ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Sorry Boys ─ Moje serce w Warszawie w serwisie ArtRock.pl

Sorry Boys — Moje serce w Warszawie

 
dystrybucja: Mystic
 
1. Moje serce w Warszawie
2. Dzień dobry feat. Robert Gawliński
3. Robinson feat. Jan Biedziak
4. X
5. Miasto Warszawa feat. Dawid Tyszkowski
6. Noce
7. Jan
8. Świątynia feat. Natalia Szroeder
9. Sen o Warszawie
 
Całkowity czas: 36:39
skład:
Bela Komoszyńska
Tomasz Dąbrowski
Piotr Blak
Łukasz Tomczak

Gościnnie:

Robert Gawliński
Natalia Szroeder
Dawid Tyszkowski
Jan Biedziak
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,0
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,1
Arcydzieło.
,0

Łącznie 1, ocena: Absolutnie wspaniały i porywający album.
 
 
Ocena: 8++ Arcydzieło.
01.08.2023
(Recenzent)

Sorry Boys — Moje serce w Warszawie

Od oficjalnej premiery tego albumu upłynęło już dziesięć dni, jednak dzień ukazania się jego recenzji w naszym serwisie jest absolutnie nieprzypadkowy. Wszak dziś mija 79. rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego a to płyta w szczególny sposób z obchodami tej rocznicy związana. Bo najnowsze wydawnictwo Sorry Boys powstało we współpracy z Muzeum Powstania Warszawskiego i jest pięknym hołdem dla tego miasta i powstańców, którzy o nie walczyli.

Sorry Boys nie są oczywiście prekursorami łączenia powstańczej historii z szeroko rozumianą muzyką popularną. To przecież w podobnej konwencji ukazywał się kultowy już album Powstanie Warszawskie płockiego Lao Che. To że Sorry Boys zostało zaproszone do takiego przedsięwzięcia nie powinno nikogo zaskakiwać. Nie znam aż tak „warszawskiego” zespołu, który miłość do miasta wyrażałby niemalże na każdym swoim albumie. No i jest jeszcze Piotr Blak, muzyk formacji i zarazem wnuk powstańca, tak mocno zaangażowany w szerzenie pamięci o tym szczególnym okresie w naszej historii. Dlatego… można byłoby raczej zapytać, dlaczego dopiero teraz?

To już nieistotne. Ważne, że ta płyta jest i koi dusze słuchaczy w tym wyjątkowym czasie. Co ciekawe, informację o nowej płycie zespół ogłosił ledwie… trzy tygodnie przed jej premierą! Ta powstawała w niezwykle krótkim czasie i być może z tych dwóch powodów podszedłem do całego przedsięwzięcia z lekką nieufnością. Bo czy można tak szybko, tak nagle, przygotować dobre piosenki. Do tego podporządkowane pewnemu konceptowi, który wydawał się istotniejszy od muzyki. Czy zatem ta mogła sięgać poprzeczki, którą tak wysoko zawiesił sobie zespół ostatnimi płytami.

Dziś już wiem jak mocno myliłem się w swojej niepewności. Bo Sorry Boys nagrało jeden z najpiękniejszych albumów w swojej dyskografii, na którym żaden z kluczowych elementów (słowa i muzyka) nie jest ważniejszy od drugiego. Cudnie się łączą, uzupełniają i przenikają, tworząc spójną, przygotowaną z pietyzmem, przejmującą całość.

Na tle ich dotychczasowych wydawnictw, to płyta bardzo stonowana i melancholijna w swoim wyrazie. Wszak Robinson, X, Miasto Warszawa, Noce i Jan to w większości śliczne ballady. Z drugiej strony, zespół kontrastuje je z niezwykłą przebojowością, najbardziej transparentną w Dzień dobry. To u nich nie nowość, bo już Fudżi na ostatniej płycie pokazało słabość do takiej nośnej, elektronicznej i wręcz tanecznej formy. Zatrzymajmy się zresztą przy tej kompozycji, w której Bela Komoszyńska stworzyła duet z Robertem Gawlińskim. Przyznam otwarcie, że zaśpiewana z niezwykłą lekkością przez lidera Wilków druga zwrotka, położona do tego na ekstremalnie ejtisowych klawiszach, podnosi ten numer pod same chmury i zdziwię się, gdy nie zostanie on przebojem.

Ale ta płyta ma wiele innych odmienności, różnorodności i smaczków. Singlowe Moje serce w Warszawie czaruje transowością, lekkim ambientem i hipnotycznością. Z początku wyciszony i subtelny Robinson narasta wręcz symfonicznie i wzniośle w zwrotce. Noce zaciekawiają smyczkowymi refleksami ale i majaczącą figurą solowej gitary. X i Miasto Warszawa to ascetycznie zaaranżowane piosenki na głos i nostalgiczny podkład. Warto zatrzymać się szczególnie przy tym drugim utworze, w którym Komoszyńska stworzyła kolejny duet, tym razem z Dawidem Tyszkowskim. Jego interpretacja, jak i cała kompozycja, przywołują ducha Jónsiego i islandzkiego Sigur Rós. A skoro przy duetach jesteśmy. Ten trzeci mamy w Świątyni, tym razem z Natalią Szroeder, którego finał zdobi gitarowe solo w iście progresywno-rockowym stylu.

Na oddzielny akapit zasługuje bardzo osobisty dla Piotra Blaka Jan. Bo tekstem utworu są fragmenty dwóch listów dziadka muzyka, Jana „Krawczyka” Kluczewskiego, żołnierza III plutonu Kompanii „Koszta” a sama ballada spięta jest głosem Danuty Baj-Trylowskiej (żony Jana i babci Piotra), który pojawia się na początku i na końcu utworu. Trudno nie wzruszyć się słuchając Jana. Tak jak i podczas czytania „słów – podziękowań”, które Blak pomieścił na płycie: Jestem z Was bardzo dumny. Jeśli „niebo” istnieje, to tam na górze teraz jest bal.

Płytę kończy ich nowoczesna, zdominowana mocnym beatem, wersja ikonicznego Snu o Warszawie Czesława Niemena. Piękne zwieńczenie albumu, który wręcz idealnie oddaje atmosferę tamtych lat. Bo jest bolesny, wzruszający, ale też daje mnóstwo radości i nadziei. Wszak dla wielu warszawiaków moment wybuchu powstania i jego pierwsze dni były niezapomnianymi momentami zachłyśnięcia się długo wyczekiwaną normalnością i wolnością.

Choć to album bardzo spójny, to jednak niezwykle bogaty swoją różnorodnością, wynikającą nie tylko z udziału zaproszonych gości, ale też wielu twórców, którzy wsparli formację w procesie powstawania tekstów i muzyki. Trudno też nie wspomnieć o ujmującej szacie graficznej. Rozkładany digipak nie zawiera tym razem zwykłej książeczki, lecz luźno pomieszczone kartki z tekstami (niczym kartki z kalendarza zrywu w Muzeum Powstania Warszawskiego, które zapamiętałem z mojego w nim pobytu), kopiami archiwalnych zdjęć i dokumentów oraz stylowymi współczesnymi fotografiami muzyków na tle stolicy.

Takim albumom trudno dawać noty, czy oceniać odpowiednią ilością gwiazdek. Najlepiej z nich zrezygnować, albo wystawić ich maksymalną ilość. Wybieram tę drugą opcję. Bo to w swojej klasie arcydzieło. Do tego ogromnie wzrusza. A przecież o to głównie chodzi w muzyce.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.