1. Shroud of false 2. Fragile dreams 3. Empty 4. Lost Control 5. Re-connect 6. Inner silence 7. Alternative 4 8. Regret 9. Feel 10. Destiny Bonus: 11. Your possible pasts 12. One of the few 13. Belter off dead 14. Goodbye cruel world
skład:
Vincent - głos, gitara;
Duncan - bas, pianino, klawisze;
Daniel - gitary, pianino, klawisze;
Shaun - bębny;
Ricci – skrzypce;
Andy – “drums loops" na "Empty".
Jesteśmy tylko chwilą w czasie, mrugnięciem oka,
Snem niewidomego, wizjami umierającego mózgu…
Mam nadzieję, że nie rozumiesz
Dźwięki fortepianu niosące ukojenie. Jęk gitar i… skrzypce. Jak inaczej można nazwać ten wstęp? Czym są dla mnie? Czym mogą być dla was? Może sygnałem, że jesteśmy wyjątkowi, że szukamy odpowiedzi, a nie tracimy czasu na popołudniowe zapchajdziury w publicznej telewizji. Co sprawia, że jesteśmy lepsi? Widzę cztery rozwiązania:
Pierwsze:
Wstaję rano. Śniadanie dla żony, z synem ubieramy się na wyścigi… To taka metoda, żeby było mu łatwiej się przebudzić. Kto wygra, ten pierwszy siada po południu do Need for Speed… Samochód, przedszkole, a potem śliskie i mgliste drogi Wielkopolski, przez które gnam w poszukiwaniu szczęścia, którego podobno pieniądze nie dają. I tak codziennie. Co tydzień. Miesiące… lata…
Może ja zawsze wiedziałem, że moje delikatne marzenia
rozpadną się w proch…
Drugie:
A może rzeczywistość wygląda inaczej? Może akceptacja dnia codziennego wcale nie powoduje, że I kill myself again? Każdego poranka, każdej godziny w pracy? Przeciwnie, ta szara z pozoru rzeczywistość jest wyznacznikiem człowieczeństwa. Humanizmem w najwyższej postaci? Praca czyni wolnym, uszlachetnia i daje człowiekowi godność? Troszczymy się zatem o kogoś, szukamy dla siebie i dla niej (niego) wyłącznie chwil szczęścia i miłości. Że nie zawsze tak jest? To chyba oczywiste. Stojąc na skrzyżowaniu ulic nie zawsze wiadomo, w którą stronę pójść…
Kiedy skinięcie ciszy i dzień chylą się ku końcowi,
Kiedy światło twego życia wzdycha, a miłość umiera w twych oczach,
Czy dopiero wtedy sobie uświadamiam, ile dla mnie znaczysz…
Trzecie:
Popołudniami otwieram kolejną książkę, czytam o losach astronautów, odkrywających nowe światy, albo zanurzam się w fale historii, słysząc na plecach jęk legionów Cezara. A jednak mam wrażenie, że nie żyję. Nie żyję i tyle. Nie chodzi o „życie pełnią życia”, bo to złudne marzenia, chodzi o świat niczym z Matrixa, w którym nie ma miejsca na uświadomienie sobie marności własnego losu. Powiecie, tak wiemy: vanitas vanitatum, et omnia vanitas…
Ano, prawda.
Czwarte:
Dzisiejszego wieczora twoja dusza śpi, lecz pewnego dnia
będziesz czuła prawdziwy ból.
Może wtedy ujrzysz mnie takiego, jakim jestem
Kruchego wraka w burzy uczuć
Wychodząc każdego dnia do pracy, spotykając się ludźmi, staram się dać im każdą najlepszą cząstkę samego siebie. Ta cząstka – to NIE, powiedziane w momencie pastwienia się nad ludźmi przez tępego pracodawcę. Ta cząstka – to TAK, powiedziane osobie, która nie radzi sobie z domiarem podatku lub wyznaczeniem przez wojewodę nowej strefy nalotów. TAK, które znaczy „Zajmę się tą sprawą… Nie, nie chcę pieniędzy…”. To grosz do czapki grajka i modlitwa za żywych i umarłych.
Że to tylko uspokojenie sumienia? No i co z tego…
Altermative 4. Ta płyta to ból! Smutek i samotność istnienia. Wyrażane tak, jak choćby w „Empty”, gdzie żal po odejściu ukochanej topiony jest alkoholu. Tylko pytanie: Czy załatwia sprawę?
Puste naczynie pod słońcem […]
Staczam się znowu staczam się
Puste naczynie, puste żyły, pusta butelka – pragnę deszczu
znowu ten ból zmywam krew z mojej twarzy puls z mózgu
znowu ból... i znowu czuję ten ból
Oglądam się za siebie ponieważ miliony będą szeptać
Zabijam się znowu
Jęk gitar i krzyk wokalisty wyjaśnia wszystko.
Może umieram szybciej ale nic nie trwa wiecznie
Pamiętam noc z mojej przeszłości kiedy zostałem dźgnięty w plecy
I to wszystko powraca i znowu czuję ten ból
Czuję wstręt do ciebie, przeklinam cię
ponieważ ten ból nigdy się nie skończy
Jest na tej płycie takie stężenie żalu i rozgoryczenia, że niekiedy aż trudno przez nią przebrnąć. Nie życzę nikomu takich doświadczeń. Muzyka jednak warta jest zatrzymania w naszym biegu przez życie. Przyjrzenia się, jaką mamy alternatywę.
Życie znowu mnie zdradziło,
Przyznaję, że niektóre rzeczy nigdy się nie zmienią.
Pozwoliłem twoim malutkim myślom powiększyć moje cierpienie,
i pozostawiło mi to chemiczne uzależnienie od rozsądku.
Tak, spadam…
Wiem, muzykę Anathemy łatwo sklasyfikować. Można wyciągać porównania, lecz… po co? Na tej płycie są długie solówki gitarowe, grane z towarzyszeniem fortepianu i skrzypiec. Są momenty zupełnego wyciszenia, wręcz zatrzymania dźwięków i narastające salwy perkusji, gnającej przed siebie, niczym rozpędzone zastępy kawalerii…
Jesteśmy tylko chwilą w czasie,
Mrugnięciem oka,
Snem niewidomego,
Wizjami umierającego mózgu…
Mam nadzieję, że nie rozumiesz
Ten wers - to jest nadzieja…
I uzasadnienie dla tej 10 na początku. Otóż Alternative 4 to jedna z trzech najpiękniejszych płyt lat dziewięćdziesiątych. Płyt, które zostaną ze mną do końca życia. Za co kocham tę muzykę? Za partię skrzypiec, która rozpoczyna „Fragile Dreams”, fortepian w „Shroud of False”. Za orkiestrowy rozmach „Inne Silenie”. Za wybijany przez perkusistę rytm i prawie new-romantic’owe klawisze w „Alternative 4”. Za porażający finał „Lost Control”.
Powiedział kiedyś znajomy: Jeśli na tej płycie jest fortepian, to wchodzę w ciemno. I miał rację! Arcydzieło.
Czysta, rasowa, bezwzględna i ostra jak żyleta – dycha…
PS. Które być musi, bo ostatnio pojawiła się w sklepach wersja specjalna. Zawierająca cztery bonusy. Wśród których są głównie nagrania Pink Floyd. Pasujące jak ulał do Anathemy. Ten sam sposób prezentowania emocjonalnego samobójstwa, ta sama spowiedź duszy i krzyk rozpaczy na pustkowiu pełnym luster. Fajnie się tego słucha. Polecam.