To nie jest nowa płyta zespołu Marcina Świetlickiego. Rewolucjaaa to płyta trojga silnych osobowości. Krakowscy twórcy – Marcin Świetlicki, Małgorzata Tekiel i Paulina Owczarek – występują razem jako supergrupa pod nazwą Morświn i 4 kwietnia wydali prawdopodobnie najbardziej ambitną płytę Anno Domini 2021 w Polsce. Zarówno zespół, jak i płyta, są zjawiskami niezwykłymi, pozwolę sobie więc przed właściwą recenzją naszkicować historię całego przedsięwzięcia.
Zacznijmy od raczej najbardziej rozpoznawalnego członka zespołu, chociaż z pewnością są tacy, którym postać Marcina Świetlickiego należy przedstawić. Toteż przedstawię. Świetlicki to krakowski poeta znany poza swoją twórczością literacką z niezliczonych muzycznych kolaboracji. Jego macierzystym zespołem są działające od 1992 roku Świetliki, a ponadto na przestrzeni lat występował z Mikołajem Trzaską, Robertem Brylewskim, Mazzollem oraz Cezarym Ostrowskim, jak również z zespołami The Users, Czarne Ciasteczka, Najprzyjemniejsi, Julia Kamińska i Nieprzyjemni oraz Zgniłość. Całokształt jego muzycznej twórczości cechuje bardzo szerokie zróżnicowanie stylistyczne rozpięte od post punka po jazzujące klimaty. W 2019 roku zaangażował się również w przedsięwzięcie o nazwie Janerka na basy i głosy, będące hołdem artystycznym dla Lecha Janerki, jednej z najbardziej oryginalnych i kultowych postaci polskiej muzyki alternatywnej. Rok później ukazała się ostatnia jak dotąd płyta Świetlików, a w ostatnich miesiącach Świetlicki pojawił się gościnnie na nowych płytach Kapeli ze Wsi Warszawa i Kirszenbaum. Nie należy jednak traktować go jako głównej postaci w Morświnie, bowiem dwie pozostałe członkinie także wyróżnia bogaty, zróżnicowany i wartościowy dorobek.
Małgorzata Tekla Tekiel uchodzi za pierwszą polską basistkę punkową. Debiutowała w zespole Będzie Dobrze, a po jego rozwiązaniu trafiła do Püdelsów. Później występowała także z Maciejem Maleńczukiem oraz zespołami Soomood, Pati Young, 52UM, Yoda, Czarne Korki (z poetą Michałem Zabłockim), Tajny (element interdyscyplinarnego kolektywu Nowy Tajny Detektyw) i Karpaty Magiczne. W latach 2011-2015 była członkinią legendarnego zespołu Deuter. Stworzyła muzykę do wielu filmów i spektakli teatralnych. Jej ostatnie przedsięwzięcia to psychofolkowo-punkowe Pochwalone założone pod koniec 2011 roku, a od niedawna działa także w awangardowej supergrupie Stare Taśmy. Stąd właśnie pozyskała do zespołu saksofonistkę barytonową Paulinę Owczarek, która jako jedyna z całej trójki ma wykształcenie muzyczne. Wcześniej grała ona w Kraków Improvisers Orchestra, zespołach Sambar i Dust Mite Paradise oraz wspomnianym zespole Tajny. Pochodzi więc jak widać z jednoznacznie improwizatorsko-jazzowego środowiska.
