ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Animals As Leaders ─ The Madness of Many  w serwisie ArtRock.pl

Animals As Leaders — The Madness of Many

 
wydawnictwo: Sumerian Records 2016
 
1. Arithmophobia 6:01
2. Ectogenesis 4:56
3. Cognitive Contortions 4:29
4. Inner Assassins 5:30
5. Private Visions of the World 4:57
6. Backpfeifengesicht 4:27
7. Transcentience 5:32
8. The Glass Bridge 5:04
9. The Brain Dance 7:01
10. Apeirophobia 4:59
 
Całkowity czas: 52:56
skład:
Tosin Abasi – gitara
Javier Reyes – gitara, bas
Matt Garstka – perkusja
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,2
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,0
Arcydzieło.
,0

Łącznie 2, ocena: Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
 
 
Recenzja nadesłana przez czytelnika.
Ocena: 8 Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
14.10.2017
(Gość)

Animals As Leaders — The Madness of Many

Trochę się zbierałem, żeby opisać ostatnią płytę Animals As Leaders. A to dlatego, że przez dłuższy czas nie wiedziałem, z której strony ją ugryźć. „The Madness of Many” różni się od poprzednich albumów waszyngtończyków – na pierwszy rzut ucha jest bardziej skomplikowany, bardziej różnorodny, chciałoby się nawet powiedzieć: mniej strawny od poprzedników. W miarę słuchania stwierdziłem: w tym szaleństwie jest metoda.

Animals As Leaders to rzadki przypadek na metalowej scenie. Już samo zaklasyfikowanie ich muzyki może stwarzać problemy. Przypina im się etykietkę „instrumentalny metal progresywny”, ale to nie do końca oddaje złożoność tej twórczości. Inna rzecz, że nieczęsto zaledwie trzech muzyków – dwóch gitarzystów i perkusista – potrafi stworzyć tak gęstą, nieludzko wręcz zaawansowaną technicznie muzykę. I to taką, której chętnie posłucha zarówno miłośnik gitarowych pląsów od Joe Satrianiego, jak i hardkorowy maniak mathcore'u czy innego djentu z tatuażem Meshuggah na piersi. Tosin Abasi, Javier Reyes i Matt Garstka to niezwykle utalentowani goście, którzy potrafili połączyć skomplikowane, jazzowe, progresywne łamańce z ciężarem i agresją metalu (tego bardziej chropowatego, zwanego przez znawców tematu djentem) i stworzyć chwytliwe melodie, które bywają miłe dla ucha, ale potrafią też zdrowo sponiewierać.

Tak – w dużym uproszczeniu – było przynajmniej do tej pory. Ostatnia propozycja AAL to już trochę inna bajka. Ci, którzy spodziewali się wirtuozerskich popisów, ale i zdrowego „łojenia” mogą być nieco zawiedzeni. Więcej tu tego pierwszego – a więc sporo zabawy z dźwiękiem i stylami (vide elektroniczne intro w ”Ectogenesis”), mnóstwo połamanych rytmów i indywidualnych popisów Tosina, który niewątpliwie jest jednym z najbardziej utalentowanych gitarzystów na rockowo-metalowej scenie. Taki np. „Private Visions of the World” spokojnie mógłby się znaleźć na na płycie Steve'a Vaia – usłyszymy tu ten sam eksperymentalny klimat i ciepłe melodie, jak u słynnego wirtuoza gitary. Nie chodzi o to, że panowie porzucili djent całkowicie – kilka mocniejszych riffów i chropowate brzmienie pojawia się choćby w „Cognitive Contortions”, czy „Inner Assassins”. Dominują jednak te „spokojniejsze” klimaty, w których bardziej słychać techniczne zaawansowanie muzyków.

Te elementy były już obecne na poprzedniej płycie AAL, nigdy chyba jednak muzycy nie szli aż tak głęboko w stronę awangardowo-jazzowych klimatów, jak ma to miejsce np. w”Glass Bridge” i „The Brain Dance”. Akustyczne gitary i zadziorna perkusja w tym drugim tworzą kawałek, w którym dosłownie można się zanurzyć i odpłynąć. A gitarowych łamańców wciąż tam tyle, że wielu adeptów tego instrumentu po wysłuchaniu zajmie się pewnie uprawą pietruszki, zamiast dalej ćwiczyć. Jeszcze bardziej akustycznie i na dodatek bez perkusji jest w „Apeirophobia” – to już absolutnie popis akustycznego grania, który może kojarzyć się z flamenco lub hiszpańską, klasyczną gitarą. Djentu tu się nie uświadczy ni grama. Wciąż „kopie”, ale w inny sposób.

Wcale bym się nie obraził, gdyby cała nowa płyta wyglądała w ten sposób, bo wszystko to jest absolutnie pierwszej jakości, ale na szczęście panowie nie zapomnieli skąd się wzięli i trochę djentu jednak przemycili. Takie utwory jak „Trancientience”, czy dziwacznie nazwany „Backpfeifengesicht” to absolutne perełki. Wszystkiego tu po trochu: jest i spokojne rockowe, gitarowe granie, jest trochę szaleństwa i chropowatych riffów, są i połamane, perkusyjne rytmy od Matta Garstki. Słuchając tych utworów wciąż odruchowo zastanawiam się, jak to możliwe, że można zagrać tak gęsto we trzech. Ano, proszę Państwa, jak się ma w składzie Abasiego i Reyesa, to się da.

Obcowanie z Animals As Leaders jest trochę jak jedzenie popisowego dania w restauracji z trzema gwiazdkami Michelina. Wszystko to jest przyrządzone po mistrzowsku przez ludzi, którzy są najlepsi w swoim fachu. Jedyny minus – trzymając się kuchennej analogii – jest taki, że czasem łzy wzruszenia prędzej popłyną po zjedzeniu racuchów babci, niż po konsumpcji creme brulee słynnego szefa kuchni. A mówiąc prościej: wcześniejsze płyty AAL mimo całego skomplikowania były takie bardziej „słuchalne”, bardziej wpadające w ucho i zapamiętywalne niż ostatni, czwarty album. Ale jakby na to nie nie spojrzeć, to wciąż najwyższa półka.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.