ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Barclay James Harvest ─ XII w serwisie ArtRock.pl

Barclay James Harvest — XII

 
wydawnictwo: Polydor 1978
 
1. Fantasy: Loving Is Easy (4:00)
2. Berlin (4:47)
3. Classics: A Tale Of Two Sixties (3:34)
4. Turning In Circles (3:30)
5. Fact: The Closed Shop (3:46)
6. In Search Of England (4:12)
7. Sip Of Wine (4:22)
8. Harbour (3:42)
9. Science Fiction: Nova Lepidoptera (5:45)
10. Giving It Up (4:35)
11. Fiction: Streets Of San Francisco (5:41)
 
Całkowity czas: 47:57
skład:
John Lees – lead vocals, backing vocals, electric guitar, acoustic guitar
Les Holroyd – lead vocals, backing vocals, bass, acoustic guitar, piano
Mel Pritchard - drums
Stuard „Wooly” Wolstenholme – lead vocals, backing vocals, piano, mellotrone, acoustic guitar
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,1
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,6
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,3
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,2
Arcydzieło.
,0

Łącznie 12, ocena: Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
 
 
Recenzja nadesłana przez czytelnika.
Ocena: 8 Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
08.06.2017
(Gość)

Barclay James Harvest — XII

Druga połowa lat siedemdziesiątych była dla kwartetu z Oldham bardzo owocna. Po wydaniu niezwykle udanego „Octoberona” w 1976 roku, dwanaście miesięcy później zespół wysmarzył najbardziej dojrzały album w postaci „Gone To Earth” zawierający nieśmiertelne przeboje „Hymn” czy „Poor Man’s Moody Blues”. Grupa przełamała swój komercyjny impas w kilku krajach Europy, w tym szczególnie Niemczech Zachodnich. Udaną trasę koncertową dokumentuje podwójny album „Live Tapes”, wydany w czerwcu 1978 roku. Trzy miesiące później ukazał się następca w postaci premierowego „XII”.

Do dnia dzisiejszego opinie na temat Dwunastki są podzielone. Niektórzy fani uważają ją za najsłabszą propozycję spod znaku rockowego motyla. Inni zaś twierdzą, że swoją różnorodnością i melodyjnością przebiła swojego poprzednika. Ja zdecydowanie zaliczam się do ostatniej, wymienionej grupy.

Pierwsze moje chwile z dwunastym w dyskografii BJH albumem miały miejsce, kiedy w moje ręce wpadła składanka „The Best Of” (1992), która zawierała m.in. „Loving Is Easy” i „Berlin”, pochodzące z rzeczonej płyty. Wprawdzie ten pierwszy nie wstrząsnął mną potężnie, tak w przypadku tego drugiego wiedziałem, że dla tej piosenki chcę poznać dwunasty w dyskografii krążek. Po nerwowym okresie oczekiwania, płyta trafiła w moje ręce. Nie rozczarowała mnie.

Wprawdzie zaczyna się dość sztampowo wejściem perkusji wspieranej linią basu, urozmaiconą syntezatorami oraz głównym tematem gitarowym, ale po nim następuje wyśpiewanie zwrotki i przebojowego refrenu „Loving Is Easy”. Moją uwagę zwrócił typowy dla rocka stadionowego most w połowie utworu oraz zachwycająca rockowa solówka pod jego koniec. Piosenka bardzo dobrze sprawdziła się podczas występów na żywo, porywając publiczność do tańca. Rockowy początek albumu wzbudza we mnie skojarzenia z podobnymi drapieżnymi otwieraczami z przeszłości zespołu, szczególnie z czasów albumu „Time Honoured Ghousts”. Choć muszę przyznać, że niektórzy fani, przyzwyczajeni do podniosłych pieśni, mogli spodziewać się kolejnego, pięknego hymnu o rozlewnej melodyce, które na poprzednich płytach serwował zespół, przez co mogą czuć się nieco zawiedzeni. Jednocześnie na uwagę zasługuje fakt, iż utwór zwiastuje zbliżające się wielkimi krokami zmiany w stylistycznym kierunku grupy, które przyszłość jedynie potwierdziła.

