ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Airrace ─ Untold Stories w serwisie ArtRock.pl

Airrace — Untold Stories

 
wydawnictwo: Frontiers Records 2018
 
1. Running Out Of Time (4:32)
2. Innocent (3:30)
3. Eyes Like Ice (4:01)
4. Different But The Same (4:01)
5. New Skin (3:31)
6. Lost (4:29)
7. Love is Love (4:30)
8. Men From The Boys (4:01)
9. Summer Rain (4:27)
10. Come With Us (3:52)
11. Here It Comes (3:18)
 
skład:
Laurie Mansworth – Lead Guitar, Backing Vocals
Dhani Mansworth – Drums
Rocky Newton – Bass
Linda Kelsey Foster – Keyboards
 
Brak ocen czytelników. Możesz być pierwszym!
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Brak głosów.
 
 
Recenzja nadesłana przez czytelnika.
Ocena: 7 Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
03.06.2019
(Gość)

Airrace — Untold Stories

Zespół Airrace został założony przez gitarzystę Lauriego Manswortha w 1982 r. Zaprosił wtedy do współpracy swoich kolegów: Phila Lewisa (wokal), Jima Reida (bass) oraz Simona Tomkinsa (perkusja)

Po pierwszym wspólnym występie 11 lutego 1983 roku w Marquee Club w Londynie, do Lauriego podszedł menadżer zespołu, Peter Grant i zaoferował młodemu muzykowi zatrudnienie obiecującego, nastoletniego wówczas Jasona Bohnama, syna Johna Bohnama. Wkrótce do formacji dołącza klawiszowiec Toby Salder i wokalista Keith Murral, który zastąpił Phila Lewisa.

W takim składzie zespół wyruszył w swoją pierwszą trasę po Wyspach Brytyjskich jako support Def Leppard, a po jej zakończeniu przeniósł się do Nowego Jorku by nagrać swój debiutancki album. "Shaft Of Light" wydany w 1984 roku przeszedł bez większego rozgłosu. W promocji nie pomogły występy przed takimi tuzami jak Queen (pierwsza część trasy "The Works", która trwała od sierpnia 1984 roku) czy AC/CD (12 i 15 września w Lyonie i Paryżu). Po jej zakończeniu pokład formacji opuścił młody Jason Bohnam, a następnie wokalista Keith Murrell. Odejście tego ostatniego pogrzebało dalsze plany założyciela na kontynuowanie działalności Airrace.

Wszystko zmieniło się w 2009 roku kiedy Laurie Mansworth spotkał się z Keithem Murellem na Florydzie. Wskutek ich współpracy powstał album "Back To The Start", którego premiera miała miejsce w połowie 2011 roku. Z dawnego składu zostali tylko panowie Murrell i Mansworth. Resztę grupy stanowili muzycy sesyjni. Pomimo wielkich nadziei, album znowu przeszedł bez echa, co po raz kolejny pogrzebało nadzieję na start kariery zespołu. W międzyczasie wokalista opuszcza szeregi Airrace tłumacząc, że chce przejść na muzyczną emeryturę. W ślad za nim podążyła reszta muzycznych kompanów. Przyszłość dziecka pana Manswortha ponownie stanęła pod znakiem zapytania. Na szczęście ten po raz kolejny nie dał za wygraną; w ramach ogłoszonego naboru spotkał Walijczyka Adama Payne'a, z którym nagrał kilka piosenek w swoim domowym studio (zarejestrowano wówczas wokal i partie gitary). Gitarzysta był pod takim wrażeniem barwy głosu swojego kolegi, że stwierdził, iż doskonale wpasuje się w brzmienie rzeczonej formacji. W międzyczasie lider kompletował resztę muzyków. Rocky Newton wspierał formację X-UFO w grze na basie. Wspólnie z inną grupą, The Treatment, projektem pobocznym pana Manswortha, występowali na scenach Stanów Zjednoczonych. Na pytanie lidera Airrace, czy chciałby grać w jego kapeli odpowiedział bez wahania twierdząco. Lindę Kelsey-Foster, która wspierała formację Dogwatch w grze na instrumentach klawiszowych, znał z Londynu. Ona także przyjęła zaproszenie do wspólnego grania. Sekcję rytmiczną zasilił Dhani Mansworth, latorośl lidera zespołu. W ten sposób narodził się nowy skład Airrace, zatem można było skupić się na dokończeniu sesji nagraniowych. Pod okiem Tony'ego Newtona w kalifornijskim Barnyard Studios spotkali się Dhani i Rocky, aby zacząć dogrywanie sekcji rytmicznej do istniejących partii gitary i wokalu. Kiedy wszystkie ścieżki zostały zapełnione, odpowiedzialność za produkcję nagrań przejął kierownik projektu Airrace, dzięki czemu trzeci studyjny krążek formacji nabrał kształtu zgodnego z wizją jego twórcy. 

