Naprawdę myślałam, że już nic nie nakłoni mnie do powrotu do pisania. Ale kiedy na dalekim wschodzie Polski spotkałam dość przypadkowo kapelę z Wrocławia, która niemal rozniosła w pył lokalną plenerową scenę, poczułam to dobrze znane szarpnięcie w środku. Impuls, który mówi, że to co słyszę jest naprawdę dobre i wzbudza emocje, które zasługują na opis i uznanie.
Thar Ai to czterech panów mających nastolatkowość już dawno za sobą, a jednak tli się w nich ogień rodem z Yellowstone z ‘88. Swoją muzykę określają jako alternatywny metal, choć na moje ucho momentami skręcają mocno w kierunku core’u. Jak Bozia przykazała, za kompozycje utworów odpowiadają instrumentaliści – Piotr ‘Ivan’ Iwanciw (gitara), Jan ‘Yasu’ Kosa (bas) oraz Dominik ‘Domin’ Danel (perkusja), natomiast linia melodyczna wokalu i teksty wychodzą z głowy Pawła ‘Pablo’ Hrycaka.
Thar Ai EP to ich debiutanckie wydawnictwo wypuszczone w tym roku we Wrocławiu. I na samym wstępie trzeba przyznać, że wydane jest zaskakująco zgrabnie i z dużą dbałością o detale, a dołączona do płyty książeczka z polskimi tekstami i zdjęciami autorów z różnych krajów dodaje tej EP-ce niemal światowego charakteru. Brzmieniowo też niczego nie brakuje, o czym przekonujemy się już od pierwszych chwil po wciśnięciu Play.
Całość otwiera ‘Początek’, klimatyczny wstęp, dający namiastkę tego co czeka nas w dalszej drodze przez to wydawnictwo. Zamyślenie przecięte mocnymi uderzeniami, oddech zduszony podskórnym gniewem i krzyk przechodzący w wywołujący dreszcze szept. Zaraz po tym preludium następuje płynne przejście do ‘Płonie miasto w nas’. Energetyczne, melodyczne i jednocześnie ostre granie, do tego bardzo przyjemnie dokomponowany wokal Pabla z niebanalnym tekstem („I pytam o to czy jesteś / Czy w tobie realne ja”). Kolejną pozycją na płycie jest uspokajające ‘Przeciwzapomnienie’ - minutowy gitarowy przerywnik, pozwalający rozluźnić mięśnie przed ciosem czającym się w strukturze nadchodzącego ‘Echa’. Rytmiczne zwrotki, mocny refren, intensywnie pulsujący mostek... Można powiedzieć - doskonale metalowy utwór, przy którym nawet nie wiesz kiedy rozpoczynasz bezwolny headbanging. I nie ustępuje on również w ostatnim ‘Nie pozwalam’, który swoim brzmieniem przypomina mi utwór ‘Lines’ Feersum Ennjin, przez co riffy Thar Ai w mojej głowie zaczynają delikatnie scalać się z klimatem kapel z gatunku „post-Toolowego”.
I bardzo dobrze, bo być może jest to ich bardziej lub mniej świadomy kierunek na trasie z EP do LP. Ponieważ o ile Thar Ai EP jest świetnym muzycznym startem i szyldem, pod którym początkowo fajnie jest się reklamować to nie można mieć złudzeń, że żeby zaciekawić słuchaczy oraz przebić się i utrzymać na rynku, kompozycje muszą być bogatsze i bardziej różnorodne. Ale wektor ustawiony jest w dobrą stronę. Polskie teksty też działają na korzyść tego zespołu. Jeżeli Thar Ai utrzymają obrany kurs ich przyszły album może z hukiem wskoczyć na polską scenę rockowo-metalową. Trzymam za to kciuki, bo w naszym kraju jest już zbyt wiele wysypisk zmarnowanego potencjału.