1. I Remember Now/ 2. Anarchy X/ 3. Revolution Calling/ 4. Operation : Mindcrime/ 5. Speak/ 6. Spreading The Disease/ 7. The Mission/ 8. Suite Sister Mary/ 9. The Needle Lies/ 10. Electric Requiem/ 11. Breaking The Silence/ 12. I Don’t Believe in Love/ 13. Waiting for 22/ 14. My Empty Room/ 15. Eyes of The Stranger
Bonusy na remasterze z 2003 roku:
1. The Mission (live)/ 2. My Empty Room (live)
Całkowity czas: 68:21
skład:
Geoff Tate – vocals, keyboards, whistles, blurbs/
Chris DeGarmo – guitars/
Michael Walton – guitars/
Eddie Jackson – bass/
Scott Rockenfield – drums, keyboards on „Electric Requiem”
Wymięty facet w wymiętej pościeli w jakimś szpitalu.
„Pamiętam tylko to co jest. Pamiętam jak się to zaczęło. Nie pamiętam tego, co było wczoraj. Pamiętam, że robiłem co mi kazano... kazano...kazano...”
Wrednawa pielęgniarka ze słowami „Słodkich snów, frajerze” aplikująca bohaterowi szprycę z jakimś zgłupiaczem. A potem perkusyjna kanonada w „Anarchy X” przechodząca w „Revolution Calling” ...
Doktor X, gruba ryba miejscowego półświatka przy pomocy prochów i manipulacji na poziomie ludzkiej podświadomości, zmieniających ludzi w bezwolne kukły, ma zamiar w wydatny sposób powiększyć swoje wpływy. W jakiś sposób przeszkadza mu w tym siostra Mary, ex-prostytutka („Twenty-five bucks a fuck and John’s a happy man”) . Ma to wykonać główny bohater, niejaki Nikki, którego poznajemy na początku (albo końcu...)opowieści. Nie ma ochoty tego robić, szczególnie, że zakochał się w siostrze Mary. Ale poddany praniu mózgu, jeśli usłyszy hasło („Mindcrime!!”) będzie musiał to zrobić... I niestety w tym przypadku miłość przegrywa ze śmiercią. Nikki zostaje aresztowany i idzie do pierdla. A nie bardzo wie za co, bo przecież nic nie pamięta...
Jak na scenariusz do metalowego koncept-albumu – wcale, wcale. Techno thriller sci-fi. Powiedzmy. Mniej trzymające się kupy historyjki w wersji filmowej zarabiają masę kasy.
Kto by się spodziewał, że pudel-metalowcy na dorobku porwą się na coś takiego. Przed „Operation : Mindcrime” zdążyli nagrać EPkę i dwa albumy. Co prawda pudel-metalowy był tylko ich image. Zdjęcia muzyków zamieszczone we wkładce do płyty „Rage for Order” nieodmiennie powodują u mnie ataki śmiechu, szczególnie zdjęcie młodego Goeffe’a Tate’a przypominającego Angelinę Jolie . Bo Queensryche zawsze powoływało się na swoje szczególne sympatie do muzyki brytyjskiej , a zwłaszcza do NWOBHM. Nigdy specjalnie nie interesowały ich dokonania amerykańskich zespołów. Debiutancka EPka i pierwszy album „The Warning” (całkiem niezłe zresztą) wyraźne naznaczone są wpływami Judas Priest i Iron Maiden. Zmiana nastąpiła na „Rage for Order” – Tate już śpiewa po swojemu, a zespół po swojemu gra i potrafi pokazać, że na metalu świat się nie kończy – wydany na singlu „Gonna Get Close to You” jest takie ... gabrielowate (!). Ale to nic , bo zabrali się za coś naprawdę ambitnego. Wytwórnia zapatrywała się na to dość sceptycznie, ale jakoś to przełknęła. To , że jest to koncept album, to małe piwo, za to pod względem muzycznym, to co ujrzało światło dzienne było mistrzostwem świata.
