Dokształt koncertowy – semestr piąty.
Wykład ostatni.
Na koniec tegorocznego dokształtu coś wyjątkowego. Mianowicie płyta koncertowa z nagraniami z koncertów transmitowanych przez internet (sam tytuł na to wskazuje). Że niby nic nadzwyczajnego? To proszę spojrzeć na datę wydania – 1994, to jeszcze czas modemów podpiętych do linii telefonicznych. Ta, aha, już się da transmitować koncert przez modem – pokiwają sceptycznie głowami weterani sieci – chyba na fujarce. Ale to nie było tak zrobione, jak my sobie teraz wyobrażamy takie imprezy, z komputera na komputer, tylko ze studia przez tzw. sztywne łącze do stacji radiowych, a te normalnie to nadawały w eter. Takich transmisji było kilka, a panowie Cobain i Dougans powybierali z tego co ciekawsze rzeczy i wydali jeszcze pod koniec 1994 roku. Pierwszy nakład był niewielki, ale kilka miesięcy później ukazała się druga edycja z inną okładką – czarne napisy na białym tle, poprzednio było odwrotnie i z nieco inną zawartością – dwa inne utwory.
Dla nieco mniej zorientowanych Future Sound of London to formacja zajmująca się elektroniką. Powstali pod koniec lat osiemdziesiątych, nie jako synth-popowy duet, ani też jako epigoni szkoły berlińskiej – między innymi zareagowali na to, co wtedy zaczęło się dziać na scenie klubowej, ale nie tylko. IDM, Trip-hop, ambient, acid techno, acid house – nosi ich po wszelkich rejonach elektroniki, nagrywali różne rzeczy już pod kilkudziesięcioma różnymi nazwami, z których najbardziej znana to Amorphous Androgynous. Do FSOL trafiłem nieco na około. Nazwę już znałem, ale muzykę tak średnio, kiedy w łapki wpadło mi „The Isness” AA. Nie miałem pojęcia, co to jest, skąd się to wzięło, ale dowiedziałem się, że to jedna z mutacji FSOL. Tak mi się to „The Isness” spodobało, że zacząłem też i bardziej drążyć temat FSOL.
Jeżeli chodzi o „ISDN” trudno go nazwać typowym albumem koncertowym, bo chociażby, że ze studia, bez publiczności, też i nie tak dokładnie wszystko co tam wtedy stamtąd w eter poleciało – ale tak, czy tak muzyka wtedy się działa na żywo i ta płyta, to zapis tego „dziania się”. A do tego jeszcze Bob Fripp na wiośle, co z pewnością dodatkowo nobilituje to przedsięwzięcie, bo Fripp u byle kogo muzycznie się nie udziela. Sama muzyka jest dokładnie taka jak zakres działania FSOL – mieszanina wszystkiego ze wszystkim – łagodniejsze, ambientowe fragmenty mieszają się z nerwowymi, trance’owymi rytmami, czasami zdarza się coś bardziej „poukładanego” muzycznie, a zaraz mamy do czynienia z omalże psychodelicznymi odlotami, których nie powstydziłoby się nawet Grateful Dead. Z pewnością nie jest to rzecz dla wszystkich, bo nie wszyscy są zwolennikami takich klimatów, ale z pewnością rzecz bardzo ciekawa, która powstała przy pomocy technologii, wtedy jeszcze niespecjalnie zaawansowanej technologicznie (przynajmniej z dzisiejszego punktu widzenia).
Jakby nie było rzecz wyjątkowa, niebanalna, z pewnością warta tego, żeby o niej coś napisać w dokształcie.
Czas, okładka i data wydania drugiej edycji.
Pytania nie o samym FSOL, tylko o Internecie u nas:
I tak to kursanty dobrnęłiśmy szczęśliwie do końca tegorocznego dokształtu. Wypatrujcie informacji o terminie kolokwium zaliczeniowego – najpewniej zacznie się w najbliższy poniedziałek.