To stara płyta, zatem na początek trochę wspominek z ubiegłego wieku. Pamiętam jak w 1987 roku w polskim radio płyty były prezentowane w całości. Wtedy nagrywało się je na kasety magnetofonowe. Pierwsza płyta U.D. O., po tym jak wokalista opuścił Accept, ukazała się właśnie w 1987 roku i ja jako fan Accept przygotowałem się do nagrywania jej na kasetę. Mieliśmy wtedy z bratem radiomagnetofon Condor, polskiej produkcji. To był nawet niezły sprzęt, jak na tamte czasy. Niestety, radio w naszym egzemplarzu czasem przestawało działać i oczywiście, gdy leciała płyta U.D.O…. przestało działać. Udało się wówczas nagrać trzy kawałki z tej płyty. Potem można było nagrywać z CD za opłatą w firmie w Warszawie. Wtedy już miałem decka Technicsa i porządne kasety chromowe i metalowe. Tam nagrałem na kasetę trzecią płytę U.D.O. czyli „Faceless World".
To był rok 1990 i wtedy nie miałem jeszcze odtwarzacza CD. W 2013 roku ukazało się wydanie Anniversary Edition i od raz kupiłem płytę CD, którą mam do dzisiaj. Jako stary fan Accept i U.D.O. od razu przyznam się, że to moja ulubiona ich pozycja. Jest rok 2023 a płyta ciągle brzmi dobrze i fajnie się jej słucha. Skład zespołu wielokrotnie się zmieniał i płyty są bardzo różne, a ta jest trochę lżejsza i bardziej melodyjna. Całość świetnie brzmi, nawet teraz na dość hi-endowym sprzęcie. Niedawno miałem dyskusję i ktoś napisał, że metal nie musi dobrze brzmieć, musi dawać kopa. Jestem przeciwnego zdania, lubię jak płyty brzmią dobrze i nieważne czy to Dead Can Dance czy jakiś metal. Tutaj mamy bardzo dobrą produkcję. Perkusja brzmi świetnie, talerze, które pojawiają się przemiennie w głośnikach, ciągle robią na mnie wrażenie. Z tego wynika wniosek, że metal też da się dobrze nagrać i wyprodukować.
Co do kompozycji - tak jak pisałem - są lżejsze, bardziej melodyjne i płyną sobie jakby bez zawirowań. Solówki gitarowe są wyśmienite, bardzo melodyjne, każdą można zanucić. Tych solówek jest bardzo dużo i żadna się nie nudzi. Udo śpiewa po swojemu i tu nie ma niespodzianek. Jest też ballada, spokojniejsza „Unspoken Words", fajnie brzmi i też ma super solo, troszkę za krótkie jak dla mnie. Bardzo ciekawe są chórki, prawie w każdym utworze, świetnie się uzupełniają z głosem Udo. "Trip to Nowhere", to taki trochę dziwny utwór, ale bardzo go lubię, gdyż ma świetne solo. Nie ma tu kawałków, które muszę szybko przeskoczyć, wszystko jest na tym samym poziomie.
Moim zdaniem to najlepsza ich płyta i chociaż do dzisiaj wydali ich mnóstwo, to nie udało się jej pobić. Słucham jej ciągle przez tyle lat i mi się nie znudziła. Dla fanów Accept i U.D.O. to pozycja obowiązkowa. Ta płyta brzmi najlepiej ze wszystkich, które mam, a mam ich sporo. Były głosy, że za lekka, zbyt komercyjna, ale to moim zdaniem jej zalety. W tej wersji są dodatkowo trzy bonusy. Album wydany jest starannie i ma książeczkę z tekstami. Świetna płyta, polecam.