ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Phideaux ─ Doomsday Afternoon w serwisie ArtRock.pl

Phideaux — Doomsday Afternoon

 
wydawnictwo: Bloodfish Music 2007
 
Act One:
1. Micro Softdeathstar (11:17)/ 2. The Doctrine of Eternal Ice (Part One) (3:01)/ 3. Candybrain (4:06)/ 4. Crumble (2:55)/ 5. The Doctrine of Eternal Ice (Part Two) (8:08)
Act Two:
6. Thank You For The Evil (9:18)/ 7. A Wasteland Of Memories (2:22)/ 8. Crumble (2:55)
9. Formaldehyde (8:17)/ 10. Microdeath Softstar (14:40)
 
Całkowity czas: 66:57
skład:
Line-up/Musicians:

- Phideaux Xavier / piano, guitar, handclaps, vocals; - Rich Hutchins / drums; - Ariel Farber / violin, vocals; - Valerie Gracious / piano, vocals; - Mathew Kennedy / bass guitar; - Gabriel Moffat / lap steel guitar, handclaps; - Linda Ruttan Moldawsky / vocals; - Molly Ruttan / vocals; - Mark Sherkus / keyboards;
Additional musicians:
- Steve Daudin / flute (9); - Rob Martino / flute (3); - Johnny Unicorn / organ, Moog Voyager, handclaps, vocals (3, 10); - Joel Weinstein / guitar solo (10)
Orchestral sections performed by:
- Mark Baranov / violin; - Bing Wang / violin; - Richard Elegino / viola; - Jerry Epstein / viola; - Dale Silverman / viola; - Elizabeth Wilson / viola; - Stefanie Fife / cello; - Barry Gold / cello; - Jason Lippman / cello; - Dennis Trembly / bass; - Brian Drake / french horn; - Bruce Hudson / french horn; - Boyde Hood / trumpet; - James Wilt / trumpet; - Chris Bleth / flute, oboe, clarinet; - Paul Rudolph / conductor
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,1
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,3
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,3
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,22
Arcydzieło.
,25

Łącznie 54, ocena: Absolutnie wspaniały i porywający album.
 
 
Ocena: 8+ Absolutnie wspaniały i porywający album.
26.10.2007
(Recenzent)

Phideaux — Doomsday Afternoon

 

 Nic o tym facecie nie wiem, jeszcze jakiś czas temu nie miałem nawet zielonego pojęcia , że ktoś taki istnieje. Potem myślałem, ze to nazwa zespołu i to pewnie jeszcze z Kanady bo francuska ( dlaczego nie z Francji? Bo tytuł angielski). Muzyka dotarła do mnie też stosunkowo nie dawno. Sięgnąłem po nią, bo na naszym forum buubi (chwała mu za to!) podniecał się tym, jak łysy nowym modelem grzebienia samobieżnego. I wiecie, że miał rację?

 Takie płyty na kamieniu się nie rodzą. Przynajmniej w naszych czasach. A ta oprócz daty wydania wiele wspólnego z naszymi czasami nie ma. Przede wszystkim Phideaux zna klasykę muzyki rockowej dokładnie i na wyrywki, i wie co od kogo ściągnąć. Trudno znaleźć na “Doomsday Afternoon” jakiś nowy dźwięk, nowa nutę, której by ktoś wcześniej nie wymyślił i nie nagrał. Nie stanowi to dla Ksawerego jakiegoś problemu. On z wyrachowaniem sięga do przeszłości, do tego jest eklektyczny, rozkosznie eklektyczny. Czego my tu nie mamy. Właśnie lepiej powiedzieć czego nie mamy, bo lista byłaby znacznie krótsza. A lista inspiracji , które ja usłyszałem w tej muzyce jest całkowicie, ale to zupełnie inna, niż na przykład można wyczytać na Progarchives. Początek pierwszego utworu przypomina Jefferson Airplane z płyt “Bark” i “Long John Silver”, w ogóle dość dobrze słyszy się nawiązania do psychodelicznego popu i rocka z Zachodniego Wybrzeża. Poza tym takie prog-folkowanie w stylu wczesnego Renaissance, albo It’s A Beautyful Day, Decameron, poprzez ewidentnie prog-rockowe dźwięki z lat 70-tych, aż po brzmienia ocierające się o nowa falę, a nawet jeszcze świeższe, na przykład Mercury Rev ze swoich najlepszych czasów. Wokalnie Phideaux najbardziej przypomina Edwarda Ka-Spela z Kropek, albo Michaela Astona z Gene Love Jezebel, a czasami Steve’a Harleya z Cockney Rebel. Można też znaleźć też inne podobieństwa z Cockney Rebel – zestawienie instrumentów jak z grupy Harleya – gitara-pudło, skrzypce, orkiestra i czasami nawet brzmienie trochę podobne. Ale to są bardzo luźne skojarzenia, poza tym Ksawery jest bardziej progresywny. Wiem, wiem , też słychać – Pure Reason Revolution. Tylko nie wiem kto kogo słyszał pierwszy, a może po prostu tak im wyszło, że miejscami te płyty wykazują pewne podobieństwo. Obie te formacje mają w herbie “Ściągamy skąd się da” to mogła zajść pewna koincydencja.