W zamierzeniu pana Manswortha miał to być udany powrót... i tak właśnie się stało. "Untold Stories" (wydany w 2018 roku) przynosi dawkę melodyjnego AOR-u, sięgającą do pomysłów twórców rocka z przełomu lat 70-tych i 80-tych. Na uwagę zasługuje brzmienie albumu: dźwięk jest czysty, klarowny i przede wszystkim rockowy, co nie znaczy, że gitara przyćmiła pozostałe instrumenty. Tam gdzie trzeba, zespół potrafi budować nostalgiczny nastrój, eksponując instrumenty klawiszowe, spychając gitary na dalszy plan lub łagodząc ich faktury. Słuchając utworów na „Untold Stories” trudno nie oprzeć się wrażeniu swoistej demokracji, bowiem każdy instrument jest słyszalny, a jednocześnie brzmienie zespołu nie przytłacza słuchacza ścianą dźwięku. Elektroniki prawie wcale nie ma, przez co album brzmi jak wzięty żywcem z przełomu 70-tych i 80-tych. Charakterystyczny czysty krystalicznie falset Adama Payne'a przypomina nieco głos Lou Gramma (frontmana grupy Foreigner), co potęguje wrażenie jakbyśmy mieli do czynienia z formacją tej samej ligi. Czy to źle? Niekoniecznie, bowiem album broni się przede wszystkim mocnymi melodiami, których nawrzucano wyjątkowo dużo. Poza tym zespół umiejętnie żonglując gatunkami, daje popis swojej muzycznej edukacji (od pop rocka w „Running Out Of Time” czy „Summer Rain”, poprzez hard rocka w „Innocent” i „Eyes Like Ice”, aż po rock stadionowy w „Different But The Same” lub „Come With Us”). Jeśli do tego dodamy charyzmę wokalną pana Wayne'a, pięknie współgrającą z klimatem muzyki Airrace, która jest umiejętnie dobrana, wykonana i przede wszystkim wyprodukowana, dostajemy produkt, który może poszczycić się klarownością brzmienia oraz wyrazistością gatunkową, której dominantą w przypadku rzeczonej płyty jest AOR. Dominuje tu mieszanka utworów skrojonych pod radio, nieco cięższych oraz ballad.

