Alfons Willie i jego nastoletnie kurewki ze Słonecznej Wiochy, czyli Strzyża i majora Eugeniusza Kopyto rozważania o dorobku i życiu Franka Zappy. Odcinek XII.
- No i tak, szeregowy, dobrnęliśmy do jednej z najsłynniejszych płyt Wąsatego. I zarazem jednego z najambitniejszych dzieł Franka. Do tego dzieła multimedialnego, bo wszak obok płyty mamy też film.
- Zgadza się. A do tego całość nagrano wspólnie z orkiestrą symfoniczną, co na początku lat 70. zrobiło bardzo wielu wykonawców...
- Poważnie? Toć Lars Ulrich twierdził, że tylko Purple i Metallica nagrywały z orkiestrami.
- Bo Ulrich to stan umysłu, a nie muzyk. Ale wracając do tematu. Zappa już na pierwszej płycie chciał nagrywać z orkiestrą i przygotował bardzo ponoć udaną partyturę do „Return Of The Son Of Monster Magnet”, ale ograniczenia finansowe sprawiły, że do rejestracji nie doszło. Tym razem nagrał całą płytę z orkiestrą, a do tego z Underwoodem, George’em Duke’em, Flo & Eddie, Ruth Underwood, Dunbarem…
- I znów wziął się za temat, który go z jakiegoś powodu fascynował: życia w trasie, dup towarzyszących, używek, a z drugiej strony – frustracji, samotności i monotonii w czasie podróżowania z koncertami i włóczenia się przez różne zapomniane przez czas mieściny. Jak mówi tytuł jednego z utworów, jeżdzenie w trasy potrafi doprowadzić do szaleństwa.
- Na pewno doprowadza do obłędu basistę, kradnącego z motelowej łazienki ręczniki po dyskusji z dobrym i złym aniołem – ten pierwszy wygląda jak Donovan, ten drugi jak Studebaker Hoch – agent rządowy, który już wkrótce będzie ścigał uchylającą się od poboru do wojska górę o imieniu Billy.
- Ale o tym będzie na innej płycie. Tak jak o plantacji nici dentystycznej wspomnianej w „Mystery Roach”. Jak to u Zappy, ciągłość opowieści snuje się też między pojedynczymi utworami z różnych płyt.
- I w ramach jednej płyty też. Toć „A Nun Suit Painted On Some Old Boxes”, „Motorhead’s Midnight Ranch”, „Dew On The Newts We Got” i „The Lad…” stanowią suitę na sopran, chór i orkiestrę o nazwie „I Have Seen The Pleated Gazelle”, stanowiącą krytykę zorganizowanej religii. Do tego kilka kompozycji to wariacje na temat motywu z „Holiday In Berlin”, a inny utwór nawiązuje do „Cruising For Burgers”.
- I znów jest też o groupies i erotycznych przygodach z przypadkowymi dziewczynami w trasie. Co zresztą miało wkrótce spowodować zamieszanie i skończyć się sprawą przed angielskim sądem…
- Ale o tej sprawie bliżej opowiemy w innym odcinku, bo jest tego warta. Dość powiedzieć na razie, że prowokacyjne „Shove It Right In” nie przypadło do gustu konserwatywnym Brytolom. A sam Zappa jakby przeczuwał problemy z Angolami, drwiąc z nich w „Strictly Genteel”.
- Jest też na płycie druga luźna suita, poświęcona szarym, jałowym prowincjonalnym miasteczkom, w jakim zdarzyło się zatrzymywać Zappie i jego kompanii. Symbolem takiego zadupia jest tu fikcyjne Centerville – miasteczko, jakie Zappa porównuje do pakowanej próżniowo kanapki z tuńczykiem…
- Właśnie, tekstowo dzieje się na tej płycie dużo, a muzycznie – jeszcze więcej. Jest tu rockowe granie, country, musical, kabaret, muzyka filmowa, nowoczesna muzyka poważna, a pastisz i puszczanie oka do słuchacza miesza się z jak najbardziej poważnie traktowaną muzyką współczesną…
- Zgadza się, w całość wprowadza pastisz muzyki filmowej w klimacie choćby Alexa Northa, a zaraz potem mamy żwawą rockową kompozycję z odjechanymi wstawkami. Takich piosenek pomieszanych z awangardowym graniem będzie tu więcej. Musicalowa „Tuna Fish Promenade” z ładnym fortepianem. Złośliwa parodia country w „Lonesome Cowboy Burt”. „Centerville” i „Does This Kind Of Life Look Interesting To You” mieszające kabaretową piosenkę z awangardowymi wtrętami. Żwawe rockowe „She Painted Up Her Face”. Musicalowe „Shove It Right In”. „Daddy Daddy Daddy” będące mieszanką klimatów z „Fillmore East” i pastiszy muzyki lat 50., jakich Frank trochę się już natworzył. I bardziej konwencjonalnie rockowe kompozycje w rodzaju „What Will This Evening…” i „Magic Fingers” z lekko bluesującą gitarą.
- A z drugiej strony te orkiestrowe utwory. Ponure „Touring Can Make You Crazy” z wyeksponowanymi smyczkami, zwłaszcza kontrabasem. Podobna w wyrazie miniatura „Mysterioso”. Awangardowe „Redneck Eats” z ładnym fortepianem. Bardzo ilustracyjny „Janet’s Big Dance Number” mocno inspirowany twórczością Strawińskiego. „Lucy’s Seduction Of A Bored Violinist & Postlude” – odjechany kolaż, fortepian, kotły, kontrabas, partie wokalne, do tego całość chwilami brzmi bardzo filmowo, bardzo ilustracyjnie. Chóralne, wielogłosowe „Penis Dimension”. „Motorhead’s Midnight Ranch” z ładnym fletem. No i ten wielowątkowy finał „Strictly Genteel”…
- …w którym Franuś w pewnym momencie drwi sobie z Brytoli, jakby przeczuwając, że będzie miał z nimi problemy. I taka jest ta płyta – niesamowicie wielobarwna, wielowątkowa, ciągle coś się tu dzieje, coś nowego zaskakuje słuchacza. Na pewno nie sposób się przy niej nudzić i w przeciwieństwie do poprzedniczki – co i rusz odkrywa się coś nowego.
- O tak. Na przykład parodię Jima Morrisona w pewnym momencie w „Strictly Genteel”.
- „200 Moteli” to nie tylko jedna z najlepszych płyt w dorobku Franka Zappy, ale też jedna z najlepszych płyt łączących zespół rockowy i orkiestrę, muzykę popularną i poważną. A na kolejnej płycie wracamy do formatu rockowego zespołu i skeczy Kaylana i Volmana. Ale o tym już wkrótce.