Wspomniany przeze mnie „Berlin” to ulubiony kawałek z całej płyty. Przepiękny fortepianowy wstęp wspomagany delikatną grą na perkusyjnym ridzie i ten niepowtarzalny głos basisty Lesa Holroyda. Po kilku chwilach wchodzi krótkie perkusyjne wypełnienie, a syntezatory pięknie wypełniają tło. To znak, że mamy do czynienia z wciąż dobrym BJH piszącym co najmniej dobre piosenki, czego najlepszym przykładem jest rzeczony utwór, który wszedł na stałe do koncertowego kanonu zespołu.

Płytę kontynuuje udany „Tale Of Two Sixties”, którego rozpoczyna ciekawy groove podkreślony przez przebojowy temat gitarowy, urozmaicony rytmicznym klaskaniem zespołu podczas wyśpiewania refrenu. Jest to jeden z najcięższych utworów na płycie, choć zdecydowanie można go zakwalifikować jako pop rock niż prog rock.

Po nim następuje kolejna odsłona w postaci mojego wielkiego faworyta: „Turning In Circles”, rozpoczynający się melodyjną solówką zagraną przez John’a Lees’a, do którego dołącza się reszta zespołu. Fajny, radosny refren, w którym zdecydowanie prym wiodą klawisze Stuarda Wolstenholma. Prawie murowany przebój. Do dnia dzisiejszego nie rozumiem, czemu wytwórnia nie wydała go na singlu.

Fact: The Closed Shop” to mój kolejny ulubiony kawałek, w którym na pierwszy plan wysuwa się melodyjny główny temat syntezatorowy stylizujący nieco na angielską muzykę ludową, urozmaicony marszowym groovem oraz zmianami klimatu. W całym utworze zachwycają świetne solówki klawiszowca Stuarda Wolstenholma. Podobnie jak w przypadku poprzednika, nie rozumiem czemu wytwórnia nie wykorzystała komercyjnego potencjału tego utworu.

Stronę pierwszą winyla wieńczy wspaniała, podniosła ballada, która wyszła spod pióra klawiszowca, pana Wolstenholme’a. Roi się w niej od zmian nastroju, emocjonalnego śpiewu o samotności, przez co jest wypełniona po brzegi ładunkiem emocjonalnym.

Drugą stronę winyla otwiera komercyjny „Sip Of Wine”, który w warstwie lirycznej jest zwykłym utworem miłosnym. W wersji studyjnej piosenka nieco się ślamazarzy. Ja wolę tę zagraną na żywo, zarejestrowaną na albumie „Berlin: A Concert For A People” (1982). Wstęp otwiera główny temat gitarowy, po którym następuje pierwsza zwrotka, zaśpiewana przez basistę Lesa Holroyda. Uwagę słuchacza mogą przykuć świetne harmonie wokalne oraz melodyjna solówka gitarowa pomiędzy refrenami.

Następcą „Sip Of Wine” jest „Harbour”, druga na płycie ścieżka dźwiękowa autorstwa Stuard’a Wolstenholm’a, rozpoczynająca się ponownie przewodnim tematem zagranym na gitarze akustyczno-elektrycznej, w okół którego zespół dobudowuje resztę konceptu składającego się z perfekcyjnie dobranego refrenu, melodyjnych gitarowych solówek, dobrze dobranych przejść perkusyjnych oraz kapitalnych wręcz harmonii wokalnych.

Nova Lepidoptera” to kolejna perła. Otwiera go dźwięk „S.O.S”, zagrany … Alfabetem Morse’a, wspierany tajemniczym, nieco kosmicznym muzycznym tłem. Powoli wzbierające ,pełne napięcia oczekiwanie nagle wybucha, by ustąpić miejsca perkusji i pianinem w tle. Dalej jest jeszcze piękniej. W środku i na końcu utworu gitarzysta John Lees zagrał kilka najlepszych w swojej karierze solówek. Utwór jeszcze lepiej wypada na wspomnianym przeze mnie koncertowym wydawnictwie „Berlin: A Concert For The People”.