Tak jest choćby w przypadku otwierającego krążek „Running Out Of Time”, gdzie nostalgicznie brzmiąca gitara prowadzi swoisty dialog, do którego po kilku chwilach dołącza się reszta zespołu, w tym wokalista. Całość brzmi bardzo nośnie, bardzo radiowo i przebojowo. Kołysząca sekcja rytmiczna przywdziewa utwór w bujający otwieracz, świetnie wprowadzający w klimat całego albumu. Dalej jest tylko lepiej, bo oto „Innocent” przyprawiony jest szczyptą rockowego mroku, podobnie jak jego sukcesor w postaci „Eyes Like Eyes”, naszpikowany porywającym liniami syntezatora, które naprzemiennie ze zwiewnymi partiami gitary elektrycznej, prowadzą swoisty dialog. Całość wypada bardzo melodyjnie i przebojowo. Nie inaczej jest w przypadku „Different But The Same”, którego siłę stanowi prosty, mocny riff gitarowy, uzupełniony przez ciekawe linie melodyczne instrumentów klawiszowych. W tym utworze mocno czuje się powiew inspiracji Led Zeppelin. „New Skin” to ponowna zmiana klimatu. Tym razem zespół udał się w lżejsze rejony rocka, jednak wciąż opierając brzmienie utworu o sekcję melodyjnie brzmiących gitar, dzięki czemu zespół (słusznie zresztą) wydał ten utwór na singlu. Z kolei „Lost” i „Love is Love” to proste ballady, z pianinem i gitarą akustyczną w roli głównej. Tu dominuje pewien minimalizm, bowiem gitara elektryczna używana jest w sposób umiarkowany. „Men From The Boys” przynosi powrót do bardziej rockowego grania. Zagęszczono tu fakturę gitary elektrycznej, wprowadzono nieco mroku poprzez agresywną solówkę gitary prowadzącej. „Summer Rain” to tak jakby przeciwwaga swojego poprzednika – lekki o zwiewnym motywie, wziętym żywcem z lat 70-tych, zawierającym bardzo ciekawe solo gitarowe w środku. Całość wypada bardzo przebojowo (jest to zresztą jeden z singli). „Come With Us” to tak jakby kontynuacja „Summer Rain” - pogodny, przebojowy hymn, będący swoistą reminiscencją utworów flagowych lat 80-tych. Całość wypada elegancko, dzięki czemu unika niebezpieczeństwa popadnięcia w kicz. Płytę zamyka popowy „Here It Comes”, kolejny pretendowany utwór do miana przeboju. Na uwagę w nim zasługują przemyślana sekcja rytmiczna, wspaniale uzupełniana przez zwiewne linie melodyczne i przebojowy refren.

Choć Airrace nie jest w żaden sposób odkrywczy (bowiem wpływy takich tuzów jak Led Zeppelin, Whitesnake, Electric Light Orchestra czy Queen są aż nadto widoczne), to jednak daje mnóstwo radości przy każdym słuchaniu. Album brzmi świeżo i klarownie, a utwory wykonane ze swoistą elegancją, wpasowaną w klimat muzyki Airrace, która stała się jasnym przykładem dla tych co wątpią w sens nieustannych prób w drodze do osiągnięcia celu. W przypadku rzeczonej grupy cel został osiągnięty – zespół wydał album, którym powinny zainteresować się rozgłośnie radiowe, fani AOR na całym świecie oraz miłośnicy rocka lat 70-tych spod znaku Led Zeppelin czy choćby Queen. Choć zespół milczał od lat, jego powrót przywraca nadzieję na wspaniałą kontynuację  kariery w postaci kolejnych krążków, czego im z całego serca życzę. Wszystkim wielbicielom melodyjnego rocka z lat 70-tych i 80-tych album powinien trafić do gustu, bowiem każda ścieżka zawiera porywającą, przebojową linię melodyczną, co sprawia, że „Untold Stories” jawi się jako jeden z najlepszych albumów rockowych ostatnich kilku lat. Jedynym minusem jaki znajduję na tym albumie to mało urozmaicone instrumentarium. Zastosowano tu bowiem standardowy zestaw gitara elektryczna (czasami akustyczna), bass, instrumenty klawiszowe (bądź pianino) i perkusja, czyli typowy dla zespołu rockowego, ale to już są moje osobiste preferencje dotyczące brzmienia płyty. Tak czy siak, „Untold Stories” mogę z czystym sercem polecić każdemu miłośnikowi starego, dobrego rocka. Dobra, zasługująca na uwagę, płyta.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.