Jak przecięły się drogi trojga wspaniałych? Otóż początków Morświna należy upatrywać dziesięć lat wstecz. Wtedy to powstał efemeryczny zespół Yoda w składzie: Marcin Świetlicki, Małgorzata Tekiel, Marcin Młynarczyk (klawisze, klarnet) i Kacper Matuszewski (perkusja). Nagrał on utwory do filmu Michała Tkaczyńskiego Księżyc to Żyd z 2011. Utwór Szopen to Żyd nagrany w tym składzie znalazł się na wydanej w 2015 roku składance Świetlickiego Zło, te przeboje, będącej syntezą jego dotychczasowych pobocznych działań muzycznych. Spotkanie Świetlieckiego z Teklą w Yodzie zaowocowało dłuższym kontaktem. W okolicach wydania jego książki poetyckiej Ale o co ci chodzi? z 2019 roku podjął ponowną współpracę z basistką. Na jeden koncert we wrocławskim klubie Kalambur powołali zespół Pudliszki, którego trzecim członkiem był odpowiedzialny za beaty Igor Pudło, znany z nu jazzowego Skalpela oraz Nervów. Później Świetlicki i Tekla występowali jako duet przy okazji spotkań autorskich poety promujących jego premierowe wówczas wydawnictwo. Zapis z występu w księgarni Tajne Komplety we Wrocławiu jest dostępny na serwisie YouTube i stanowi istotną dokumentację wyraźniejszych zalążków Morświna. Zagrane zostały tam między innymi utwory, które znalazły się na Rewolucjiii. Następny etap kolaboracji poety i basistki wydał owoc w sierpniu 2019 roku, kiedy to został wydany wspomniany wcześniej tribute album Janerka na basy i głosy. Tekla we współpracy z basistą Piotrem Pawłowskim znanym z Made in Poland i The Shipyards zaaranżowała i wyprodukowała cały album, do którego zaproszono wielu wokalistów i literatów, dla których Janerka był dużą inspiracją. Wśród nich, jak wspomniałem na początku, znalazł się Świetlicki. I dopiero kilka miesięcy później, w okolicach grudnia 2019 roku, zawiązał się zespół Morświn. W składzie pojawił się znów Igor Pudło, który wkrótce zespół opuścił. Pojawiła się też Paulina Owczarek, która została na stałe. Taka oto jest w skrócie burzliwa historia zespołu z sympatycznym ssakiem morskim w nazwie. Nawiasem mówiąc, genezy tej nazwy należy dopatrywać się w nieistniejącym już zespole Morphine (bardzo ładne i humorystyczne spolszczenie). Jego członkowie używali w swoim instrumentarium basu, saksofonu barytonowego i perkusji, więc 2/3 instrumentów pokrywa się z nową krakowską supergrupą. Czy jednak Morświn brzmi jak Morphine?... Otóż nie!
Jak uważają sami członkowie zespołu, grają oni muzykę ponadgatunkową. Trudno się z tym faktem nie zgodzić, gdyż na Rewolucjii pobrzmiewają punkowo-awangardowe riffy basu, jazzowe pasaże saksofonu barytonowego i niski głos Świetlickiego, który melorecytuje wiersze z jego ostatniego jak dotąd tomu poetyckiego Ale o co ci chodzi?. Mnogość gości, którzy obecni są na Morświnowych nagraniach, również przekłada się na szerokie spektrum stylów, które na płycie można usłyszeć. Jednocześnie nie mają one wiele wspólnego z bluesującym jazz rockiem spod znaku Morphine i daleko tej muzyce do przebojowości. Wiadomo jednak, że muzycy cenią amerykańskie trio. Mało tego, Świetlicki w wywiadzie z Rafałem Księżykiem dla Dwutygodnika przyznał, iż współbrzmiące bas i baryton są jego ulubionymi dźwiękami. Powiedział w nim również, że Morświn to jedyny jego zespół, w którym toleruje elektronikę, co na płycie jest momentami odważnie manifestowane.
Tuż po włączeniu płyty doświadczamy echa Janerkowego tribute albumu w postaci miniatury Nieuf. Atakuje nas basowy riff, który przywodzi na myśl Lecha Janerkę bardzo jednoznacznie. Do tego dochodzi subtelny saksofon, z którym kontrastuje się zdecydowanie mało subtelne skandowanie tytułowego wyrazu, będącego jednocześnie tytułem jednego z wierszy Świetlickiego. Całość trwa niecałe dwie minuty i mówi właściwie wszystko o trzonie formacji. Po prostu bas, baryton i głos. Drugi numer Mowa nienawiści jest już swego rodzaju muzyczno-słowną opowieścią, a raczej anegdotą uformowaną w wiersz oraz ubraną w miarowy motyw basu, do którego w połowie utworu dołącza saksofon. Zaangażowany w opowieść Świetlicki mówi słuchaczom, że nie wolno mówić baba, natomiast pani jest już zdecydowanie lepszym określeniem. Ponadto z jej nienawiści wobec zwierząt wnioskuje, do jakiej opcji politycznej należy owa kobieta. Pośród poważnego klimatu znajduje się więc miejsce na ironię zwieńczoną gorzkim wnioskiem, po którym pozostaje tylko deszczowa monotonia instrumentów. Stary skończony jest w warstwie tekstowej ironicznym komentarzem Świetlickiego na temat recenzentów, którzy prześcigują się w przypisywaniu mu ideologii i przyszywaniu łatek, próbując w ten sposób udowodnić, że poeta się skończył oraz wykazując desperacką potrzebę zaszufladkowania jego twórczości. W warstwie muzycznej natomiast jest to najbardziej punkowy moment albumu. Riff basu Tekli jest tu agresywny i doskonale współgra z celowo niechlujnym i skandującym wokalem. Motyw saksofonu jest także bardzo dynamiczny, a już niemal na samym początku Paulina Owczarek raczy nas chwilą wyższych rejestrów wydobywanych z jej instrumentu, która wyrywa z butów.
