ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Beatles, The ─ Live at The Hollywood Bowl w serwisie ArtRock.pl

Beatles, The — Live at The Hollywood Bowl

 
wydawnictwo: Universal Music Polska 2016
 
1. "Twist and Shout" Phil Medley, Bert Russell 30 August 1965 1:33
2. "She's a Woman" 30 August 1965 2:53
3. "Dizzy, Miss Lizzy" Larry Williams 29/30 August 1965 3:39
4. "Ticket to Ride" 29 August 1965 2:51
5. "Can't Buy Me Love" 30 August 1965 2:14
6. "Things We Said Today" 23 August 1964 2:18
7. "Roll Over Beethoven" Chuck Berry 23 August 1964 2:28
8. "Boys" Luther Dixon, Wes Farrell 23 August 1964 2:08
9. "A Hard Day's Night" 30 August 1965 3:13
10. "Help!" 29 August 1965 2:46
11. "All My Loving" 23 August 1964 2:15
12. "She Loves You" 23 August 1964 2:31
13. "Long Tall Sally" Enotris Johnson, Richard Penniman, Robert Blackwell 23 August 1964 2:53
14. "You Can't Do That" 23 August 1964 2:34
15. "I Want to Hold Your Hand" 23 August 1964 2:29
16. "Everybody's Trying to Be My Baby" Carl Perkins 30 August 1965 2:21
17. "Baby's in Black" 30 August 1965 2:44
 
Całkowity czas: 43:27
skład:
Każdy zna. A prznynajmniej powinien.
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,1
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,0
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,1
Arcydzieło.
,2

Łącznie 4, ocena: Absolutnie wspaniały i porywający album.
 
 
Brak oceny
Ocena: * Bez oceny
11.06.2017
(Recenzent)

Beatles, The — Live at The Hollywood Bowl

Wydawać by się mogło, że o Bitlach napisano, czy opublikowano wszystko co możliwe i już nic nie jest w stanie nas zaskoczyć. A  tu jednak nie. W zeszłym roku ukazał się film Rona Howarda „Eight Days A Week: The Touring Years”. Filmu jeszcze nie oglądałem, ale ponoć bardzo warto, bo zawiera niepublikowane taśmy filmowe  z prywatnych zbiorów członków zespołu. Zresztą Starr, McCartney, oraz  wdowy po Lennonie i Harrsionie mieli baczenie na to, żeby film wyglądał jak powinien. Oczywiście musiała być do tego jakaś ścieżka dźwiękowa – padło na wydany w 1977 roku koncertowy album „The Beatles at The Hollywood Bowl”. Trochę  to pachnie tanim recyklingiem, ale pomysł w ogólnym rozrachunku się broni, bo nie było to proste przepakowanie starej  płyty w nową okładkę, tylko najpierw nagrania poddano starannemu remasteringowi, a co najważniejsze – Capitol Studios wynaleźli gdzieś jeszcze taśmy z trzema niepublikowanymi  utworami, które też znalazły się na nowej płycie. Czwarty „Baby's in Black” wcześniej znalazł się na singlu „Real Love”, ale też to jest premiera na dużej płycie. Ma to też takie uzusadnienie, że sporą część filmu zajmuje koncertowa sekwencja właśnie z Hollywood Bowl. Podrasowane (naprawdę uczciwie podrasowane)  „The Beatles at The Hollywood Bowl” obecnie nazywa się „Live at The Hollywood Bowl” i jest dłuższe o około dziesięć minut.  Nie znam pierwotnego wydania, ale to brzmi bardzo dobrze, widać, że młody Martin (Giles, syn George'a) bardzo się do roboty przyłożył. Zapewne głównym problemem było wyciszenie tych wszystkich wrzasków naszych babć i matek, które wyły i piszczały przez całe koncerty Wielkiej Czwórki. Zresztą permanentna histeria na widowni była powodem zawieszenia/zakończenia działalności koncertowej The Beatles. Jeszcze Jagger pod koniec lat sześćdziesiątych próbował namówić Lennona  i kolegów do powrotu na scenę, przekonując że odsłuchy lepsze, poza tym publika się już trochę ucywilizowała i drze się głównie między utworami. Jednak Bitle pozostali niewzruszeni.

Zawartość muzyczna jest taka, jakiej się można spodziewać – czyli The Beatles w swojej beatowej wersji, plus kilka standardów. To nie jest mój ulubiony okres w działalności zespołu,  wolę te płyty od „Help” w górę. Co nie znaczy, że na wcześniejszych czegoś sobie tam nie wyszukam. Ale akurat tych moich faworytów na tym krążku specjalnie dużo nie ma. Tu mamy Bitli jako zespół stricte  rock'n'rollowy. I jako taki sprawdza się oczywiście znakomicie. Do tego jakim cudem tak równo chórki zaśpiewali? Przy takim wrzasku, sami siebie nie słyszeli – musieli na pamięć śpiewać.

Płyta sympatyczna, a film muszę sobie pooglądać.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.