ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Quidam ─ Pod niebem czas w serwisie ArtRock.pl

Quidam — Pod niebem czas

 
wydawnictwo: Rock Serwis 2002
 
1. List z pustyni I
2. Ciągle czekam (list z pustyni II)
3. No Quarter
4. Nowe Imię
5. Kociolec (dla AgaP)/ 6. Credo I
7. Credo II
8. Jesteś (w labiryncie myśli)
9. Quimpromptu
10. (Wszystko ma swój) pod niebem czas
 
skład:
Emila Derkowska - voc; Zbyszek Florek - Piano, keysl; Rafał Jermakow - Drums & perc. ; Maciek Meller - el. guitars, Acc. guitars; Radek Scholl - bass; Jacek Zasada - flutes; Guests: Monika Margielewska - obój (List z pustyni I); Miłosz Gawryłkiewicz - flugelhorn (Ciągle czekam) ; Grzegorz Nadolny - kontrabas (Jesteś 'w labiryncie myśli')
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,4
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,1
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,4
Dobra, godna uwagi produkcja.
,1
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,5
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,13
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,50
Arcydzieło.
,10

Łącznie 88, ocena: Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
 
 
Brak oceny
Ocena: * Bez oceny
06.06.2002
(Recenzent)

Quidam — Pod niebem czas

Oj nie rozpieszcza Quidam swoich fanów nowymi wydawnictwami… Pamiętam doskonale jak pierwsze pogłoski o nowym krążku zespołu pojawiły jakieś dwa lata temu, lecz od tego czasu premiera „Pod Niebem Czas”, bo tak jest on zatytułowany, odkładana była niezliczoną ilość razy. Wreszcie jednak jest i powiem od razu, że chyba warto było czekać, bowiem krążek ten nie powinien nikogo rozczarować…

Właściwie to mam dwie wiadomości: dobrą i złą. Zła jest taka, że zespół jednak nie zrezygnował z dość silnych wpływów muzyki pop, które pojawiały się już na poprzedniej płycie „Moja anioły”, a które dla co poniektórych fanów są nie do przełknięcia. Natomiast dobra to fakt, że nie zrezygnowali także z równie silnych wpływów art-rockowych, tak więc myślę, że każdy znajdzie tu coś dla siebie… Zresztą przyjrzyjmy się bliżej zawartości płyty.

Otwiera ją „List z pustyni I” – dość zaskakujący, ale bardzo dobry numer o świetnym orientalnym klimacie, z pięknie stylizowanymi wokalizami Emilii (która śpiewa tutaj prawie niczym Lisa Gerrard) i doskonałymi partiami fletu. Dalej mamy „Ciągle czekam (list z pustyni II)”, czyli przedstawiciela właśnie tej bardziej piosenkowo-komercyjnej strony zespołu. Samemu utworowi nie mam jednak nic do zarzucenia: świetna, chwytliwa melodia, lekko jazzująca partia solowa flugehornu i intymny klimat, spotęgowany dodatkowo na wpół śpiewaną, na współ szeptaną partią wokalną sprawiają, że utwór ten nie może się nie podobać. Jako trzeci pojawia się doskonale już pewno większości z Was znany „No Quarter” z repertuaru Led Zeppelin, który w wykonaniu Quidam jak zawsze nabiera nowych, często dość zaskakujących barw. I co tu dużo mówić, ten kawałek to ponad jedenaście minut prawdziwej muzycznej uczty, z pięknie zaaranżowanymi, rozbudowanymi partiami solowymi poszczególnych instrumentów i spontanicznym rockowym czadem. Nie do końca przemawia do mnie natomiast pozbawianie głosu Emilii jego naturalnego brzmienia, ale efekt ten występuje w tak śladowych ilościach, że nie przeszkadza w całościowym odbiorze utworu, zwłaszcza przy tak fenomenalnej grze muzyków.