Na tym właściwie kończą się utwory nagrane wyłącznie w trzyosobowym składzie, chociaż już w Starym skończonym delikatnie słychać talerze, na których gra Tomasz Chołoniewski ze Starych Taśm, zmarły w styczniu tego roku. W następnych kompozycjach mniej lub bardziej subtelnie ujawniają się goście. RB jest pierwszym takim utworem i stanowi swego rodzaju epitafium dla zmarłego w 2018 roku Roberta Brylewskiego. Dla Świetlickiego był on idolem, później kolegą, z którym występował w The Users oraz z którym pojawił się gościnnie w Świecie Czarownic. Tekla z kolei była członkinią jego formacji 52UM. Nic więc dziwnego, że utwór poświęcony pamięci Brylewskiego nosi w sobie duży ładunek emocjonalny. Jest on zarówno w głosie wokalisty, jak i w melancholijnym motywie basowo-saksofonowym. Melancholia ta narasta i przeradza się w rozpaczliwy krzyk instrumentalny. Do podstawowego składu dołączają talerze Chołoniewskiego, rzewna gitara Artura Rumińskiego z m.in. Gruzji i płaczące subtelnie skrzypce Kacpra Szpyrki z Kirszenbaum. Około trzeciej minuty za sprawą miksu i masteringu warszawskiego Studia As One odzywa się tu sam bohater pieśni, śpiewając linijkę napisaną przez Sławomira Gołaszewskiego i nagraną podczas niepublikowanej sesji do płyty Izraela Dża ludzie z 2008 roku. Później zaś następuje niemalże noise’owa dekonstrukcja dźwięków basu i gitary, wzmocniona syntezatorem lyra 8 Rumińskiego. Zabieg ten właściwie potęguje wrażenie palącej wyrwy, pustego miejsca pozostałego po niespodziewanej stracie Brylewskiego. Wspomniany Chołoniewski pojawia się również dalej – jego perkusjonalia imitują tykanie i towarzyszą gitarze basowej w nerwowym Tyk tyk, czyli utworze o wzmożonej aktywności tuż przed końcem wszelkiej aktywności. W Polsce 9 słyszymy go zaś grającego na garnkach strojonych z Olkusza. W utworze tym występuje także podkład elektroniczny, za który odpowiedzialny jest oczywiście Igor Pudło wraz z Teklą. Pojedyncze zgrzyty, slide’y i kolejne noise’owe dekonstrukcje wygrywa ponownie Rumiński. Bas z saksofonem tworzą bardzo klimatyczny, transowy motyw, do którego Świetlicki wylicza refreniczne sklepy, mięso, wędliny, drób (z bardzo dźwięcznym b!). Treść jednak znacznie wychodzi poza to wyliczenie. Polska 9 jest dla mnie bowiem gorzką refleksją nad przaśną wizją polskości i patriotyzmu, za którą odpowiedzialne są wymienione w tekście postacie, czyli Koehler, Wencel, Pereira i Wildstein.