Jak metal, to metal, nie ma się co obcyndalać, trzeba grać. „Anarchy X” gładko przechodzi w „Revolution Calling”(„Who do You trust, when everyone’s a crook?”)(dla każdej rewolucji, która by używała tego numeru jako swego hymnu pójdę na barykady :) )a potem już leci numer za numerem, bez zwalniania tempa. Tylko z chwilą wytchnienia na odstrzelenie księdza – „Bless me father, I have sinned” (odgłos wystrzału). Aż do kulminacji - „Sister Mary Suite”. Obiekt uwielbienia fanów i niedościgły wzór dla wszelkich ambitniejszych metalurgów. Tak zaaranżowane partie wokalne w muzyce rockowej słyszy się bardzo rzadko, a te kilkanaście lat temu było to zupełnie pionierskie. A w sumie to przecież miłosny duet... Po opowieści o nawróconej dziwce, jest jeszcze motoryczny „The Needle Lies” (jeden z mocniejszych fragmentów DVD „Operation: Livecrime”) , potem płyta staje się spokojniejsza...? Gdzie tam, dziękuję za taki spokój, powiedzmy mniej metalowa. Może się nawet kojarzyć ze „Ścianą” - a już wstęp do „Eyes of The Stranger” na pewno – to fragment żywcem wyjęty z „Empty Spaces”/”What Shall We Do?” (do wyboru). Nie wątpię, że to był zabieg celowy. Miedzy utworami pojawiają się dialogi, krótkie instrumentalne interludia np. „Electric Requiem”. I są jeszcze dwa bardzo ważne utwory – „I Don’t Believe in Love” i kończący album „Eyes of The Stranger”. Bardziej przypominające to co się później znalazło na następnej płycie „Empire”.
Smutna to opowieść i bez obowiązkowego happy endu, zupełnie wbrew amerykańskiej tradycji. Ale ta historia spodobała się ludziom. Dokładnie czterem milionom, bo taki nakład album osiągnął. Wtedy. Bo teraz to nie wiem ile. Wyszło na to , że ryzyko opłaciło się wszystkim – wytwórni - wiadomo , nowa , nieco niespodziewana gwiazda w stajni, a Queensryche błyskawicznie dobił do metalowej czołówki tego okresu. Fajne jest też to , że sukces odniósł album wcale nie taki łatwy i wymagający od słuchacza nieco więcej zaangażowania, od przeciętnych metalowych produkcji.
Jak do tej pory nie zastarzała się ta muzyka ani na jotę. I jak do tej pory poziom tego albumu jest absolutnie niedostępny dla... chyba wszystkich zespołów parających się ambitniejszym metalem. Przy okazji stali się natchnieniem dla nowych zespołów. Bo od kogo „kultowe” Pain of Salvation i Psychotic Waltz uczyłoby się grać?
Ta recenzja jest czymś w rodzaju „dwa w jednym”. Jako zaprzysięgły zwolennik „Operation : Mindcrime” musiałem się oczywiście zaopatrzyć w koncertowa wersję Operacji Myślozbrodnia (z obrazkami) wydaną na DVD i zarejestrowaną w 1991 roku. Urozmaicona dodatkowo animowanymi filmami odnoszącymi się do fabuły. Świetne wykonanie, zespół w fantastycznej formie . Żywiołowo reagująca publiczność, kapitalne koncertowe wersje utworów – a szczególnie niesamowity duet Geff Tate – Pamela Moore w „Suite Sister Mary”. Świetny koncert. Też bardzo polecam.
Miałem okazję oglądać Queensryche na żywo, niedługo po wydaniu „Empire”, czyli u szczytu sławy. Wystąpili w Chorzowie na Stadionie Śląskim w czasie trasy „Monsters of Rock” w sierpniu 1991 roku. Grali przed Metalliką i AC/DC. Niestety było to wydarzenie żenujące. Nie, nie z powodu zespołu. Po pierwsze nagłośnienie było fatalne i dudniąca sekcja rytmiczna skutecznie zagłuszała praktycznie wszystko , do tego polscy widzowie jak zobaczyli i usłyszeli klawisze obrzucili zespół butelkami z wodą. Banda kretynów.
Post Scriptum: To wcale nie było tak, że do napisania tego tekstu zainspirował mnie duży materiał o Queensryche w i kwietniowym numerze „Teraz Rocka” , ani to, że w zestawieniu 50-ciu najlepszych koncept albumów w historii rocka „Operation: Mindcrime” znalazło się na szóstym miejscu. Powyższy tekst przeleżał się już kilka ładnych tygodni na dwóch komputerach. Jakoś nie było czasu, żeby go dopracować, ani też żeby po raz kolejny pooglądać „Operation: Livecrime”. Jestem bardzo ciekawy jak wyszła kontynuacja, zatytułowana niezbyt odkrywczo „Operation: Mindcrime II”. Jako Doctor X występuje Ronnie James Dio. Duet Tate – Dio na jednej płycie. Uuuh – clash of the titans. Może być mocna rzecz. Chociaż w sequele nie bardzo wierzę, to nie mogę się doczekać, żeby się dorwać do tej płyty .