 Zastanawiająco duży szum zrobił się wokół tego albumu, bo on jest zupełnie pod prąd współczesnym trendom w rocku progresywnym. Sama produkcja jest również jak spod trzydziestu kilku lat, dosyć ascetyczna mimo bogatych aranżacji, do tego czasami klawisze prawie że dancingowe. Ale te melodie. Tak niesamowicie melodyjna płyta to w naszych czasach jak jednorożec. Bo w naszych czasach tworzy się sztukę , a nie muzykę. Tylko, że Phideaux widocznie o tym nie wiedział. Bidaka, gdzieś tam z zapadłego końca USA, mapa się tam zaraz kończy. Nie wiedział, nikt mu nie powiedział. Sobie wziął i sobie nagrał. Ojejku, daj Panie Boże więcej takich “nie wiedzących”. Takie teraz czasy, że wielu fanów prog-rocka, zwłaszcza tych z dłuższym stażem na hasło “nowy zespół progresywny” oddaje pełną salwę burtową, stawia zasłonę dymna, nie nawiązując z przeciwnikiem kontaktu wzrokowego , a już nie daj Boże słuchowego. Ale więcej takich oryginałów jak Xavier Phideaux, a życie muzyczne będzie odrobinę przyjemniejsze. Nie ukrywam , że płyta zrobiła na mnie duże i bardzo dobre wrażenie. Jej unikalna melodyjność i różnorodność stylistyczna, doskonałe, bogate aranżacje to wszystko bardzo , ale to bardzo przypadł mi do gustu.

 W gruncie rzeczy “Doomsday Afternoon” jest dosyć spokojną płytą, w dwóch lub trzech fragmentach jest trochę mocniejszych dźwięków i to tyle. Oczywiście nie ma mowy o żadnej monotonii - poszczególne utwory płyną sobie jeden za drugim , rozwijają się zgodnie z regułami sztuki . Poszczególne tematy gładko przechodzą jeden w drugi, bez wyraźniejszych szwów, podporządkowane większej całości (kto zna “To Our Childrens Childrens Children” The Moody Blues, to wie o co chodzi). Bo to jest jedna większą całość. Można oczywiście wyróżnić poszczególne utwory, jednak najlepiej słuchać tego w całości – na raz, bez przerw.

 Jakiś Phideaux, jakieś Pure Reason Revolution, jakieś Rain – są takie małe dłubki , które nie zwracając uwagi na otoczenie, ścibolą sobie takie różne rzeczy. Jest to działalność prawie hobbystyczna, ale jednak została dostrzeżona i o tych wykonawcach jest dosyć głośno. Prawdę mówiąc każdego z nich charakteryzuje niezbyt ortodoksyjne podejście do prog-rocka. Rain to Rain – po swojemu, PRR śmiało patrzy w stronę nowej fali. A z Ksawerym jest jeszcze inna sprawa. Mam wrażenie, że on do prog-rocka trafił troszkę przez przypadek. Bo tak mu wyszło. Bo zamierzał trochę bardziej wzbogacić brzmieniowo swoja muzykę, nie zastanawiając się jak to zostanie zakwalifikowane. Znam trochę jego wcześniejszych płyt i dopiero na poprzedniej “The Great Leap” zaczął zdradzać ciągoty w tą stronę. A “Doomsaday Afternoon” to w pewnym sensie kontynuacja tamtej płyty i nikt nie zagwarantuje, że po zakończeniu cyklu o eko terrorze nie wróci do prostszych form. Na razie jednak cieszmy się tym, co mamy.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.