ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Harvey, PJ  ─ White Chalk w serwisie ArtRock.pl

Harvey, PJ — White Chalk

 
wydawnictwo: Island 2007
 
1. The Devil - 2:57/2. Dear Darkness - 3:10/3. Grow Grow Grow - 3:23/4. When Under Ether - 2:25/5. White Chalk - 3:13/6. Broken Harp - 1:58/7. Silence - 3:11/8. To Talk to You - 4:00/9. The Piano - 2:36/10. Before Departure - 3:49/11. The Mountain - 3:10
 
Całkowity czas: 33:57
skład:
PJ Harvey- vocals, piano, acoustic guitar, zither, bass guitar, keyboards, harmonica, broken harp, cig fiddle/ John Parish- drums, vocals, bass guitar, banjo, acoustic guitar, percussion, wine glass/ Eric Drew Feldman- piano, optigan, vocals, mellotron, keyboards, mini-moog/ Jim White- drums, percussion/ guests: Nico Brown- concertina on Before Departure/ Andrew Dickson, Bridget Pearse, Martin Brunsden, Nico Brown & Nick Bicât: additional vocals on Before Departure
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,1
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,2
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,0
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,11
Arcydzieło.
,23

Łącznie 37, ocena: Absolutnie wspaniały i porywający album.
 
 
Recenzja nadesłana przez czytelnika.
Ocena: 8+ Absolutnie wspaniały i porywający album.
10.10.2007
(Gość)

Harvey, PJ — White Chalk

Na okładce kobieta w białej sukni. Upozowana na bohaterkę portretów Olgi Boznańskiej czy Mary Cassatt. Polly Jean Harvey. P.J. Harvey – patrząca przenikliwym wzrokiem na słuchacza.

Milczała trzy lata (ostatni bardzo nierówny album P.J. pt: Uh Huh Her został wydany w 2004 roku). Coraz to nowsze muzyczne propozycje lądowały w koszu, jako niedoskonały zapis i explicite uczuć. Niezadowolona, dążąca do perfekcji, nieprzewidywalna, niesztampowa Artystka. Tworząca w mękach, walcząca z niemocą twórczą. Niepewna rezultatu, podejmująca ryzyko, poszukująca muzycznego ABSOLUTU.

Wreszcie nadszedł ten jesienny, wrześniowy dzień. Nowy album P.J: White Chalk ujrzał światło dzienne, dotarł do sklepów, pojawił się w radio, trafił do miłośników twórczości Polly. Szelest odwijanej folii, zapach farby drukarskiej, bicie serca (prawie łomot) i absolutne skupienie na dźwiękach. Tak, zdarza mi się odpocząć od tych wszystkich skomplikowanych suit czy też gitarowo-klawiszowych instrumentalnych onanizmów.

Polly całkowicie zmieniła instrumentarium. Zamiast ostrych, drapieżnych, drażniących dysonansowych, gitarowych kawałków na White Chalk znalazły się subtelne, intymne utwory na fortepian. Jak sama przyznała instrument, na którym nigdy wcześniej nie grała, z którym musiała się oswoić i ujarzmić. Być może klawiszowi puryści będą zdegustowani „niskim poziomem technicznej ekwilibrystyki i amatorszczyzną w grze”, ale przecież nie technika jest na tej płycie najważniejsza. Nie tym razem – nie o klawiszowe pasaże tu chodzi. Oczyma wyobraźni widzę, jak skupiona, wyciszona usiadła przy fortepianie i może trochę po omacku, intuicyjnie spod jej palców zaczęła płynąć MUZYKA. Muzyka na głos i czarno-białe klawisze, czasami przełamana brzmieniem perkusji, akustycznej gitary, banjo (White Chalk), świstem szklanej harmoniki, elektronicznym bitem (paradoksalnie The Piano) czy kieliszkiem wina. Fortepian i głos. Dwa spojone w całość instrumenty. Przenikające się nawzajem. Ying & Yang.

White Chalk jest oszczędny w nutach. Jest tyle dźwięków - ile trzeba, każdy na właściwym miejscu i okupiony dniami artystycznego cierpienia, łzami i szukaniem muzycznego ideału. Jest też cisza (Silence), którą artystka operuje w sposób znakomity. Te chwile „zawieszenia” idealnie budują dynamikę całości oraz powodują, że przekaz Artystki do słuchacza jest jeszcze bardziej dosadny. Album został zagrany z takim ładunkiem emocji, że można nimi obdzielić co najmniej ze 100 nudnych, nic nie wnoszących do historii muzyki płyt. Jakże szlachetna jest ta prostota. Przy współpracy Flooda i Johna Parisha (te nazwiska mówią same za siebie) Artystce udało się przygotować niesamowicie wciągającą muzyczną podróż.

Bezkompromisowe teksty pieśni (nie piosenek). Z tych nie pozostawiających złudzeń. Opisujące brzydotę świata, zakamarki chorej egzystencji, fetor codziennego życia (nawet, gdy udajemy, że tego smrodu nie czuć). Te jakże trudne i niewygodne liryki zostały przez Polly Jean zaśpiewane bardzo delikatnie, cichuteńko, czasami na granicy szeptu. Wokal Harvey odarty został z tej rockowej zadziorności i czupurności. Brzmi jak głos dziecka, małej, zagubionej dziewczynki (skojarzenia z Anją Garbarek czy Stiną Nordenstam). Z drugiej strony może również przypominać skowyt strącanej w otchłań wiedźmy. A poprzez chropowatość głos kobiety- śmiertelniczki, która wiele w życiu przeszła, nie zawsze jest miła (po pensjonarsku grzeczna i ułożona). Kto wie, może walczącej feministki (do bycia którą P.J. się przyznaje).

Polly Jean na White Chalk dotknęła muzycznego świata od dawna nie eksplorowanego przez Tori Amos. O ile ostatnie albumy Amerykanki są najzwyczajniej w świecie przeciętne (Brutalniej: są NUDNE), o tyle ósme muzyczne dziecko dziewczyny z Dorset stawia poprzeczkę bardzo wysoko.

Ten króciutki album (zaledwie 33 minuty z tzw. hakiem) od kilku ostatnich dni nie opuszcza mojego odtwarzacza (i coś czuję, że zagości w nim na dłużej). Pasuje w sam raz do jesiennej aury. White Chalk to najpiękniejsze muzyczne pół godziny jesieni Anno Domini 2007. Polecam.

PS. Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin (w dniu pisania tej recenzji, tj. 9 października Polly obchodziła urodziny). Sprawiłaś również nam słuchaczom, świetny prezent.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.