ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Depeche Mode ─ Memento Mori w serwisie ArtRock.pl

Depeche Mode — Memento Mori

 
wydawnictwo: Sony Music Entertainment 2023
 
1. My Cosmos Is Mine
2. Wagging Tongue
3. Ghosts Again
4. Don’t Say You Love Me
5. My Favourite Stranger
6. Soul With Me
7. Caroline's Monkey
8. Before We Drown
9. People Are Good
10. Always You
11. Never Let Me Go
12. Speak To Me
 
skład:
Dave Gahan - vocals
Martin L. Gore - keyboards, guitars, vocals

Additional musicians:
James Ford – programming
Marta Salogni – programming
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,9
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,1
Album słaby, nie broni się jako całość.
,2
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,3
Album jakich wiele, poprawny.
,4
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,3
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,24
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,16
Arcydzieło.
,10

Łącznie 72, ocena: Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
 
 
Recenzja nadesłana przez czytelnika.
Ocena: 5 Album jakich wiele, poprawny.
31.03.2023
(Gość)

Depeche Mode — Memento Mori

Zupełnie nie wiem, jak takie płyty ugryźć. Na albumy wydane po śmierci lub osobistej tragedii w życiu jednego z członków zespołu trudno jest spojrzeć, nie ulegając perspektywie wydarzeń. 26 maja 2022 roku odszedł Andy Fletcher, klawiszowiec i jeden z członków-założycieli Depeche Mode. Opuścił nas przedwcześnie, z powodu choroby. Przez jakiś czas przyszłość nowego albumu, trasy koncertowej, a nawet samego zespołu stanęła pod znakiem zapytania. Ostatecznie Martin Gore i Dave Gahan zdecydowali się wejść do studia ponownie i dokończyć album, rozpoczęty ponoć we wczesnej fazie pandemii COVID-19.

W oczekiwaniu na premierę Memento Mori odświeżyłem sobie płyty Depeche Mode wydane w XXI wieku. Nieco zmęczył mnie Exciter, choć bardzo dobrych, niekiedy nawet - nie boję się użyć tego określenia - pięknych piosenek odmówić mu nie można (When the Body Speaks, Freelove). Z przyjemnością wróciłem do ostrego, boleśnie emocjonalnego Playing the Angel, który chyba już zawsze pozostanie moim ulubionym albumem zespołu. Ach, ileż genialnych numerów mieści się na tym krążku: eksplodujący A Pain That I’m Used To, agresywny John the Revelator, pościelowe Lilian oraz Precious, złowrogie The Darkest Star, aż do mojej ulubionej ballady Martina Gore’a - Damaged People. Utwierdziłem się w przekonaniu, że nie znoszę Sounds of the Universe - niby Playing the Angel 2, ale jakby zupełnie wyprane z emocji. Rzucił mnie na kolana początek Delta Machine - pierwsze trzy utwory są wręcz fenomenalne! Podniosły Welcome to My World, agresywny Angel (słychać połączenie z wiadomym albumem), no i to przepiękne Heaven... po którym ponownie zawiodłem się resztą albumu (no, może poza „radiowymi” Should Be Higher i Soothe My Soul). Z obawą sięgałem po - do tej pory - ostatnią płytę zespołu. Spirit to dzieło mocno kontrowersyjne i jeszcze bardziej nierówne. Going Backwards lubię odkąd puścili to na singla, nigdy nie odmówię melancholijnym gitarom w The Worst Crime, ani jeszcze bardziej apokaliptycznie brzmiącemu Eternal. Polubiłem nawet Cover Me, którego do tej pory nie darzyłem szczególną sympatią.