No i w tym momencie dochodzimy do zdecydowanie najtrudniejszego dla mnie do przełknięcia momentu płyty, czyli utworów: „Nowe Imię” i „Kozolec (dla AgaPe)”. Nie zrozumcie mnie źle, Dr Alcibiades jako osoba wrażliwa na piękno swoją sofciarsko-romantyczną stronę tyż ma, problem jednak w tym, że zawarta w tych piosenkach (nadmierna) ilość pozytywnych emocji sprawia, że brzmią one dość banalnie, a w niektórych momentach wręcz ociekają słodyczą, a tego w muzyce po prostu nie lubię. Z drugiej strony nie mogę nie docenić pięknego gitarowego solo Maćka Mellera, które się tutaj pojawia, jak i ciekawego, mocno folkowego klimatu w utworze „Kozolec” (z gościnnym udziałem Roberta Amiriana na mandolinie), tak więc nie jest wcale tak źle, jak mogłoby z powyższego zdanie wynikać i powoli przekonuję się także do tych piosenek…

Natomiast na koniec zespół serwuje nam prawdziwe magnum opus, czyli podzieloną na pięć utworów tytułową suitę – „Pod niebem czas”. Otwierają ją dwie części „Credo” i choć całość zaczyna się równie niezobowiązująco i lekko, co poprzedzające ją piosenki, to wkrótce zespół serwuje nam niesamowity, prawdziwie kosmiczny odjazd w psychodeliczne rejony eksplorowane dotąd przez grupy pokroju Porcupine Tree, czy Ozric Tentacles. Dość zaskakujący jak na Quidam numer, zaskakujący, dodam, bardzo pozytywnie: zespołowi udaje się wykreować fenomenalną wręcz atmosferę, która pogrąża słuchacza w transie na dobre kilka minut – brawo!!

Po tym dość nowoczesnym fragmencie i krótkim interludium powracamy znów w bardziej lekkie rejony, „Jesteś (w labiryncie myśli)” to bowiem przepiękna, liryczna ballada, z doskonałą partią wokalną Emilii w refrenie. Nie ukrywam że zdecydowanie bardziej wolę, gdy zespół tworzy takie nastrojowo-refleksyjne utwory, zwłaszcza że „Jesteś…” przebojowością dorównuje najbardziej skocznym kompozycjom…

„Quimpromptu” to kolejny instrumentalny kawałek i jeden z piękniejszych na tej płycie: bardzo długi, doskonale się rozwijający i pełen wspaniałych, soczystych, wysublimowanych partii solowych do jakich Quidam zdążył nas już przyzwyczaić.

Płytę kończy króciutki utwór, utrzymany w skocznym, radosnym klimacie, odrobinę przypominającym mi tytułowy numer z poprzedniej płyty. Cóż na pewno nie będzie to mój ulubiony kawałek z tej płyty, jednakże muszę przyznać, że jako zakończenie sprawdza się on doskonale, pozostawiając po sobie miłe wrażenie.

Tak więc podsumowując ten nieco przydługi wywód, chciałem jeszcze raz podkreślić, że „Pod niebem czas” jest płytą utrzymaną na naprawdę wysokim poziomie, na pewno najdojrzalszą, a kto wie czy nie najlepszą w karierze Quidam… Na pozytywne wyróżnienie zasługuje duża różnorodność materiału, masa świetnych pomysłów, świadczących nie tylko o olbrzymim potencjale, ale także o ciągłym rozwoju muzyki zespołu, oraz oczywiście perfekcyjne wykonanie. Chybionym pomysłem natomiast wydaje mi się wykorzystanie chórków – Emila posiada po prostu ten typ głosu, który najlepiej radzi sobie solo, a dodatkowe podkłady tylko zacierają emocje, które stara się ona przekazać. To, plus „naiwno-radosny” charakter w co poniektórych momentach (choć przyznaję, że to dość subiektywne odczucie) powstrzymują mnie przed najwyższą oceną, nie zmienia to jednak faktu, że „Pod niebem czas” to zapewne jeden z najlepszych krążków jakich przyszło, bądź przyjdzie mi w tym roku wysłuchać.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.