimiś Floydami, a cykl Ćwiarowy stygnie. A to on chciał go kontynuować. No nic, będę musiał robić za niego. Inna broszka, że ten rok 1985 zbyt owocny muzycznie nie był. Co najważniejsze, już dawno u nas opisane. Ale pewnie jeszcze trochę fajnych płyt da się jeszcze wynaleźć. Na przykład „Macalla”. Czego akurat to? Bo mnie tak wzięło – jesień, panie, jesień… Delikatna jesienna melancholia.
Połowa lat osiemdziesiątych to był dobry okres dla Clannad. Przestali być zespołem tylko folkowym, o lokalnej popularności, a flirt z nowoczesnym brzmieniem, otworzenie się na inne muzyczne style zespołowi się opłaciło Bardzo zyskali na popularności, a ich muzyka - na atrakcyjności. „Magical Ring” był pierwszą ich płytą, która osiągnęła znaczący sukces, ścieżka dźwiękowa do serialu „Robin Hood” jeszcze go ugruntowała, a „Macalla” była taką wisienką na tym torcie popularności. Z niej też pochodzi jeden z największych przebojów zespołu – „In A Lifetime” (zaśpiewany w duecie z Bono).
Wszystkie płyty z lat 1983 – 1985 prezentują podobny poziom, są podobne stylistycznie i trudno byłoby mi którąś z nich szczególnie wyróżnić. Ale rocznik wskazuje, żeby na razie zająć się „Macallą”. Na „Magical Ring” też przyjdzie czas.
„Macalla” jest muzycznym bliźniakiem „Magical Ring”. Tyle, że takim bardziej pewnym siebie,.Słychać, że zespół okrzepł i dojrzał, a taki styl muzykowania okazał się dla nich idealny. W porównaniu z dwoma poprzednimi płytami nieco zmieniło się brzmienie – już nie takie „magiczne” i „bajkowe”, ale muzyka pozostaje dalej taka, za jaką Clannad polubiliśmy. Jedyna rzecz, która mi się niezbyt podoba, to klawisze w „Indoor” – oj zbliża się „Sirius” zbliża. Zresztą obie płyty zaczynają się w bardzo podobny sposób – „Magical Ring” zaczyna się od "Theme from Harry's Game", a „Macalla” od "Caisleán Óir" – krótkich, bardzo nastrojowych piosenek zaśpiewanych po gealicku.
Słuchając „Macalli” ma się wrażenie, że jest to jakiś składak typu „The Best of…” zespołu z dwudziestoletnim składem! Stężenie przebojowych, melodyjnych utworów jest wprost niesamowite! Od „The Wild Cry” do "Almost Seems (Too Late to Turn)", potem krótka przerwa i od "Blackstairs" do końca. Mogę tej płyty słuchać bez końca, a po wybrzmieniu ostatnich dźwięków zwykle ponownie naciskam przycisk „play”.
Niewątpliwie Clannad był jedną z oryginalniejszych grup lat osiemdziesiątych. Ich muzyka urzekała klimatem i niesamowitą melodyjnością. To połączenie tradycyjnego, celtyckiego folku i współczesnego popu, pop-rocka, oraz współczesnej technologii okazało się strzałem w dziesiątkę – grupie przyniosło sławę, a nam dużo pięknej muzyki.