Jest marzec 2023, a ja trzymam w ręku nowy album Depeche Mode. I jestem, delikatnie mówiąc, zaskoczony. Niekoniecznie pozytywnie. Bo Memento Mori jednocześnie jest i zupełnie nie jest tym, na co przygotowywali nas Anglicy. Na Delta Machine panowie zaczęli na dobre eksperymentować z malowaniem elektronicznych pejzaży (w zasadzie pierwsze próby kojarzę z płytami Ultra i Playing the Angel, ale na Delta Machine zaczęli bawić się w to bardziej „pierwszoplanowo”). Nigdy nie był to jednak zabieg, który Gore i spółka przeprowadzali kosztem pisania zapadających w pamięć piosenek. Owszem, utwory Depeche Mode przybierały przez lata rozmaite formy, ale zazwyczaj u ich podstawy leżała nośna, a przynajmniej szybko wchodząca do głowy melodia. Aż do Memento Mori. Bo nowemu albumowi Anglików w zasadzie bliżej do długiego, pseudo-ambientowego pejzażu, niż do electro-pop-rocka, do jakiego przez lata nas przyzwyczaili. Tu zaznaczę, że na papierze nie jest to nic złego - bardzo szanuję artystów, którzy potrafią żonglować różnymi kolorami i smakami, zmieniając swoje brzmienie z albumu na album. Ale na takie zmiany trzeba mieć przede wszystkim pomysł, a dodatkowo umieć go sensownie wykonać.

Tu docieramy do sedna - Memento Mori wydaje mi się być płytą zupełnie bez pomysłu. Nie wiem, czy planem duetu Gahan - Gore było nagranie drugiego Black Celebration, ale jeżeli tak, to nawalili po całości. Bo założenie niby jest podobne - album mający być odbierany raczej od początku do końca, dość mroczny i nastrojowy. No ale Black Celebration to przede wszystkim świetne piosenki, które - jakby przypadkiem - złożyły się w niesamowicie klimatyczną całość. Memento Mori to raczej bezkształtny kleks czarnego atramentu, rozlewający się na wszystkie strony. Są tu niby jakieś piosenki, a przynajmniej utwory o „piosenkowej” strukturze, ale nawet po pięciu odsłuchach całego albumu miałbym problem z odróżnieniem jednej od drugiej. Wagging Tongue, Soul With Me, Caroline’s Monkey, Before We Drown, Always You to muzyka wlatująca jednym uchem, a wylatująca drugim. W kilku przypadkach nietrudno wyłapać oczywistą inspirację... własnymi utworami. Caroline’s Monkey to Dream On wagi lekkopółśmiesznej, My Favourite Stranger garściami czerpie z Angel, People Are Good to XXI-wieczna wersja A Question of Time, a singlowe Ghost Again, choć zupełnie ładne, zdaje się być sequelem Precious. Mimo tego, że nie są to złe piosenki, nie przekonują mnie do włączenia ich zamiast „starszych braci”. W pełni pozytywne wrażenie zrobiło na mnie tylko zamykające album Speak to Me. To naprawdę ładna, snująca się kompozycja, przełamana instrumentalnym, hałaśliwym finałem. Trochę zalatuje Cover Me z poprzedniej płyty, ale bije poprzednika na głowę.

Mówiąc krótko: Memento Mori to kompletny niewypał. Jeżeli Gore i Gahan planowali wydać płytę z piosenkami to nawalili zupełnie, bo zapamiętywalnych tematów nie zarejestrowałem. A jeżeli chcieli porwać się na nagranie elektronicznego soundscape’u, to jeszcze gorzej - słychać, że panowie nie mieli ani pomysłu, ani umiejętności by go na zadowalającym poziomie zrealizować. Płyta tylko dla fanów, i to tych bardziej oddanych.

 

PS W Speak to Me pobrzmiewa mi nie tylko Cover Me, ale i Salvation z zeszłorocznej płyty Oceans of Slumber. Co prawda Depeche Mode to elektronika, a Oceany southern doom metal, ale emocje płynące z dźwięków są bliźniaczo wręcz podobne. Zachęcam, bo Starlight and Ash to jedna z moich ulubionych płyt minionego roku.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.