1. The Mystic And The Emperor [8:57] 2. 21st Century Schizoid Man [3:40] 3. The Book [6:15] 4. Marti [5:40] 5. The Munich Train [7:53] 6. This Frozen Time [4:35] 7. Stewed Flute [2:26] 8. Things Change [4:20] 9. Full Moon Rising part 2 [6:42]
Całkowity czas: 50:59
skład:
Theo Travis - flute, alto flute, tenor sax;
Simon Colam - piano;
Andy Hamill - double bass:
Marc Parnell - drums, percussion;
special guest: Richard Sinclair - vocals, acoustic guitar (3,5,6)
Ocena:
7 Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
04.02.2005
(Recenzent)
Travis, Theo — Earth To Ether
Twórczość Theo Travisa biegnie dwoma równoległymi torami. Z jednej strony niemały już dorobek jazzowy, który przyniósł mu uznanie i relatywnie szerokie grono odbiorców (głównie na Wyspach). Obok, jakby w cieniu, od kilku lat rozwija się nurt eksperymentalny. Przede wszystkim chodzi tu o współpracę z Dave'm Sturtem jako nietypowo ambientowy Cipher, ale i samodzielne poszukiwania (mam tu na myśli głównie wyjątkowe Slow Life) przyniosły mu artystyczny sukces.
Earth to Ether zalicza się do nurtu jazzowego, to już szósta odsłona tego oblicza muzyki Travisa, które jest jakby przeciwieństwem wspomnianego obszaru poszukiwań. To z założenia ładny, bardzo melodyjny i bardzo przystępny jazz. Bawiący się, co prawda, nawiązaniami do innych stylów, ale w ograniczonym stopniu. Priorytet to kompozycja, określony z góry kształt i klimat, a popisy - przyznajmy doskonałych - muzyków są owym ramom podporządkowane. Prędzej czy później kończą się powrotem do głównego, zwykle przyjemnie chwytliwego motywu.
O ile wydane w 2001 roku Heart of the Sun prowadziło słuchacza przez różne nastroje, o tyle Earth to Ether jest płytą dość jednorodną. Ciepła, lekko sentymentalna, doskonała na wieczór, płynie łagodnie bez gwałtownych zakrętów. Nawet wyjątkowo nerwowy w oryginale "21st Century Schizoid Man", odarty został tu z najmniejszych śladów napięcia. Beztroska i luz. Niedopuszczalna, wydawałoby się, jak na takiego klasyka, sielskość.
Jeszcze bardziej idylliczne są trzy utwory śpiewane - pewna nowość. Śpiewający gościnnie Robert Sinclair (z legendarnego Caravan), swym kojącym głosem podkreśla charakter albumu. Największe wrażenie robi w "The Munich Train", najlepszym i jedynym szczerze zachwycającym utworze na albumie. Nawiązuje tu bezpośrednio do stylu Roberta Wyatta - nie sposób uniknąć skojarzeń z Rock Bottom. Sam utwór rozpoczyna się doskonałym, lekko połamanym unisono gitary i fletu, z zawodzącym w tle Sinclairem. Później przeradza się w piosenkę na śpiew i gitarę akustyczną (również Sinclair), aż płynnie kończy się falującym, polifonicznym malowidłem zapętlonego w kilkanaście warstw fletu (jak na Slow Life - sama obecność fletu, ale przede wszystkim loopy, to przykład przenikania obu, dotąd odrębnych, sfer zainteresowań muzycznych Travisa).
Nawiązań do przeszłości nie koniec - "Things Change" kojarzy się z Soft Machine czy nawet bardziej z minimalistycznymi repetycjami Steve'a Reicha. Tu jednak monotonię fortepianowych akordów rozjaśnia radosny flet, niemal wszechobecny na całej płycie. Przeniesienie akcentów na dęte drewniane jest bardzo wyraźne, ale wyszło albumowi na dobre. To dodatkowy, a może nawet główny, element wyróżniający Earth to Ether. Wbrew pozorom Travis nie zrezygnował jednak z saksofonu tenorowego, swego "pierwotnego" instrumentu - powraca do niego w trzech kompozycjach. Dużo miejsca pozostawiono fortepianowi (często improwizujący Simon Colam), z kolei perkusja i kontrabas są - poza nielicznymi wyjątkami - lekko schowane w tle.
Jeśli uznać, że w muzyce najważniejsza jest zwykła, nieuzasadniona przyjemność z obcowania z nią, to Earth to Ether trzeba uznać za album udany. Powinien ucieszyć każdego miłośnika melodii i nastrojotwórstwa. A to cenne dziś cechy - gdy wielu około-jazzowych muzyków próbuje być bardziej innowacyjnymi i awangardowymi niż jest to możliwe.