Na osobny akapit zasługuje prawie piętnastominutowa suita Rewolucjaaa inspirowana Revolution 9 Beatlesów, która wieńczy album. Powstała ona w marcu 2020. Jest to zupełny fenomen w polskiej muzyce, gdyż kompozycja została złożona z połączenia improwizacji czternaściorga muzyków. Ścieżka niemal każdego instrumentu powstawała niezależnie od innych, gdyż muzycy nie słyszeli siebie nawzajem i wszystkie swoje partie nagrywali głównie w domowych zaciszach podczas pierwszej fazy pandemii. Koncept ten zrodził się w głowie Marcina Świetlickiego. Wszystkie otrzymane nagrania w swoim domowym studio skrzętnie posklejała wraz z nim Tekla i tak oto powstał pyszny kawał awangardy. Na sam koniec dograno bas, saksofon i wokale. To się dopiero nazywa muzyka improwizowana i ponadgatunkowa! Jest tu yass, perkusjonalny orientalizm, Świetlikowe wyciszenia, noise, a nawet coś, co kojarzyć się może z industrialem. Ciekawostką jest, iż w suicie pojawia się gitara, z której pierwotnie chciano zupełnie zrezygnować. Jednakże Grzegorz Dyduch zagrał swoją partię na niebylejakiej gitarze, tylko gitarze barytonowej. Jako instrument z grupy tych o niskim brzmieniu, spodobał się zespołowi. Ponadto w trakcie kompozycji możemy usłyszeć krzyczącą rewolucja! Annę Grąbczewską ze Szklanych Oczu. Jej krzyk oddaje rewolucyjnego ducha, który zawsze kojarzy się z młodością i swego rodzaju naiwnością. Pojawiają się także chrząkający głosik suki Świetlickiego imieniem Bunia, ściskana przez poetę gumowa krówka oraz Filip Łobodziński, który kończy utwór powtarzanymi smutno słowami number nine. We wspomnianym wywiadzie dla Dwutygodnika Świetlicki tłumaczy również Księżykowi, że jego głos puszczony od tyłu w końcowej części Rewolucjiii recytuje legendarne już słowa prezydenta Dudy walczą z ostrym cieniem mgły. Ostatecznie muzycznie dzieje się tu naprawdę dużo i trudno wyłapać wszystkie dźwięki po pierwszym przesłuchaniu. Można powiedzieć, że jest to swego rodzaju opus magnum środowiska muzycznego zaprzyjaźnionego z Marcinem Świetlickim i Małgorzatą Tekiel. Zaryzykuję nawet stwierdzeniem, iż jest to opus magnum polskiej muzyki awangardowej od niepamiętnych czasów. Morświn Orkiestra, bo tak nazywa się skład tworzący suitę, jest definicją wysokiej jakości tego rodzaju muzyki w Polsce. Mimo że sam pomysłodawca utworu w rozmowie z Księżykiem nazywa Rewolucjęęę kompozycją tradycyjną, powołując się na dokonania Milesa Davisa. Cóż, na polskim rynku Rewolucjaaa jest zaiste rewolucyjnym zjawiskiem. Jeśli chodzi zaś o warstwę tekstową, zdecydowanie nie jest ona nastawiona na negację, ani tym bardziej pochwałę rewolucji, o czym mówi sam autor. Jest bardziej historią złożoną z kilku korespondujących ze sobą wierszy, jest opisem. A skomplikowana kompozycja, która zupełnie nie sprawia wrażenia muzycznego kolażu stworzonego z różnych źródeł, doskonale z tymi wierszami współgra i razem oba elementy dzielą Rewolucjęęę na kilka tesktowo-instrumentalnych rozdziałów.
W muzyce Morświna można zauważyć dużo analogii do poprzednich zespołów, w których Marcin Świetlicki się udzielał. Moim zdaniem jest to naturalny rozwój w obszarach eksplorowanych z Mikołajem Trzaską i The Users. Tym bardziej, że muzyka coraz bardziej staje się improwizowana. Jednocześnie nie jest ona tradycyjnie jazzowa, co dało się zauważyć już w Zgniłości. Muzyka proponowana przez zespół ma w sobie również radykalizm, który miał cechować zespół Golem wspomniany w RB, a którego powstanie przekreśliła śmierć Brylewskiego. Radykalizm Morświna polega na używaniu minimalizmu jako podstawowej formy wyrazu. Świetlicki w wywiadzie dla Punkowego Radia Underground przyznał, że następna płyta zespołu będzie jeszcze bardziej minimalistyczna. Z drugiej zaś strony mamy maksymalizm w postaci utworu kończącego płytę. I nie polega on wyłącznie na długości utworu, lecz także na ilości zaangażowanych ludzi i mnogości dźwięków, które opowiadają wraz z kilkoma połączonymi wierszami wieloczęściową historię. Podobnie minimalizm – dwa instrumenty, które oszczędnie improwizują. Sama improwizacja jest w jakimś stopniu radykalna, gdyż następuje odejście od typowej formy kompozycji znanej ze Świetlików. Rewolucjaaa to album wybitny, potrzebny i przełomowy.