ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Metus ─ Czarne motyle/Black Butterflies  w serwisie ArtRock.pl

Metus — Czarne motyle/Black Butterflies

 
wydawnictwo: Lynx Music 2016
dystrybucja: Rock Serwis
 
Black Butterflies (English Version Digipak)

1. I'm adrift
2. into dreamland
3. here black butterflies live
4. and time goes on
5. I close my eyes...
6. wake up in the land where shadows do not reach
7. and the sky's so inky black...
8. and in that very vastness of oblivion...
9. I'm a wanderer

Czarne Motyle (polska wersja jawel case)

1. Dryfuję
2. w krainę snu
3. gdzie żyją czarne motyle
4. a czas trwa...
5. zamykam oczy
6. i budzę się tam gdzie nie sięgają cienie
7. a niebo jest atramentowe
8. i w tym bezmiarze zapomnienia
9. jestem wędrowcem /
 
skład:
Marek Metus Juza - vocals
Krzysztof Lepiarczyk - keyboards
Marcin Kruczek - guitars
Grzegorz Bauer - drums
Krzysztof Wyrwa - bass
Piotr Bylica - cello
Agnieszka Reiner – violin
Dagmara Ćwik - vocals
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,2
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,5
Arcydzieło.
,3

Łącznie 10, ocena: Absolutnie wspaniały i porywający album.
 
 
Brak oceny
Ocena: * Bez oceny
24.01.2017
(Recenzent)

Metus — Czarne motyle/Black Butterflies

Marek Juza, czyli Metus, powraca po czteroletniej przerwie. Po okresie, w którym wydawał swoje albumy co roku, tym razem dał nieco od siebie odpocząć. Ten powrót nie oznacza jednak jakiejś wielkiej stylistycznej wolty. Potwierdza raczej styl i na swój sposób oryginalność artysty, przynajmniej na naszym rynku. Trudno tu bowiem znaleźć muzyczną osobowość, tak wiernie hołdującą swojej wcale niełatwej brzmieniowej niszy, dalekiej od komercyjnych stacji radiowych.

Zacznijmy od spraw technicznych. Tym razem artysta wydał w zasadzie dwa odrębne krążki (tylko dla potrzeby tej recenzji połączyliśmy dwie okładki). Czarne motyle i Black  Butterflies. Nietrudno się domyślić, że muzyk zaproponował dwie wersje albumu, polską i angielską. Uczynił to zresztą po raz kolejny. Przypomnę, że w 2010 roku podobnie postąpił przy okazji płyty Out Of Time. Tam jednak było to dwupłytowe wydawnictwo. Zarówno tam, jak i tu, nie poszedł na łatwiznę, bowiem obydwa albumy różnią się nie tylko tekstami śpiewanymi w innym języku, ale też pod względem muzycznym. Artysta inaczej zaaranżował te same kompozycje na płytach. Najogólniej rzecz ujmując, płyta Black Butterflies jest bardziej surowa i rockowa od subtelniejszych i bardziej nostalgicznych Czarnych motyli. Jak zwykle u Juzy wszystko jest przemyślane i tworzy jednorodną całość (nawet tytuły utworów układają się w jedną myśl ubraną w zdanie), od przygotowanej przez niego intrygującej szaty graficznej, po pełne zadumy, poetyckości i wglądu w ludzką duszę teksty.

Powtarzam się już nieco, ale to albumy, które kontynuują przemianę Metusa, jaka nastąpiła siedem lat temu na wspomnianym Out Of Time. Oczywiście w dalszym ciągu to muzyka bardzo mroczna, doomowa, gotycka, z charakterystycznym zimnym, głębokim i grobowym wręcz wokalem Juzy. Do tego utrzymana w powolnych tempach. A jednak na swój sposób przystępna, bo niesprawiająca już wrażenia monumentalnego, ilustracyjnego tła do jakiegoś misterium, tylko zmierzająca w kierunku klasycznej piosenkowej (wiem że to dziwnie brzmi) formy i progresywnych rozwiązań. Dzięki temu utwory są wyraziste i zapamiętywalne. Podobają mi się wspólne wokalne partie Marka Juzy i Dagmary Ćwik, ładnie się uzupełniające. Niezwykłego smaku dodają też dźwięki wiolonczeli i skrzypiec, za które odpowiadają kolejno Piotr Bylica i Agnieszka Reiner. Wszystko brzmi przestrzennie i banałem już jest stwierdzenie, że najlepiej słuchać tej muzyki w skupieniu, odosobnieniu i ciemności.

W dalszym ciągu mam większy sentyment do Out Of Time, jednak to też bardzo udane rzeczy. Od ciebie już tylko czytelniku zależy, którą z tych dwóch nowych płyt wybierzesz. W każdym razie, obie są warte posłuchania.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.