ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Wilson, Steven ─ Grace For Drowning w serwisie ArtRock.pl

Wilson, Steven — Grace For Drowning

 
wydawnictwo: Kscope 2011
dystrybucja: Rock Serwis
 
CD1:
1. Grace For Drowning (2.05)
2. Sectarian (7.41)
3. Deform to Form a Star (7.50)
4. No Part of Me (5.45)
5. Postcard (4.28)
6. Raider Prelude (2.23)
7. Remainder the Black Dog (9.26)


CD2:
1. Belle de Jour (2.59)
2. Index (4.48)
3. Track One (4.15)
4. Raider II (23.21)
5. Like Dust I Have Cleared From My Eye (8.00)
 
Całkowity czas: 43:24
skład:
Steven Wilson - vocals, keyboards, guitars, autoharp (8,10,12), bass (2,5,8,11), piano (5-7,11,12, gong (6), glockenspiel (7), programming (10), harmonium (11,12), percussion (11), producing & mixing

Guest: Markus Reuter - U8 touch guitar (4)
Trey Gunn - Warr guitar & bass (4)
Steve Hackett - guitars (7)
Mike Outram - guitar (11,3,4)
Sand Snowman - acoustic guitar (11)
Jordan Rudess - piano (1,3,11)
Theo Travis - soprano sax (2,4,7,11,3.4), clarinets (3,7,11), flute (7,11)
Ben Castle - clarinet (2)
Nick Beggs - Chapman stick (2,7,11), bass (7,11) and bass solo (4)
Tony Levin - bass (3,12)
Nic France - drums
Pat Mastelotto - acoustic and electronic drums (4,10,3.2), additional production (4)
London Session Orchestra - strings (4,5,8,10)
Dave Stewart - choir (5,6,11) & strings (4,5,8,10) arranger & conductor
Synergy Vocals - chorus (5,6,11)
Dave Kerzner - sound design - coda (11)
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,7
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,1
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,2
Album jakich wiele, poprawny.
,4
Dobra, godna uwagi produkcja.
,4
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,5
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,22
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,36
Arcydzieło.
,41

Łącznie 122, ocena: Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
 
 
Recenzja nadesłana przez czytelnika.
Ocena: 6 Dobra, godna uwagi produkcja.
04.01.2021
(Gość)

Wilson, Steven — Grace For Drowning

Czekając na Przyszłość, czyli cykl o solowych płytach Stevena Wilsona - Część 2.

Dziś wyjątkowo na opak - najpierw co sądzę o całości, później pokrótce o poszczególnych utworach. Wystarczy jedno spojrzenie na cyfrę widniejącą nad tekstem, żeby mniej-więcej poznać mój stosunek do Grace for Drowning. "Ale jak to?" - pomyśli czytelnik. "Przecież długi na dwie płyty, pełen klasycznego proga i fusion, ze suitą, no i to przecież Steven Wilson...". I wszystko będzie prawdą! Ten album ma kilka naprawdę świetnych momentów, ale mimo to nad głową nowego dzieła Brytyjczyka wisi ostrze gilotyny. Z wygrawerowanym napisem "lata siedemdziesiąte". Mógłbym tu zacytować sporą część recenzji Wojciecha Kapały - w dużym skrócie, Steven przesiąkł "dawnym" rockiem progresywnym za sprawą remiksowania i remasterowania płyt z tamtego okresu. Jeżeli nie zna się dyskografii King Crimson czy Van der Graaf Generator, to faktycznie Grace for Drowning wypada bardzo dobrze. Na Wilsonowe nieszczęście, większość odbiorców jego muzyki ma katalog wyżej wymienionych w małym palcu. Wtedy zaczyna się wyłapywać bardziej lub... jeszcze bardziej oczywiste nawiązania i zapożyczenia, a całość zaczyna po prostu nudzić. Stąd ocena taka, a nie inna - 5 przez chwilami bezczelne wręcz kopiowanie pomysłów z lat siedemdziesiątych, a 7 wystawiłbym nie znając artystów z tamtej epoki. Średnio wychodzi 6.

Z części "Karmazynowej" najlepiej wypada No Part of Me - potrafi naprawdę chwycić za serce, by chwilę później porwać słuchacza do krainy progresywnego szaleństwa. Nieco mniej przekonuje zapuszczający się w rejony fusion i psychodelii Remainder the Black Dog, a rozwleczony na prawie 8 minut Sectarian już męczy. W ogóle całe Grace for Drowning dałoby się skrócić o jakieś dziesięć minut, bez żadnej szkody dla jego wartości muzycznej. Od powielania schematów nie uciekł nawet dwudziestotrzyminutowy Raider II - choć ma też sporo mocnych, zapadających w pamięć momentów.

Na szczęście nie całe Grace for Drowning zostało zafarbowane na czerwono. Mamy tu klasyczną Wilsonową balladę - Deform to Form a Star­ - i choć od pierwszych dźwięków wiadomo czego się spodziewać, wdzięku nie można jej odmówić. Przyzwoicie wypada Like Dust I Have Cleared From My Eye, Belle de Jour to zgrabna akustyczna miniaturka, a zaraz za nią znajduje się moim zdaniem najlepszy utwór na krążku. A nawet z obu krążków. Pulsujący rytm Index wżera się w głowę, a Steven wciela się w psychopatycznego kolekcjonera, powtarzającego jak mantrę kolejne kroki swojego modus operandi: "Hoard, collect, file, index/Catalogue, preserve, amass, index"... Tu już jest świetnie, a jeszcze lepiej wypada na żywo. Miałem przyjemność słyszeć go w łódzkiej Wytwórni, i było to oszałamiające wrażenie - rolę transowego rytmu przejęło... pstrykanie palców członków zespołu, a w połączeniu z przedstawiającą coraz bardziej niepokojące obrazy wizualizacją Index po prostu zwalił mnie z nóg. Niestety, tak genialnych momentów znalazło się na Grace for Drowning niewiele.

Naprawdę szkoda, że twórczość Stevena w 2011 roku zaliczyła tak duży regres. Panie Wilson, gdybym chciał posłuchać Red, włączyłbym Red, a nie Grace for Drowning! Kiedy mam ochotę na prog-rocka z lat 70. sięgam po Camel czy Genesis, a kiedy wrzucam do odtwarzacza płytę Stevena Wilsona, chcę usłyszeć Stevena Wilsona!

Czytelnikom znającym solową dyskografię Brytyjczyka w tym momencie powinna zaświecić w głowie żarówka. Bo to przecież nie jedyna płyta, na której Steven zanurzył się w stylistyce lat siedemdziesiątych. O tym już wkrótce.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.