ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Lambchop ─ Is A Woman w serwisie ArtRock.pl

Lambchop — Is A Woman

 
wydawnictwo: Merge 2002
 
1. The Daily Growl [6:36]
2. The New Cobweb Summer [6:57]
3. My Blue Wave [7:52]
4. I Can Hardly Spell My Name [3:24]
5. Autumn's Vicar [4:16]
6. Flick [5:07]
7. Caterpillar [6:19]
8. D. Scott Parsley [5:57]
9. Bugs [5:43]
10. The Old Match Book Trick [4:41]
11. Is A Woman [4:38]
 
Całkowity czas: 61:30
skład:
Tyler - Guitars; Buddy - Bass; Kurt Wagner - Vocals, Guitars; Allen Lowrey - Drums, Percussion; Marky - Guitars; A-Lex - Guitars; Deanna - Sax (Baritone); Girls - Background Vocals;
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,0
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,3
Arcydzieło.
,10

Łącznie 13, ocena: Arcydzieło.
 
 
Ocena: 8 Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
29.10.2004
(Recenzent)

Lambchop — Is A Woman



Z jakimi określeniami kojarzy Ci się album Is A Woman grupy Lambchop?

Ola (18, licelistka): Wysublimowany, spokojny, delikatny, eteryczny, transcendentalny, piękny, ulotny, klimatyczny, spójny, konsekwentny album.

Czy słychać na tej płycie kilkunastu muzyków, którzy rzekomo brali udział w nagrywaniu każdej z kompozycji zawartych na tym krążku? - Absolutnie nie. Ale doskonale ich czuć. Warunek konieczny to zdać się na podświadomość, bo najczulszy słuch tej płyty nie rozszyfruje, a serce, gdy mu na to pozwolić, zrobi to z łatwością. A potem być może od owego rozszyfrowywania się uzależni.

Jarek (39, projektant systemów baz danych): Płyta kojarzy mi się ze stanem umysłu, który można określić takimi słowami jak: żal za czymś nieokreślonym, smutek, pogodzenie, spokój, łagodność, dotyk kobiety.

To jakby dobry wujek (Kurt Wagner - głos ciepły, niski, często ocierający się o szept, ciekawie akcentuje słowa), z towarzyszeniem swoich starych przyjaciół, przędzie pozornie niezobowiązującą opowieść o relacjach międzyludzkich, o uczuciach, ale w zupełnie inny sposób niż ktokolwiek to robił wcześniej. Nie pozwala sobie choćby na odrobinę moralizatorstwa. I słuchacz także, ani przez moment, nie czuje się pouczany. Wagner swym szczerym spokojem budzi zaufanie, a przez melancholię jego śpiewu nieustannie próbuje się przebić płochliwy optymizm.

Artur (24, student): Spokojny, wyciszony, kameralistyczny, kojący, leniwy, subtelny, intymny, nastrojowy, miły, ciepły, post-country, alternative country, drób, świnka, farma, USA...

Ni grama wirtuozerstwa, egoizmu muzyków przejawiającego się w eksponowaniu swej obecności. Kto usłyszy krótką "solówkę" na wysokości 2:23 w "D. Scott Partsley", ten nie będzie miał wątpliwości co do zdania członków Lambchop o instrumentalnych popisach. Tej niezwykłej skromności przypisać chyba należy ustawiczne wrażenie, że słuchamy zaledwie dwóch, może trzech muzyków.

Grzegorz (31, fotograf, aktor, manager, broker): Stanowcza ale delikatna. Seksualnie świadoma, seksualnie szalona, ale zawsze czuła. Pełna szyku - zawsze modna. Dusza artystyczna - widzi sztukę we wszystkim, co robi. Nieco zamknięta w sobie... Wysoka brunetka, lubi buty na obcasach.

Czego więc nie można wychwycić tradycyjnie, zmysłami, to można z łatwością odczuć, chociażby obserwując własny nastrój. Z każdą kolejną piosenką dostosowuje się on do klimatu muzyki, w czym ewidentnie pomaga lambchopowa atmosfera kameralnego, żeby nie powiedziec intymnego, spotkania z towarzyszeniem akustycznych instrumentów. Ich gra zlewa się jakby w jedno, całościowe brzmienie. Z ledwie zaznaczonym rytmem, na ogół nieśmiało oddanym przez niezobowiązujące postukiwanie gdzieś w tle. Co ja mówię - tu wszystko wydaje się być umieszczone w tle, na drugim planie. Ani jednego gwałtownego uderzenia w klawisze, w struny. I ani jednego zbędnego utworu.,, Och, oczywiście są tu bardziej melodyjne, ciekawe utwory i te, delikatnie mówiąc, lekko zalatujące nudą. Ale w gruncie rzeczy cały ten album usytuowany jest gdzieś na pograniczu "nudy". Po sąsiedzku z kilkoma innymi nostalgicznymi arcydziełkami. Błoga kraina ciepłej melancholii i nieokreślonej, jesiennej tęsknoty. Zapraszamy już dziś wieczorem. Wiza niepotrzebna, co najwyżej kubek grzańca.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.