ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Osada Vida  ─ Variomatic  w serwisie ArtRock.pl

Osada Vida — Variomatic

 
wydawnictwo: Osada Vida 2018
dystrybucja: Sonic Records
 
1. Missing
2. Eager
3. Fire Up
4. The Line
5. The Crossing
6. Melt
7. Catastrophic
8. In Circles
9. Good Night Return
10. Nocturnal
 
skład:
Marcel Lisiak – vocals
Jan Mitoraj – guitars
Łukasz Lisiak – bass
Rafał "R6" Paluszek – keyboards
Marek Romanowski – drums

Guests:
Aleksander Papierz – saxophone
Wojciech Skóra - cello
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,1
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,3
Arcydzieło.
,2

Łącznie 6, ocena: Absolutnie wspaniały i porywający album.
 
 
Ocena: 8 Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
24.06.2018
(Recenzent)

Osada Vida — Variomatic

Po czterech latach, wraz z szóstym albumem, powraca śląska Osada Vida. Powraca i to po raz kolejny w nieco odmienionym składzie. Po dwóch płytach, na których śpiewał Marek Majewski, na Variomatic jego obowiązki przejął Marcel Lisiak, młodszy brat basisty, byłego wokalisty i przede wszystkim jednego z założycieli grupy, Łukasza Lisiaka.

I to bardzo ważna zmiana. Do tego w znaczący sposób podnosząca poziom tego wydawnictwa. Bowiem młodszy z Lisiaków dysponuje bardzo dojrzałym, melodyjnym wokalem i sporymi możliwościami interpretacyjnymi. Jego głos przypomina mi barwą wczesnego Petera Gabriela. Chwilami można i w nim usłyszeć drugiego frontmana Genesis, Phila Collinsa. To w rzeczy samej nie jest zarzut, bo wzorce są nader szlachetne, a i w naszej rodzimej muzyce rzadko słyszalne. Oczywiście Osadowemu graniu daleko do klasyków z Genesis, jednak - jak dla mnie - ładny, klimatyczny i wykorzystujący akustyczne brzmienia Catastrophic mógłby się znaleźć na którymś z pierwszych albumów Genesis z Collinsowskiej ery (a niech będzie Wind And Wuthering).

Variomatic kontynuuje nowy, jakże odmienny rozdział w historii grupy rozpoczęty w 2013 roku wraz z albumem  Particles, na którym po raz pierwszy zaśpiewał Majewski. Napisałem wówczas, że muzycy: odeszli od nieco dusznych, hermetycznych, chwilami wręcz matematycznie granych kompozycji i wpuścili do nich trochę świeżości, oddechu i rockowego luzu. I tak to już trwa do dziś, na trzecim w tym „odmiennym rozdziale” albumie. Tym razem jest jednak chyba jeszcze bardziej przebojowo i nośnie. O ile w zamierzchłych czasach artyści byli nieco na bakier z melodią stawiając bardziej na formę, tak obecnie owa melodia jest kluczem i pewną bazą.

Spokojnie, nie odbiera ona absolutnie rockowego pazura nowym kompozycjom. Posłuchajcie zresztą rozpoczynającego całość Missing. To jedna z najbardziej atrakcyjnych rzeczy w całej ich dyskografii i najlepszy utwór na płycie. Prawie dziewięć minut, w których jest miejsce i na dobry refren, i ciężki gitarowy riff, i na intensywną, nowoczesną elektronikę, czy klimaty w stylu… flamenco. Drugi w zestawie Eager przynosi z kolei nieco pulsującego funku w zwrotce i fajne gitarowe solo. A przy okazji jeszcze jedną próbkę możliwości Lisiaka, którego wokal pachnie tu Mickiem Hucknallem z Simply Red. Dobrze się słucha promujących album In Circles (po prostu zgrabna piosenka) i Fire Up, rozpoczętego syntetycznym rytmem a później mającego w sobie ciężki hard rockowy riff i Hammondowe figury dodające całości trochę oldschoolowego entourage’u.

Warto zauważyć też wyjątkowej urody instrumentalny Good Night Return, jakby oniryczny, nastrojowy, przestrzenny, z głębokim basem Lisiaka. Sam utwór stanowi stylowe odprężenie na tym bardzo spójnym krążku. Krążku, na którym ciągnie też – choć w mocno śladowych ilościach – wilka do lasu (czytaj: do zamierzchłych, wczesnoosadowych czasów). Przykładem niech będzie krótki, niespełna dwuminutowy, bardzo jazzowy The Crossing z figurą saksofonu. Jest on zresztą wstępem do następującego po nim Melt, w którym też dawna Osada (z niestandardową rytmiką) jest słyszalna. Dla mnie to ich kolejny jakościowy skok. I już dziś ulubiona płyta w całej dyskografii.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.