Zbliżając się powoli do końca płyty słyszymy pierwsze dźwięki „Giving It Up”, które stanowi depresyjna replikowana wokaliza (ten patent zespół jeszcze wielokrotnie w swojej karierze zastosuje m.in. w utworach „Waiting For A Right Time” na „Ring Of Changes” z 1983 roku i „All My Life” z 1987 roku). Po niej wchodzi akustyczna gitara, do której dołącza perkusja. Po drugiej zwrotce znowu czaruje John Lees kolejną melodyjną solówką,wyrażającą tęsknotę, ale też nadzieję na lepsze jutro.

Album wieńczy „The Streets Of San Francisco” rozpoczynający się świetnym głównym tematem gitarowym. Później słyszymy przebojowy refren, a na końcu klawiszowiec Stuard Wolstenholme czaruje swoją harmonijką ustną. Utwór od razu „chwyta”, choć muszę przyznać, że końcowa solówka na harmonijce ustnej jest nieco nudna, mało urozmaicona. Słuchając, trudno oprzeć się wrażeniu, iż utwór jest troszkę niedopracowany.

Z perspektywy lat można powiedzieć, że „XII” jest czymś pośrednim między progresywną erą „Gone To Earth”, a komercyjnym okresem następującym wraz z pojawieniem się na rynku jego sukcesora, krążka „Eyes Of The Universe”. Z jednej strony mamy tu piękne progrockowe pieśni o nostalgicznych odcieniach, poprzecinane nagłymi zmianami tempa lub nastroju, z drugiej struktura utworów w dużej mierze uległa uproszczeniu na rzecz bardziej komercyjnego brzmienia, przez co album wydaje się być łatwiej przyswajalny niż nieco ślamazarny (w mojej ocenie) „Gone To Earth”.

Słuchając „XII” ciężko opędzić się od wrażenia, że zespół stopniowo odchodził od swoich progresywnych korzeni na rzecz muzyki dla mas, ale z drugiej strony był to ogółnoświatowy trend, zdominowany przez nową falę muzyków, którzy niekoniecznie utożsamiali się z tym gatunkiem muzycznym. Zmieniały się czasy, a wraz z nią gusta muzyczne i podejście wytwórni muzycznych do twórczości jako takiej. W tym nurcie znalazło się BJH, zatem rzeczona „dwunastka” jest świadectwem tamtego okresu w dziejach muzyki ogólnoświatowej i jako takiemu nie mam nic do zarzucenia. Jednakże ów trend nie ominął instrumentalistów spod znaku rockowego motyla, uderzając w jedność zespołu, bowiem po jego nagraniu klawiszowiec Stuard Wolstenholme oświadczył, że nie jest zadowolony z dalszego kierunku muzycznego jaki obrali jego muzyczni towarzysze i w związku z tym opuszcza pokład BJH. Mimo usilnych starań gitarzysty John’a Lees’a, by ten został, Wooly opuścił szeregi grupy, podczas gdy reszta muzyków zdecydowała kontynuować karierę jako trio. Na następnych albumach brzmienie jeszcze bardziej stało się pop rockowe, momentami nieco plastikowe, pozbawione odczuwalnego patosu, znanego z płyt w udziałem pana Wolstenholme’a.

W tym kontekście „XII” jawi się jako godne pożegnanie klawiszowca Stuarda Wolstenholme’a, a zarazem najlepsze dzieło czwórki z Oldham, choć jego komercyjny potencjał nie został w mojej opinii należycie wykorzystany, przez co ostatni album BJH jako kwartetu egzystuje po dziś dzień w cieniu jego poprzednika, „Gone To Earth”. Mimo to zdecydowanie polecam! Bardzo dobra pozycja.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.