ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Exodus ─ Supernova w serwisie ArtRock.pl

Exodus — Supernova

 
wydawnictwo: Polskie Nagrania "Muza" 1982
 
1. Powstanie Supernowej (6:45)
2. Jeszcze czekam (4:45)
3. Piosenka bez sensu (3:50)
4. Znów słyszę wołanie (4:55)
5. Niedawno tak, pewnego dnia (3:05)
6. Wielki wyścig (6:12)
7. Dreszcze (4:50)
8. Płynąca marzeń rzeka (6:08)
 
Całkowity czas: 40:30
skład:
Paweł Birula – śpiew, gitara dwunastostrunowa
Zbigniew Fyk – perkusja
Władysław Komendarek – instrumenty klawiszowe
Andrzej Puczyński – gitara
Wojciech Puczyński – gitara basowa
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,1
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Niezła płyta, można posłuchać.
,0
Dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,5
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,4
Arcydzieło.
,0

Łącznie 10, ocena: Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
 
 
Recenzja nadesłana przez czytelnika.
Ocena: 7 Dobry, zasługujący na uwagę album.
11.02.2024
(Gość)

Exodus — Supernova

Po premierze debiutanckiego krążka „The Most Beautiful Day” i udanej trasie koncertowej promującej longplay, zespół nie spoczął na laurach. Jeszcze w 1981 roku wydał singiel „Spróbuj wznieść się wyżej”, na którym oprócz tytułowego utworu, znalazł się także prosty, ale jakże porażający w swoim przekazie „Jest taki dom”.

Jeszcze tego samego roku formacja wypuściła na rynek kolejny singiel zawierający premierowe kawałki: „Najdłuższy lot” i „Jestem automatem”. O ile tego pierwszego charakteryzuje prostota melodii oparta o brzmienie akustycznej gitary w wyraźnie kosmicznym anturażu syntezatorów pana Komendarka, to jego następca stanowi wyraźny zwrot w kierunku cięższego rocka, porażającego siłą przekazu. Pomimo bezkompromisowego tekstu utworu (którego treść pod płaszczykiem monologu robota opisywała w czytelny sposób sytuację w kraju nad Wisłą, w bezpośredni sposób obnażając zakłamanie słusznie minionego ustroju). Zresztą, tematyka wpływu reżimu komunistycznego na życie codzienne w Polsce jeszcze nie raz pojawi się w twórczości zespołu.

27 czerwca 1981 roku warszawski band wystąpił na festiwalu w Opolu; podczas koncertu premier zaprezentował publiczności właśnie „Jestem automatem”. Co ciekawe, utwór został okraszony przez konferansjera  mianem „bardzo głośnego” i z nieznanych powodów został wycofany z konkursu.

Jeszcze jesienią tego samego roku kwintet wszedł do studia i zaczął próby do nagrania kolejnego krążka. Podobnie jak było w przypadku „The Most Beautiful Day” muzycy Exodusu mieli od początku jasną wizję tego co zamierzali osiągnąć. Nie chcąc powtarzać schematu debiutu, zdecydowali, że utwory na tym longplayu będą zdecydowanie bardziej rockowe, zadziorne oraz zwarte, dostosowane do wymagań współczesnego słuchacza, zapatrzonego w nowych bohaterów rodzącej się właśnie sceny rockowej takich jak Perfect czy Maanam.

Konsekwencją takiego podejścia była zwięzłość kompozycji (długość utworów na omawianym krążku waha się między 3 a niecałymi 7 minutami), przy jednoczesnym zachowaniu najważniejszych cech stylu Exodusu. Zabrakło tutaj dłuższych form, z których wcześniej zespół chętnie korzystał (wymagający słuchacze mogli poczuć się nieco rozczarowani tym faktem). Pomimo tak ostrego zwrotu, muzyka na „Supernovej” wciąż pozostaje ciekawa i urozmaicona.

Krążek otwiera „Powstanie supernovej” którego intro zagrane przez instrumenty klawiszowe pana Komendarka utrzymane jest w mrocznym i jednocześnie podniosłym nastroju. Po nim utwór wchodzi we właściwą fazę, okraszoną zadziornymi riffami pana Puczyńskiego, podbitą oryginalnie prowadzoną sekcją rytmiczną Zbigniewa Fyka, niejednokrotnie poszarpaną i połamaną. Uważny słuchacz zauważy, że pod płaszczykiem zmian tempa i nastroju kryje się podział tej inteligentnie skonstruowanej pieśni na część mroczną i część, którą na wskroś wypełnia światło, przez co nie tylko zachowuje progresywną konstrukcję, ale stanowi bardzo dobry otwieracz, wyjaśniający znaczenie tytułu omawianej płyty.

Jej następca „Jeszcze czekam” wypełnia oryginalnie prowadzone tło syntezatorowe w akompaniamencie ckliwego głosu Pawła Biruli, którego uzupełnia delikatna gitara elektryczna. Mocne wejście wykrzyczanego, pełnego emocji refrenu, nasuwa skojarzenie z rytmem życia, w którym spokojne chwile mieszają się z tymi, w których człowiek zadaje sobie kluczowe pytania, niczym dzień i noc. Ucho słuchacza przykuwa emocjonalna, zadziorna i pełna wigoru solówka gitary pana Puczyńskiego. Utwór ten jest po brzegi wypełniony emocjami i z tej perspektywy wcale nie dziwi fakt, że gościł na niejednej liście przebojów.

