ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Greta Van Fleet ─ From The Fires w serwisie ArtRock.pl

Greta Van Fleet — From The Fires

 
wydawnictwo: Republic Records 2017
 
1. "Safari Song" 3:56
2. "Edge of Darkness" 4:28
3. "Flower Power" 5:13
4. "A Change Is Gonna Come" 3:17
5. "Highway Tune" 3:01
6. "Meet on the Ledge" 3:50
7. "Talk on the Street" 4:09
8. "Black Smoke Rising" 4:21
 
Całkowity czas: 32:15
skład:
Joshua Kiszka – lead vocals; Samuel Kiszka – bass guitar, keyboards; Daniel Wagner – drums; Jacob Kiszka – guitar
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,2
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,4
Dobra, godna uwagi produkcja.
,5
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,6
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,18
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,6
Arcydzieło.
,5

Łącznie 46, ocena: Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
 
 
Brak oceny
Ocena: * Bez oceny
14.02.2018
(Recenzent)

Greta Van Fleet — From The Fires

Dlaczego Kingdom Come kiedyś było be, a teraz Greta Van Fleet jest cacy?

Do Kingdom Come swego czasu, czyli pod koniec lat osiemdziesiątych, trochę niesłusznie przylgnęła łatka kopistów Led Zeppelin. Lenny Wolf faktycznie starał się naśladować Planta jak tylko się dało, a jeden z numerów z debiutu był strasznie podobny do Kaszmiru. Ale oprócz tego aż tak dużo Zeppów tam  nie ma. W każdym razie zespół był całkiem popularny, ale prasę miał marną – właśnie za to zżynanie z Led Zeppelin.

Teraz mamy Greta Van Fleet, którzy drą z Zeppów, aż krew idzie, a wszyscy się nimi zachwycają jakby nie wiadomo jakie to było objawienie. Myślę, że świadczy to o dwóch rzeczach, że rynek muzyczny jest strasznie płytki, oraz, że pismaki muzyczne gówno się w muzyce orientują, bo od ładnych kilku lat istnieje Scorpion Child, dla których Led Zeppelin też jest ważnym punktem odniesienia, a grają dużo lepiej i zdecydowanie bardziej po swojemu.

Bandu braci Kiszka (i Daniela Wagnera) też bym się specjalnie z tego powodu nie czepiał, bo współczesne hard'n'heavy jest równie oryginalne jak puszka Pepsi pośród innych takich puszek – nie ważne z kogo się zżyna, najważniejsze, żeby to robić dobrze. Niestety, chociaż  robią to nie  jakoś źle, jednak nie na tyle dobrze, żeby się chciało tego słuchać zamiast Led Zeppelin, żeby nawet się podczas słuchania nie pomyślało, że Zeppi jednak lepsi i może to by jednak ich posłuchać? To jest podstawowy problem zespołu – tam  jest za mało muzycznej jakości. osiem numerów, z których  żaden specjalnie w pamięć nie zapada. A słuchałem tego kilka razy, bo część  jeszcze z pierwszej EPki. Pojedyncze utwory jeszcze pół biedy, ale jako całość  takie muzyczne ADHD – trochę  chaotyczne, hałaśliwe, przekombinowane. Za  bardzo chcą być tym Led Zeppelin.  I ja wcale nie mam do nich pretensji, że chcą. Mogą być. Ale jeżeli już ma to mieć sens,  muszą być co najmniej dobrym Led Zeppelin. A na pewno nie są. Na "Codzie" można znaleźć  lepsze numery, a to jak wiadomo  są różne zmiotki i odpadki. Czyli na razie mamy zespół, który kocha Led Zeppelin, grać umie, ale na razie nie przekłada się to na coś w miarę sensownego.

Jak ich dopadnie wena twórcza, to sobie o nich przypomnę. A na razie pitolą o siedmiu zbójach. Szkoda czasu. Wrzucę sobie debiut Zeppów na odtrucie.

Gwiazdek nie będzie, bo to nie do końca recenzja, a raczej smutna konstatacja stanu współczesnej muzyki rockowej – wykonawca, który jeszcze jakiś czas temu byłby postrzegany jako  niezbyt kreatywny kopista, teraz uważany jest za wielkie odkrycie.

 

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.