ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Nova Collective  ─ The Further Side  w serwisie ArtRock.pl

Nova Collective — The Further Side

 
wydawnictwo: Metal Blade Rec. 2017
 
1.Dancing Machines [9:46]
2.Cascades [6:54]
3.Air [6:52]
4.State of Flux [9:41]
5.Ripped Apart and Reassembled [5:42]
6.The Further Side [9:00]
 
Całkowity czas: 47:55
skład:
Dan Briggs – Bass
Matt Lynch – Drums
Pete Jones – Keyboards
Richard Henshall – Guitar
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,1
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,3
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,3
Arcydzieło.
,0

Łącznie 7, ocena: Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
 
 
Recenzja nadesłana przez czytelnika.
Ocena: 8+ Absolutnie wspaniały i porywający album.
24.03.2017
(Gość)

Nova Collective — The Further Side

Takie zespoły zwykło określać się mianem supergrupy. W sumie trudno inaczej nazwać kwartet, w którym udziela się basista Dan Briggs (Between the Buried and Me), gitarzysta Richard Henshall (Haken), perkusista Matt Lynch (Trioscapes, Cynic) i były klawiszowiec Hakena Pete Jones. Jeśli dodać do tego, że za produkcję odpowiada Jamie King (BTBAM, The Contortionist), a całość zmiksował Rich Mouser (Neal Morse, Transatlantic) będziemy mieli pełny obraz. Rzecz, której po prostu nie można zlekceważyć.

Muzyka na płytę „The Further Side” powstawała blisko dwa lata po obu strona Atlantyku. Zaczęło się od wymiany maili między niekwestionowanymi gwiazdami współczesnego prog metalu - gitarzystą Richardem Henshallem i basistą Danem Brigsem. Gdy przeszli od słów do czynu, skład uzupełnił były klawiszowiec Hakena Pete Jones i perkusista Matt Lynch znany z występów z progresywnymi deathmetalowcami z Cynic ale również z grającym jazz fusion Trioscapes. Efektem tej brytyjsko-amerykańskiej współpracy jest niespełna 50-minutowy instrumentalny album, w którym usłyszymy echa Yes, Dream Theater, King Crimson, Between the Buried and Me i jazz fusion rodem z lat 70. XX wieku.

Wszystkie utwory na płycie mają z grubsza podobną konstrukcję – przewodni motyw jest ogrywany i modyfikowany na różne sposoby, a każdy z muzyków dodaje do niego własny szlif. Chwilami brzmi jazzowo, a chwilami dużo ciężej, co znając rodowód grających nie powinno dziwić. Taki właśnie jest otwierający płytę „Dancing machines” – najpierw brzmi nieco orientalnie, trochę jakby Steve Vai sprzed dekady. Potem robi się ciężej. Kiedy Henshall zaczyna grać cięższy riff, pałeczkę przejmuje Briggs i wygrywa solo (a jakże!) na basie. Całość trzyma w ryzach perkusista, który potrafi zabębnić zadziornie, z metalowym zacięciem, ale kiedy trzeba uderza delikatniej i finezyjniej niczym studyjny, jazzowy klasyk. 

Kolejne „Cascades” zachęca delikatnym początkiem, po którym do gry wchodzi jękliwa partia gitary i organy jakby żywcem wyjęte z jazz fusion z lat 70. Następny w kolejce „Air” to z kolei rytmiczna, pełna skomplikowanych rytmów, ale jednocześnie przyjazna, muzyczna jazda, w której początkowa linia gitary, basu i klawiszy przypomina trochę King Crimson, a cięższy środek wczesne Dream Theater.  Zaczyna się jak ścieżka dźwiękowa z filmu lat osiemdziesiątych, potem robi się mniej nastrojowo, bardziej psychodelicznie i znów przez chwilę orientalnie.

Dużo ciężej jest w „State of Flux” - bas uderza tu bardzo mocno, motyw klawiszowy jest zjadliwy i drażniący, gitarzysta dokłada swoje wwiercającym się w uszy dźwiękiem. To utwór dwóch prędkości: z jednej strony mocny i dynamiczny, ale przeplatany melodyjnymi fragmentami. Instrumentaliści pozwalają sobie na więcej szaleństwa, jakby każdy z nich dostał czas na zaprezentowanie tego, co potrafi najlepiej. Niczym w rasowej, jazzowej improwizacji.

Początek przedostatniego na płycie „Ripped Apart and Reasembled” przypomina trochę ścieżkę dźwiękową z japońskich gier na Play Station z lat 90. Przewodni motyw brzmi, wypisz, wymaluj, jak z gry Mario Bros – drażniący i zarazem wpadający w ucho. Całość podlana jest progresywnym sosem, co daje zaskakujący ciekawy efekt.

„Further side” to znakomite zwieńczenie płyty. Ma w sobie lekkość, powiew jazzowej improwizacji i zadziorne, metalowe momenty. Szczególnie wpada w ucho świetna sekcja rytmiczna i intrygujące, jazzowe, klawiszowe wstawki Jonesa. Mówiąc krótko: popisówka, ale taka, której bardzo przyjemnie się słucha,

Wielu już teraz twierdzi, że to najlepsza progresywna płyta 2017 roku. Za wcześnie na takie oceny, ale z całą pewnością trzeba stwierdzić, że to bardzo dobry album. Hybrydowy, skomplikowany, melodyjny i zadziorny. Znane nazwiska nie zawiodły, wysmażona przez nich muzyka jest z najwyższej półki.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.