„Piosenka bez sensu” to kolejna propozycja na rzeczonym zestawie. Rozpoczyna ją niespieszne tło syntezatorowe, urozmaicone zgrabnym riffem, budującym nastrój nostalgii oraz relaksu. Na uwagę zasługuje tutaj piękna solówka pana Komendarka oraz oszczędna gra sekcji gitarowej. Piękna ballada.

Zastrzyk energii przynosi „Znów słyszę wołanie” otwierany przez pełen rockowej werwy wstęp, wypełniony po brzegi gęstą fakturą gitary elektrycznej oraz pełną rock'n'rollowej mocy sekcji rytmicznej. Jest to z pewnością najbardziej rockowy kawałek na omawianej płycie.

Wytchnienie przynosi „Niedawno tak, pewnego dnia”, w którym akustyczna gitara Biruli oraz oryginalnie zaprojektowane tło wybrzmiewające spod palców pana Komendarka wprowadzają iście baśniowy klimat. Na uwagę zasługują wdzięczne trójkąty, dodające tej przepięknej balladzie jeszcze większej swady i uroku. Bardzo mocny punkt na płycie i bez wątpienia jedna z najpiękniejszych ballad Exodusu.

„Wielki wyścig” z kolei wypełniony jest rockową werwą i zadziorem, w którym inteligentnie prowadzona gitara elektryczna, podbita przez energetyczny groove zmieniają kierunek rozwoju utworu, jednakowoż zachowując spójność kompozycji.

Niespieszny, połamany rytm wyróżnia „Dreszcze”. Ciekawie uzupełniające się gitara elektryczna oraz tło syntezatorowe lśnią tutaj pełnym blaskiem. Ponadto, omawiany utwór wyróżnia pełne niepokoju oniryczne tło, zamykające ten wspaniały kawałek.

Płytę kończy wypełniona marszowym rytmem „Płynąca marzeń rzeka”. Ciekawie prowadzona sekcja gitarowa, przebojowy refren oraz soczyste solówki pana Puczyńskiego sprawiają, że zespół po raz kolejny udowadnia klasę i umiejętność żonglowania nastrojem.

Pod względem lirycznym album prezentuje dość podobny do debiutu zestaw piosenek nawiązujący do elementów religijnych oraz egzystencjalnych, mających wpływ na życie współczesnego człowieka, choć tutaj mających większy ciężar gatunkowy. Przyglądając się zawartości rzeczonej płyty nie sposób nie uciec od wrażenia wyraźnego podziału krążka na dwie części, zgodnego z podziałem stron winyla. Pierwsza, zdominowana przez rozterki egzystencjalne, których symbolem jest supernowa, oddzielająca światło od nocy (utwór tytułowy oraz "Jeszcze czekam"). Pieśni na tej stronie wypełnia strach i niepewność jutra (tu można wymienić choćby "Piosenkę bez sensu", w której podmiot liryczny zadaje pytanie o sens zdarzeń w codziennej szarzyźnie dnia), natomiast trud dnia codziennego uniemożliwia spełnianie marzeń w siermiężnej rzeczywistości PRL-u ("Znów słyszę wołanie").

Z kolei drugą stronę stanowią dzieła wprowadzające światło i optymizm. Przykładowo  „Niedawno tak, pewnego dnia”, w piękny, alegoryczny sposób opisuje relacje Boga z człowiekiem. Z kolei "Wielki wyścig" oraz "Płynąca marzeń rzeka" wyraża wiarę w spełnienie marzeń.

Pomimo dość radykalnej zmiany kierunku muzycznego, następca debiutu rozszedł się w jeszcze większym nakładzie niż jego poprzednik w liczbie ponad pół miliona sprzedanych płyt. Z perspektywy czasu można zapytać czy skręt w stronę bardziej zwartych kompozycji był słusznym podejściem.

Z jednej strony zmiana stylistyki wynikała głównie z faktu nadawania na koncertach kompozycjom rockowego pazura. W efekcie w poczuciu muzyków powstał pewien dysonans pomiędzy uładzeniem stylistycznym na pierwszej płycie, a zadziorem z jakim zespół prezentował swoje kompozycje podczas swoich występów.

W jednym z wywiadów Andrzej Puczyński przyznał, że przyprawienie krążka ostrzejszymi nutami było błędem, co pomniejszało, przyjemność ze słuchania następcy „The Most Beautiful Day”. Podobną opinię wyrażają niektórzy słuchacze, uważający „Supernovą” za znaczny spadek formy oraz sprzedanie progresywnych ideałów na rzecz komercji.

Podsumowując można powiedzieć, że na „Supernovej” Exodus zmienił nieco kierunek artystycznych poszukiwań, zachowując przy tym ducha dawnych kompozycji. W porównaniu z debiutem brzmienie zespołu zostało dopracowane, a kompozycje zwięzłe, choć obarczone większym mrokiem i niepokojem. Mimo, że w opinii krytyków stanowi on krocz wstecz, to broni się jako doskonale dobrany zestaw piosenek, których dojrzała warstwa liryczna łączy krążek w przemyślaną całość. Fanów Exodusu nie trzeba długo przekonywać do tej płyty. Z kolei pozostałych słuchaczy może ona przyciągnąć wielkimi emocjami oraz przebojowością melodii. Dobra, zasługująca na uwagę płyta.

 
ArtRock.pl na Facebook.com
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.