Nie, artrock nie dorobił się swojego firmowego zespołu. Chociaż Naczelny odgraża się, że zorganizuje casting na prog-rockowy boys-band. Geneza nazwy Art. Rock też nie ma nic wspólnego z gatunkiem muzycznym zwanym art-rockiem. ART – to skrót od Akademia Rolniczo-Techniczna, a chodzi o taką uczelnią z Olsztyna. Zespół miał tam siedzibę. Działał dobrych kilka lat, ale czasy jego największej aktywności to okres od 1980 do 1983 roku. Potem, po kilku zmianach personalnych, grupa istniała już tylko formalnie. W połowie lat osiemdziesiątych zmieniła nazwę na Red Wine. Nie pozostały po Art Rocku żadne płyty, ani małe, ani duże, tylko trochę nagrań radiowych, teraz odgrzebanych, odczyszczonych i wydanych przez Metal Mind. “Upiorne Tango” jest więc de facto debiutem płytowym formacji, “pogrobowym” debiutem.
Może geneza nazwy jest nieco inna , niż nam się by wydawało, ale muzyka jaką zespół grał, wcale tak od niej odległa nie była. To taki łagodny hard-rock, spoglądający nieco w stronę Wishbone Ash, chociaż nie tylko. Nie bali się też nieco bardziej rozbudowanych form. Nie pamiętam, żeby Art Rock w czasach swojej największej aktywności był zespołem z list przebojów, czy plakatów. To był wykonawca raczej drugiego planu. Nie potrafię też skojarzyć żadnych poszczególnych utworów. Pamiętam, że nagrania pojawiały się w radiu, ale niespecjalnie często, na liście przebojów Trójki raczej chyba też nie gościli, a to był jednak miernik popularności w tamtych czasach (stosunkowo wiarygodny).
Wydana po prawie ćwierćwieczu od czasu powstania, ta muzyka ma obecnie chyba tylko walor archiwalny. Słuchając tego albumu raczej nie dziwię się, że zespół jednak nie zdobył sobie szerszej popularności. Nie mieli zbyt dużo atutów, żeby konkurować z Republiką, Lady Pank, czy Manaamem. Albo z TSA czy Turbo, bo wydaje mi się, że to była bardziej ich liga. Zespół sprawny technicznie, ale nie udało im się stworzyć czegoś bardziej przykuwającego uwagę słuchaczy. Ponoć na żywo radzili sobie bardzo dobrze. Nie wiem, nie widziałem. Nagrania studyjne tego nie potwierdzają. Tak, że jest to wydawnictwo, które przywołuje pewne wspomnienia z lat osiemdziesiątych i dopełnia obraz polskiej muzyki rozrywkowej z tamtych czasów.
Niekoniecznie.