Kolejny debiutant w naszym recenzyjnym dziale. Marcin Pająk, bo o nim mowa, to mieszkający w Wielkiej Brytanii polski instrumentalista, który swoje pierwsze muzyczne kroki stawiał w Skarżysku- Kamiennej.
Muzyk ma za sobą grę w kilku zespołach, takich jak Stone Heads, Out of Heaven, Schist, czy Thetragon. Gdy w 2011 roku dołączył do tej ostatniej formacji, rozpoczął także pracę nad swoim solowym projektem. I właśnie pod szyldem Marcin Pajak w 2014 roku nagrał swoją debiutancką solową płytę Who I Am, okraszoną stosowną do tytułowego pytania okładką oraz zawierającą dziesięć kompozycji. Cztery lata później artysta, praktycznie w tym samym składzie (z El Gordo Murkinem, Krzysztofem Jaciowem i Tomaszem Faustusem) zarejestrował drugi album zatytułowany Other Side, który wraz z debiutem został wydany w 2019 roku.
Zatem jaką muzykę proponuje nam na tych albumach projekt Marcin Pajak. Cóż, choć muzyk miał w swoim życiu fascynację mocno metalowym graniem, tak naprawdę jego największą miłością pozostała muzyka progresywna czerpiąca z Pink Floyd, ale też bardziej współczesnych twórców, takich jak Steven Wilson, Porcupine Tree i Riverside. I uzasadnione ślady takich inspiracji na jednej, jak i drugiej płycie odnajdziemy.
Choć wiodącym instrumentem Pająka jest gitara, odpowiada on także za instrumenty klawiszowe, bas, perkusję a nawet wokale w niektórych utworach. Być może też dlatego instrumentalista nie stawia na wirtuozerskie, techniczne popisy, w których gitara górowałaby nad pozostałymi instrumentami. Muzyk stawia przede wszystkim na budowanie klimatu, nastroju pewnej tajemniczości. To oczywiście w większości po prostu gitarowe granie, jednak nieuciekające od bardziej różnorodnych podziałów rytmicznych.
Other Side zdaje się bardziej dojrzały i różnorodny od Who I Am. Całość rozpoczyna spokojny, trochę floydowy Between The Skies okraszony skrzypcami, cymbałkami i żeńską wokalizą Wioletty Gawary, jednak nie w stylu Clare Torry z The Great Gig in the Sky, a w bardziej operowym entourage’u. Rzecz utrzymana jest w średnim tempie, tak jak zresztą kilka innych kompozycji – udany Sings z ciekawym gitarowym popisem, balladowy Everytime We Seek The Truth, czy zaśpiewany po polsku Sen. Z kolei w tytułowym Other Side mamy połamane progmetalowe riffy; metalowy i hard rockowy zarazem wydaje się Forseen. Nie wszystko tu jeszcze gra. Takie Falling Down jest jakby posklejane z niepasujących do siebie fragmentów i brzmi raczej jak wstępne demo a The Call można nazwać takim „Toolem dla ubogich”. Brakuje ponadto tej płycie jakiegoś nośnego kawałka/kawałków, które swoją melodycznością pociągnęłyby całość. Dlatego to na razie niezła płyta, można posłuchać, ale bez wielkiego „łał”.